Reklama

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową": Kiepska książka, świetny film

W czwartek, 2 kwietnia, mija 50 lat od kinowej premiery komedii Tadeusza Chmielewskiego "Jak rozpętałem drugą wojnę światową".

W czwartek, 2 kwietnia, mija 50 lat od kinowej premiery komedii Tadeusza Chmielewskiego "Jak rozpętałem drugą wojnę światową".
Marian Kociniak jako Franek Dolas w filmie "Jak rozpętaem drugą wojnę światową" /archiwum Filmu /Agencja FORUM

"W latach 60. mój pomysł nie spotkał się z aprobatą środowiska filmowego. Nikogo nie interesowały przygody Franka Dolasa. Bałem się, że ten film w ogóle nie powstanie. A szkoda, bo wtedy nikt nie zobaczyłby, jak świetnym aktorem jest Marian Kociniak" - mówił reżyser Tadeusz Chmielewski.

Reżyser Tadeusz Chmielewski początkowo widział w tej roli zupełnie kogoś innego. Sprytnego kanoniera miał zagrać... Wojciech Młynarski. "Był wtedy bardzo popularny - mówił reżyser. - Ubrałem go w mundur, wyglądał bardzo dobrze".

Kociniak otrzymał rolę w ostatniej chwili, niejako rzutem na taśmę. "Nie brałem udziału w zdjęciach próbnych. Reżyser wypatrzył mnie na deskach Teatru Ateneum, gdzie występowałem przez pół wieku" - opowiadał Marian Kociniak.

Reklama

Po spotkaniu z reżyserem aktor otrzymał nie tylko zapewnienie, że zagra Franka Dolasa w trzyczęściowej komedii "Jak rozpętałem drugą wojnę światową", ale też wyszedł z powieścią Kazimierza Sławińskiego "Przygody kanoniera Dolasa", na podstawie której powstał scenariusz. "Zabawne jest to, że reżyser lojalnie uprzedził mnie, że to kiepska książka, ale nasz film na pewno będzie świetny. I nie mylił się" - śmiał się Kociniak.

Oficjalnie film jest adaptacją powieści Sławińskiego, ale tak naprawdę w filmowej wersji z książki pozostało tylko nazwisko bohatera i kilka scen. Autor powieści co prawda bardzo chciał uczestniczyć w pisaniu scenariusza, jednak reżyser uznał, że nie nadają na tych samych falach. "Chciał na przykład, by Dolas miał na imię Piotr. Bo to byłby niby taki fajny żart, jakby we Francji wszyscy mówili do niego Pierdolas" - wspominał Chmielewski. Ostatecznie pisarz pozostawił reżyserowi wolną rękę.

Sukces filmu nie byłby jednak możliwy, gdyby nie doskonały scenariusz i postać Franka Dolasa, brawurowo zagrana przez Mariana Kociniaka. "Franek był mi bardzo bliski. Uśmiechnięty, zaradny, urodzony optymista. Nigdy nie załamywał rąk" - przyznawał aktor.

"Ta rola jednak była moim przekleństwem, bo nikt nie pamięta już moich dokonań teatralnych, a Franka kochają kolejne pokolenia widzów. Nawet czwórka moich wnucząt jest ze mnie dumna. Mnie cieszy też to, że ludzi nadal śmieszą powiedzonka Franka Dolasa: 'Ludzie ,zwariowałem, pieniądze rozdaję', 'Rany Julek, znowu narobiłem bigosu', czy 'Za mną bracie nie zginiesz, bo ja jestem dziecko szczęścia'" - dodawał Kociniak.

Nie wszyscy wiedzą, że podczas trwającej niemal rok realizacji filmu zdarzały się momenty, gdy Kociniak myślał, że zrezygnuje z roli. "Na statku w Jałcie uległem nieszczęśliwemu wypadkowi, który unieruchomił mnie na ponad miesiąc. Nie mogłem chodzić, ani nawet stać. W szpitalu w Odessie lekarze zamiast postawić mnie na nogi, tak mnie leczyli, że bałem się, iż mnie uśmiercą, np. zarazili mnie półpaścem" - ujawnił Kociniak.

Chociaż film został podzielony na trzy ponad godzinne części, to tyle lat po emisji jego twórcy nadal czują pewien niedosyt.

"Chociaż jestem dumny z tej serii, to tak po prawdzie historia powinna mieć swój finał w Berlinie. Skoro Franek rozpętał wojnę, powinien ją też zakończyć" - tłumaczył Tadeusz Chmielewski. "Obawiam się, że wtedy musielibyśmy nakręcić jeszcze jedną część. Mnie odpowiada, że Franek kończy swoją wędrówkę w Polsce, w ramionach mojej bohaterki Teresy. Wrócił do Polski, zakochał się w atrakcyjnej dziewczynie, czego chcieć więcej" - dodała Joanna Jędryka.

W 2000 roku Studio Filmowe OKO wraz z Telewizją Polsat postanowiło stworzyć kolorową wersję filmu Chmielewskiego. Wg danych TNS OBOP z 2008 roku "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" to zdecydowany lider wśród najczęściej powtarzanych w telewizji filmowych hitów. W ciągu dekady 1998-2008 wyemitowano go aż 34 razy! Drugi w zestawieniu "Kevin sam w domu" zanotował w tym czasie marne 14 emisji.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy