Jan Nowicki o Wojciechu Pszoniaku: Takich aktorów już nigdy nie będzie
Wojciech Pszoniak to był urodzony aktor. Takich jest niewielu i za chwilę ich w ogóle nie będzie - powiedział o zmarłym w poniedziałek nad ranem artyście Jan Nowicki.
"Za każdym razem, gdy umiera ktoś taki jak Wojtek, człowieka ogarnia rozpacz i przede wszystkim ogromne zdziwienie" - powiedział Jan Nowicki. "'Dlaczego On? Dlaczego Wojtek?' Generalnie uważam - zauważył w rozmowie z PAP - że aktorstwo z różnych powodów jest w impasie, jest w złym bardzo położeniu".
"Coraz mniej jest kreacji, teatr aktorski gdzieś przepadł. I na dobrą sprawę zostało niewielu ludzi, którzy w pełnym tego słowa znaczeniu uprawiają ten zawód. Ja ich nawet nazwałem męczennikami aktorstwa" - mówił Nowicki.
"I do nich zalicza się Janusz Gajos, Janek Frycz, Jan Peszek i oczywiście Wojciech Pszoniak. Takich gości długo nie będzie" - zaznaczył. Według Jana Nowickiego, na to, żeby się urodził taki aktor, muszą się złożyć pewnego rodzaju okoliczności, czas i miejsce. "Z tego, co pamiętam, Wojtek, który się urodził we Lwowie, ale dorastał w Gliwicach, jako młody chłopak grał w orkiestrze dętej".
"Jeśli chodzi o kontakt aktorski, to mogę mówić o 'Biesach' w reżyserii Andrzeja Wajdy. Wojtek grał młodego Wierchowieńskiego; potem zastąpił go całkiem udanie Jurek Stuhr" - wspominał. "Pierwszy raz zobaczyłem go jednak na przedstawieniu dyplomowym w szkole teatralnej. Zapamiętałem niezwykłego chłopaka. I to był on, jeszcze z burzą rozwianych jasnych włosów. Widać było, że na horyzoncie polskiego aktorstwa pojawia się ktoś absolutnie wyjątkowy" - podkreślił. "Ten huragan rąk; kiedy go oglądałem i słuchałem, to przede wszystkim patrzyłem, co on robi z rękoma. Nie widziałem dotąd aktora, który by tak 'fruwał' rękoma. Wszystkie jego gesty miały sens, nie były nadużyciem. Jego gesty były bez mała tak samo ważne jak jego słowa. Nikt nie miał takiego 'wiatru rąk', jak miał Wojtek. On fruwał jak ptak" - charakteryzował grę aktora Nowicki.
Według Jana Nowickiego Pszoniak to był urodzony aktor. "Takich jest niewielu i za chwilę ich w ogóle nie będzie. W Starym Teatrze prawdziwą aktorką była Anna Polony, Wojciech Pszoniak, Jerzy Bińczycki. To byli ostatni Mohikanie. Na szczęście jest jeszcze Jerzy Trela. O, tak - Jerzy Trela!" - podkreślił. Ale takich aktorów - wedle Jana Nowickiego - już nigdy nie będzie, ponieważ "nie będzie tamtego teatru".
Wojciech Pszoniak zmarł w poniedziałek, 19 października. Przez ostatnich kilka lat zmagał się z chorobą nowotworową.
"Dziś o 6.08 rano odszedł od nas Wielki Artysta. Wojciech Pszoniak" - napisał ks. Andrzej Luter. - "Niemal do samego końca w domu pod czułą i bohaterską opieką Basi, swojej wspaniałej żony. Otoczony miłością. Dzięki tej miłości mógł jakoś znieść swoje cierpienie. Ostatnie godziny musiał jednak spędzić w szpitalu. Ten cholerny rak, już nawet nie wiem czego - na końcu wydawało się, że rak wszystkiego - był bezlitosny".