Reklama

Ignacy Gogolewski: Ojca widział tylko raz

Ignacy Gogolewski twierdził, że ma talent, szczęście i odporność nosorożca. O urodzie i powodzeniu u kobiet skromnie nie wspominał.

Ignacy Gogolewski twierdził, że ma talent, szczęście i odporność nosorożca. O urodzie i powodzeniu u kobiet skromnie nie wspominał.
Ignacy Gogolewski to legenda polskiego aktorstwa /Mariusz Grzelak /Reporter

W domu jego dzieciństwa nad drzwiami kuchni wisiała dyscyplina. Nie używano jej często - wystarczyła groźba i surowe spojrzenie babki, by przywołać do porządku małego Inka. W Ciechanowie, gdzie przyszedł na świat w 1931 r., z racji anielskiego wyglądu i jasnych lnianych włosów, brany był często za dziewczynkę, ale w Otwocku, dokąd ściągnęła ich w końcu lat 30. siostra matki, był już prawdziwym łobuziakiem.

Co zapamiętał z dzieciństwa? Rodzinne ciepło i ciężką pracę próbującej utrzymać ich gromadkę mamy. Oraz biedę, szczególnie dotkliwą w trudnym wojennym czasie. "Gdyby nie babka, która zmagazynowała dwa wory sucharów, nie wiem, co by z nami było. Robiło się z nich zupę na śniadanie, obiad i kolację. Później organizowała gliniany razowiec, na który kładłem marmoladę z buraków" - wspominał. W pamięci utkwiły mu też wyprawy pod bombami po mięso z nielegalnego uboju i Niemiec, chcący zastrzelić go w sadzie, w którym kradł jabłka.

Reklama

Nie ucałował dłoni

Dziecięce wspomnienia pana Ignacego zawierają jeszcze barwne opowieści o eksperymentach z niewybuchami (koledzy zginęli), granatami (wykpił się prochem pod skórą), zabawie pod ostrzałem z samolotu (ciało przyjaciela zabrała potem jego matka) i trudach podziemnej edukacji. Znacznie mniej w nich tego, co zostanie w nim na całe życie: wstydu. "Ja jestem cały złożony z kompleksów" - przyzna kiedyś w rzadkiej chwili szczerości.

Czego się wstydził? Wielu rzeczy, choćby niedostatku. "Mój pierwszy bal przestałem pod ścianą, ponieważ szmaciane buty, które miałem na nogach, były z tyłu strasznie wystrzępione". Kiepskiego wykształcenia i braku ogłady. "Jestem inteligentem z powojennego awansu" - mówił i wyjaśniał, że charakterystycznej mazowieckiej wymowy pozbył się dopiero w szkole teatralnej.

Ale nade wszystko ciążyło mu piętno nieślubnego pochodzenia. Kilkanaście pierwszych lat życia nosił nazwisko mamy: Zawada. Ojca nie znał, ale wiedział, że jest nim Piotr Gogolewski, starszy od jego matki o blisko cztery dekady właściciel majątku, w którym pracowała jako nastolatka. Choć obdarzony gromadką prawowitych dzieci ziemianin nie interesował się jego losem, pani Helena powtarzała synowi, by nigdy nie mówił złego słowa o ojcu. Więc nie mówił, a co myślał, wie tylko on sam.

Spotkali się raz, w 1947 roku. Jak do tego doszło, pan Ignacy nie zdradza, ale ponoć listownie zażądał od rodzica uznania swego istnienia. "Podał mi dłoń i wydawał się zdziwiony, że jej nie ucałowałem. Przez całą rozmowę zachowałem suchy ton, bo dla mnie to było spotkanie obcych ludzi. I chociaż w jego mniemaniu zachowałem się arogancko, to pojechał do Warszawy, gdzie mieścił się Urząd Stanu Cywilnego, by skrobnąć pismo, w którym uznał swoje ojcostwo" - wspominał aktor.

Odtąd nazywał się Gogolewski, ale nie była to jedyna zmiana w jego życiu. Musiał zdecydować, kim chce być. Katecheta namawiał go na seminarium, babka chciała, by został ślusarzem, a on, choć wyniki w szkole na to nie wskazywały, pragnął się dalej uczyć. "Mama, w jakimś akcie rozpaczy, dała mi 100 zł, bym zapłacił wpisowe do gimnazjum" - opowiadał.

