Reklama

"Ja, Frankenstein": Samotne monstrum

Odwieczny konflikt ras starszych niż ludzkość, nieśmiertelne monstrum wytrenowane w sztukach walki, 666 upadłych aniołów i megakorporacja z centralą na dnie piekła. Wszystko to czeka na widzów w zrealizowanej w technologii IMAX superprodukcji "Ja, Frankenstein".

Reżyser widowiska Stuart Beattie w rozmowie z serwisem IGN zdecydował się ujawnić kilka szczegółów na temat fabuły i realizacji projektu. I wiele wskazuje na to, że fani filmu "Van Helsing", serii "Underworld" i miłośnicy epickich gier wideo mogą zacząć odliczać dni do 24 stycznia 2014 roku, kiedy "Ja, Frankenstein" zagości na polskich ekranach.

"Ja, Frankenstein" zaczyna się tam, gdzie kończy się książka Mary Shelley" - wyjaśnia Beattie. "Doktor Frankenstein umiera, a Monstrum niesie jego zwłoki poprzez ośnieżone stoki. Szuka miejsca, by zapewnić im godny pochówek. Tak rozpoczyna się nowy rozdział znanej wszystkim historii".

Reklama

W tytułową istotę wcielił się nominowany do Złotego Globu Aaron Eckhart, czyli niezapomniany Harvey Dent z "Mrocznego Rycerza". Jego bohater od ponad 200 lat żyje samotnie w cieniu ludzkiej cywilizacji. Obdarzony ogromną siłą i wytrzymałością, wytrenowany w sztukach walki, broni naszego gatunku przed zakusami istot rodem z najgorszych koszmarów.

"Monstrum Frankensteina, w filmie noszące imię Adam, jest istotą nieco samolubną, a na pewno bardzo samotną. Od dekad żyje z obsesją towarzysza, bliskiej osoby, z którą mógłby spędzić wieczność. Obiecał mu ją zmarły 'ojciec', ale odszedł nie dotrzymawszy słowa" - tłumaczy Beattie.

Nieoczekiwanie i wbrew swojej woli Adam zostaje uwikłany w odwieczną wojnę pomiędzy dwoma klanami nieśmiertelnych. Choć obie frakcje chcą odkryć sekret jego zmartwychwstania, mają skrajnie różną motywację. "Jest to epickie starcie pomiędzy Gargulcami i Demonami. Ci pierwsi reprezentują dobro. Zostali stworzeni przez Archaniołów, by strzec naszego gatunku. Istnieją od setek, setek lat" - opowiada Beattie. - "W naszej koncepcji wszystkie statuy, które zdobią wiekowe budynki są żywe i w dowolnej chwili mogą transformować się w ludzką formę. Trwają jednak w kamiennej postaci i wypatrują Demonów".

"A tym przewodzi książę Naberius (Bill Nighy), który eksperymentując na duszach Demonów pragnie stworzyć w swojej fortecy armię nieumarłych. Naberius jest jednym z 666 aniołów, którzy u zarania dziejów podążyli za Szatanem, gdy ten został wygnany z Nieba" - mówi reżyser.

"Aby zabić Demona, potrzeba broni poświęconej sekretnymi symbolami Gargulców. Śmierć Demona wywołuje eksplozję, która wyrywa z jego ciała duszę i przenosi ją z powrotem do piekła, gdzie zostaje uwieziona na zawsze. Ten motyw jest w pewien sposób nawiązaniem do eksplodujących klatek piersiowych z serii 'Obcy'" - uśmiecha się Beattie.

"Wybieranie broni dla Adama było interesującym zagadnieniem" - rozwija temat twórca "Ja, Frankenstein". - "Szukałem nietypowych rozwiązań, zdolnych wyróżnić akcyjne sceny z naszego obrazu. Czegoś innego od oglądanych wszędzie strzelanin, pościgów samochodowych i bijatyk. To doprowadziło mnie do pomysłu na walkę bronią białą. Użycie oręża jest jednak trudne i wymaga dla aktorów sporego wysiłku. Aaron był jednak gotowy na poświecenie. Mając jego zgodę, postawiłem na filipińskie kije Kali. Uznałem, że właśnie taką broń wybrałoby Monstrum; prostą, ciężką i brutalną, na swój sposób odpowiadającą jego naturze. Aby należycie się przygotować, Eckhart trenował codziennie przez ponad pół roku".

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ja, Frankenstein | Frankenstein
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy