Reklama

Jak uczył boksu Russella Crowe'a

"Musiałem mocno się pilnować, aby nie uszkodzić Russela Crowe'a" - tak kanadyjski bokser polskiego pochodzenia Artur Binkowski wspomina wspólne treningi ze słynnym australijskim aktorem.

38-letni Binkowski przygotowuje się na przedmieściach Toronto do walki w wadze ciężkiej z Krzysztofem Zimnochem. Ich pojedynek odbędzie się 19 października w kopalni soli w Wieliczce. W przeszłości fighter trenował z legendarnym Lennoksem Lewisem, a także uczył Crowe'a tajników boksu podczas kręcenie filmu "Człowiek ringu".

"Pracowaliśmy razem przez kilka miesięcy i nie ukrywam, że to były dla mnie bardzo trudne zadanie. To jest waga ciężka, w której często decyduje jeden cios. Musiałem mocno się pilnować, aby nie 'uszkodzić' Russella, który jak większość Australijczyków okazał się bardzo twardym rywalem. Co prawda kontaktów z Crowe'em nie utrzymuję, ale Australię jeszcze odwiedziłem i z pewnością to znakomite miejsce do życia" - powiedział PAP Life Binkowski.

Reklama

Urodzony w Nowej Zelandii Crowe wcześniej zdobył Oscara za pierwszoplanową rolę w filmie "Gladiator". Znakomite recenzje zebrał też za "Człowieka ringu". Film otrzymał trzy nominacje do Oscara, za najlepszy montaż, za najlepszą charakteryzację oraz dla najlepszego aktora drugoplanowego.

Crowe odtwarzał postać Jamesa J. Braddocka, który w latach dwudziestych ubiegłego wieku był znanym bokserem, zwanym "Buldogiem z Bergen". Jego karierę przerwało złamanie ręki. Szybko stracił licencję sportową i majątek, w końcu został bezrobotnym, nawet żebrakiem. Był jednak człowiekiem o niezwykle silnej woli. Dzięki niej umożliwiono mu walkę z Cornem Griffinem w 1934 roku w nowojorskiej Madison Square Garden. Braddock pokonał Griffina, a po roku był mistrzem świata wszechwag. Tytuł stracił w 1937 roku na rzecz słynnego Joe Louisa.

Griffina grał w filmie właśnie Binkowski. Jako kilkunastoletni chłopiec wyjechał on wraz z rodzicami z Bielawy do Kanady. Był amatorskim mistrzem tego kraju, reprezentował go także w igrzyskach olimpijskich w Sydney, gdzie dotarł do ćwierćfinału. Później przeszedł na zawodowstwo. Teraz szykuje się do przyjazdu do Polski i walki z Zimnochem.

"Z kamerami telewizyjnymi i fleszami fotoreporterów miałem wcześniej doświadczenie za sprawą sparingów ze znakomitym Lennoksem Lewisem. Dlatego na planie filmowym nie czułem się całkiem jak nowicjusz. Być może otrzymam jeszcze jakąś propozycję, a teraz czekam na potyczkę w Wieliczce. Zimnoch może być pewny, że go znokautuję" - stwierdził Binkowski.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy