Janusz Gajos w filmie "Różyczka 2". Zaskakująca polityczna propozycja
"Ja chcę tylko jednego - kandydata, który wygra wybory" - mówi w filmie "Różyczka 2" grany przez Janusza Gajosa prezes Marczuk. Film Janusza Kidawy-Błońskiego, będący kontynuacją nagrodzonego w 2010 roku Złotymi Lwami "Różyczki", trafi na ekrany polskich kin już 20 października.
"Różyczka 2" to nieoczywista kontynuacja filmu z 2010 roku. Fabuła skupia się na córce Kamili. Joannę Warczewską (Magdalena Boczarska) poznajemy w momencie, który przesądzi o jej przyszłości. Zostaje wciągnięta przez szantażystę w niebezpieczną grę. Czy to przekreśli jej błyskotliwą karierę i szanse w nadchodzących wyborach?
W nowym fragmencie filmu widzimy bohaterkę Boczarskiej podczas rozmowy z wpływowym politykiem Marczukiem, granym przez Janusza Gajosa. Nietrudno dopatrzyć się w jego bohaterze podobieństw z osobą Jarosława Kaczyńskiego.
"Ja chcę tylko jednego - kandydata, który wygra wybory" - mówi prezes Marczuk, składając Joannie Warczewskiej zaskakującą polityczną propozycję. Jak zareaguje bohaterka "Różyczki"?
"Prawdy brakuje nie tylko w naszym życiu, ale też w polityce, niestety" - mówi Warczewska w nowej zapowiedzi filmu.
"Podstawą w pracy zawsze jest scenariusz. Oczywiście, grając konkretną postać korzystam ze swoich doświadczeń, z obserwacji zachowań ludzi i czasem trudno uniknąć skojarzeń z konkretnymi postaciami z życia publicznego. Bardzo interesujący był dla mnie temat, jaki poruszył w filmie Jan Kidawa-Błoński. Byłem ciekaw, jak potoczyły się losy bohaterów 'Różyczki', co wpłynęło na ich wybory, czy motywacje którymi się kierowali były słuszne. I wreszcie odwieczny dylemat: jaki wpływ na nasze życie ma przypadek - czy 'Różyczka 2' odpowie nam na to pytanie" - mówi Janusz Gajos.
Jan Kidawa-Błoński podkreśla, że "Różyczka 2" to film niezwykle aktualny w kontekście aktualnej sytuacji politycznej. "Wylądowaliśmy z premierą w przededniu ważnych wyborów prezydenckich w Polsce"- podkreśla reżyser.
Zaznacza jednak, że "Różyczka 2" to przede wszystkim opowieść o poszukiwaniu tożsamości głównej bohaterki obrazu.
"Zaintrygował mnie węzeł, w który została uwikłana bohaterka: stawia pytania o swoją tożsamość, stara się poznać prawdę ukrywaną przed nią przez lata, ale to nie jedyne odkrycie, jakie ją czeka" - zapowiada Kidawa-Błoński.
"Dla mnie to także opowieść o wierności sobie w najtrudniejszych momentach. Nigdy nie wiesz, co cię w życiu spotka, ale musisz mieć zasady, których się trzymasz" - dodaje Mariusz Łukomski, który był koproducentem pierwszej "Różyczki". "Jan i Maciej zgłosili się z pomysłem sequela do śp. Włodzimierza Niderhausa, dyrektora WFDiF, a on przyszedł z tym do mnie" - wspomina. "W scenariuszu było dużo retrospekcji. Zależało mi na zmianie proporcji pomiędzy teraźniejszością a przeszłością. Uznałem, że lepiej skupić się na współczesnej intrydze. Potrzebowaliśmy spojrzenia kobiety. Dlatego zaprosiłem do współpracy przy pisaniu Agathę Dominik" - dodaje Łukomski.
Jan Kidawa-Błoński przyznaje, że pociągała go perspektywa zrobienia thrillera dotykającego kwestii trudnych wyborów. Miał jednak pewne obawy. "Mierzyliśmy się z filmem, który odniósł artystyczny i komercyjny sukces. Musiałem mieć więc pewność, że warto podjąć ryzyko. Zastanawialiśmy się, jak opowiedzieć tę historię, żeby widzowie, którzy nie znają pierwszej części, wszystko zrozumieli, a przy okazji nie zanudzić reszty" - opowiada reżyser.
"Ale to nie jedyne wyzwanie, przed jakim stanęliśmy. W pewnym momencie rzeczywistość za oknem zaczęła doganiać scenariusz. Paradoks polegał na tym, że jednocześnie tekst wymagał pewnych poprawek, żeby tę rzeczywistość dogonić" - zaznacza Kidawa-Błoński, który zaangażował się w prace nad scenariuszem.
"Pierwsza wersja tekstu powstała, kiedy do Europy docierała fala uchodźców i zagrożenie terrorystyczne było realne. Kiedy byliśmy gotowi do realizacji, wybuchła pandemia. Kiedy wreszcie przystąpiliśmy do zdjęć i obawialiśmy się, że historia przestała być aktualna, dramatycznie zmieniła się sytuacja na naszej wschodniej granicy" - przyznaje Jan Kidawa Błoński.