Reklama

Jadwiga Smosarska: Ta mała będzie gwiazdą

Całe życie marzyła o wielkich rolach w teatrze, ale karierę zrobiła, występując w filmach. Mimo że zgadzała się grać tylko w dwóch produkcjach rocznie. Jadwigę Smosarską pieszczotliwie zwano Jadzią, a tytułowano królową polskich ekranów.

Całe życie marzyła o wielkich rolach w teatrze, ale karierę zrobiła, występując w filmach. Mimo że zgadzała się grać tylko w dwóch produkcjach rocznie. Jadwigę Smosarską pieszczotliwie zwano Jadzią, a tytułowano królową polskich ekranów.
Została aktorką, ale początkowo Jadwiga Smosarska chciała być baletnicą /REPORTER /East News

Choć nazywano ją gwiazdą, nigdy nie "gwiazdorzyła". Piękna, skromna, utalentowana i pracowita - udowodniła, że można osiągnąć sukces bez skandali i głośnych romansów. - Jej siła polegała na tym, że była naturalna, nikogo nie udawała - opowiadała o starszej koleżance Nina Andrycz.

Wielką karierę młodziutkiej wówczas Jadzi przepowiedział... adwokat. Podczas wizyty w domu koleżanki z pensji, dziewczyna spotkała sędziwego prawnika. - Ten pan potrafi wróżyć - szepnęła jej przyjaciółka. W tym momencie senior odwrócił się w stronę Smosarskiej i powiedział: "Ta mała będzie artystką". - Zrobiło mi się gorąco i pomyślałam: skąd on wie, że ja chcę być baletnicą? Bo takie były moje pierwsze marzenia o scenie - wspominała później aktorka.

Reklama

Jego słowa szybko się urzeczywistniły. 15-letnia Jadwiga zauroczyła się aktorem Juliuszem Osterwą. Pod wpływem tego afektu cztery lata później została podopieczną swojego idola i zadebiutowała na scenie. Artysta co prawda nie odwzajemnił jej uczucia, ale w saloniku aktorki przez wiele lat stało jego zdjęcie z dedykacją: "Jadzi Smosarskiej, uczennicy i koleżance".

O innych wybrankach jej serca niewiele wiadomo - gwiazda unikała rozgłosu. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że stale otaczało ją grono wielbicieli. Jednym z nich był słynny Jan Kiepura. Śpiewak, gdy dowiedział się, że aktorka przyjedzie do Krynicy, natychmiast kupił bilety na jej występ. Na przedstawienie zabrał ze sobą przyjaciela - inżyniera Zygmunta Protassewicza. Tak Jadwiga poznała swojego przyszłego męża.

- Pokazując na mnie paluszkiem, zapytała zalotnie: "A kto to jest ten pan?". Kiepura powiedział, że to inżynier, który buduje jego willę "Patria". "A ja też mam plac przy ulicy Naruszewicza w Warszawie i chcę się budować. Może podejmie się pan tego". Oczywiście zgodziłem się i tak się to zaczęło - opowiadał po latach pan Zygmunt.

Ich zaręczyny też nie należały do typowych. To gwiazda oświadczyła się swojemu wybrankowi. - Powiedziała, że ceni moje zalety i choć zna wielu przystojnych i wartościowych mężczyzn, zdecydowała się wyjść za mnie - wspominał Protassewicz. W 1935 r. wzięli ślub. Cztery lata później, w obawie przed wojną wyjechali z Polski.

W przeciwieństwie do wielu innych gwiazd Jadwiga Smosarska bardzo ceniła swoich fanów. - Miałam coś najważniejszego w życiu aktora: wielką ludzką sympatię - wyznała kiedyś. Mimo to sława ją męczyła i... sporo kosztowała. - Najgorzej wychodzę na mej popularności w sklepach. Często liczą mi za ten sam przedmiot drożej niż komuś innemu. Nieraz zapytują towarzyszące mi osoby: "Jakie uderzające podobieństwo do Smosarskiej! Czyżby to ona?". Zdarza się, że zwracają się do mnie samej z tym pytaniem. Odpowiadam: "Doprawdy wiele osób już mi mówiło o tym moim podobieństwie do Smosarskiej" - zdradziła w jednym z wywiadów.

Choć dla wielbicieli była niekwestionowaną królową polskiego ekranu, to już krytycy nie byli dla niej tak łaskawi. Antoni Słonimski pisał o jej kreacji w "Iwonce": "Panna Smosarska bardzo ładna, ale jej uroda nie ma nic do powiedzenia w kinematografii". Równie uszczypliwy był jeśli chodzi o "Trędowatą": "To nie jest krok postawiony naprzód, ale wielki bieg sztafetowy w tył".

Za to jej rola w "Barbarze Radziwiłłównie" z 1936 roku została doceniona zarówno w kraju, jak i za granicą. Otrzymała wyróżnienie na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. A dwa lata później Jadwiga Smosarska otrzymała Złoty Krzyż Zasługi "w uznaniu zasług położonych na polu krzewienia polskiej kultury filmowej".

Monika Ustrzycka

Kurier TV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy