James Dean ponownie na ekranie
Choć James Dean zginął w wypadku samochodowym w 1955 r., za sprawą nowoczesnych technologii "zagra" w nowym filmie. Pomysł na wskrzeszenie legendy kina budzi wiele kontrowersji.
James Dean wystąpił tylko w trzech filmach: "Buntowniku bez powodu", "Na wschód od Edenu" i "Olbrzymie". To jednak wystarczyło, by stał się ikoną Hollywood. Niespodziewanie, 64 lata po śmierci gwiazdora, jest szansa, że zobaczymy Jamesa Deana w czwartym filmie.
Komputerowa kreacja aktora pojawi się w filmie "Finding Jack", którego akcja rozgrywa się podczas wojny wietnamskiej. To adaptacja powieści Garetha Crockera pod tym samym tytułem z 2015 r. Opowiada ona o mniej znanym aspekcie konfliktu w Wietnamie. Żołnierzom amerykańskim podczas misji pomagały wyszkolone psy, ale gdy Amerykanie zaczęli wycofywać się z Wietnamu, zapadła decyzja, że psy zostaną tam i nie wrócą do domu. To wzbudziło sprzeciw niektórych żołnierzy, w tym głównego bohatera opowieści.
Awatar Deana wcieli się w drugoplanową postać o imieniu Rogan. Produkcja filmu rozpocznie się 17 listopada. Jego premiera planowana jest na Dzień Weterana (11 listopada) w 2020 roku.
Producenci filmu otrzymali od rodziny prawa do wykorzystania wizerunku Deana. Współreżyser "Finding Jack" Anton Ernst stwierdził w komunikacie prasowym: "Czujemy się bardzo zaszczyceni, że jego rodzina nas wspiera i podejmiemy wszelkie środki ostrożności, by zapewnić, że jego spuścizna - jako jednej z największych gwiazd filmowych w historii - pozostanie nienaruszona". Przyznaje, że rodzina Deana postrzega ten projekt jako jego czwarty film, którego nigdy nie nakręcił.
Ten eksperyment z wizerunkiem nieżyjącego aktora wywołał w Hollywood falę oburzenia. "Może zlecimy komputerowi, by namalował nam nowy obraz Picassa albo skomponował kilka piosenek Lennona" - komentuje na Twitterze aktor Chris Evans. "Ta sytuacja to bardzo niebezpieczny precedens" - zauważyła na Twitterze córka Robina Williamsa, Zelda.