Skończył liceum, gdzie polonista co miesiąc prowadzał klasę do teatru, i został młodszym referentem w Ministerstwie Budownictwa. Myślał o architekturze, ale "przypadkiem" trafił na egzamin do szkoły teatralnej. Choć nie miał przygotowanej żadnej recytacji i nawet nowego, wciąż obco brzmiącego nazwiska nie potrafił powiedzieć głośno i wyraźnie, jakimś cudem zdał. Szkoła dała mu zawód i rodzinę. Ten pierwszy - na całe życie. Tę drugą - na 10 lat.

Wyszedł "po papierosy"

"Byłam na pierwszym roku PWST, Inek na trzecim - wspominała Katarzyna Łaniewska, pierwsza żona aktora. - Piękny, wysportowany, miał duże powodzenie. Połączyła nas miłość i sport, byliśmy pingpongową parą". Dwa lata później wzięli ślub, zamieszkali u jej mamy. - "Dostałam w posagu stół, krzesła. Inek przyszedł z walizką, w której miał niebieską koszulę i drugą w czerwoną kratę  i piękne prześcieradło". W zatłoczonym mieszkaniu swych ról musiał się uczyć w łazience.

Szybko awansował w teatralnej hierarchii. Gdy jako 23-latek zagrał brawurowo stawa w "Dziadach", dostał podwyżkę na 2,5 tys. złotych. Jego kolega glazurnik z Otwocka wyciągał co prawda cztery razy więcej, ale Gogolewski i tak był zadowolony. Tym bardziej, że przyznano mu mieszkanie przy Hożej, blisko SPATiF-u. Akurat na czas, bo na świat przyszła córka Agnieszka.

Prowadzili dom otwarty. "Obecność u nas Dygata, Horawianki, Holoubka, Voita należała do codziennego kanonu. Była wódka, kanapki. Były brydże, były pokery, przyjęcia, spotkania po premierze i po spektaklu" - opowiadał aktor, chwaląc się przy okazji, że chodził z dzieckiem na spacer, zmieniał pieluchy i do perfekcji opanował smażenie jajecznicy.

"Powoli dorabialiśmy się, po raz pierwszy wyjechaliśmy za granicę na Węgry, potem była Jugosławia, Bułgaria no i po tejże Bułgarii Inek nie wrócił już na piąte piętro przy Hożej. Wyszedł po papierosy i zatrzymał się na pierwszej klatce u sąsiadki" - wspominała jego żona. Sąsiadką była Irena Dziedzic - nie pierwsza i nie ostatnia z długiego korowodu pięknych i charakternych pań, przewijających się przez życie artysty. Po dwóch latach zostawił i ją, ale związek ten kosztował go wiele, zapłacił za niego utratą części rodzinnych i towarzyskich relacji.

Wysoką cenę miały także inne jego romanse. Jeden z nich, z rudowłosą urzędniczką Ministerstwa Kultury, zaowocował w 1975 r. narodzinami syna Tadeusza, który, mimo starań aktora, nie chciał z ojcem utrzymywać kontaktów. Znajomość z Joanną Rawik zakończyła się samobójczą próbą piosenkarki. Szczęścia nie przyniosło panu Ignacemu także drugie małżeństwo.

Nikt nie ocalał

Jego wybranką została inna urzędniczka Ministerstwa Kultury - Marina Niecikowska. Byli ze sobą niemal rok, nim zdecydowali się na ślub. Trzy miesiące później, 16 marca 1978 r., gdy pan Ignacy szykował się do teatru, usłyszał w radiu informację o katastrofie lotniczej w Bułgarii. Na pokładzie samolotu, który roztrzaskał się chwilę po starcie z Sofii, była jego żona...

Na pewien czas wyłączył się z życia. "Powiedziałem kolegom: pozwólcie mi zostać samemu ze sobą. Dajcie mi urlop bezpłatny, bo chcę być sam" - mówił w wywiadzie-rzece. I dodawał, że wspomina żonę codziennie. Wielkiemu aktorowi niełatwo jednak wycofać się i "zginąć w tłumie", gdy niemal każdy przechodzień rozpoznaje jego twarz.

Ogromną popularność przyniosły panu Ignacemu role w Teatrze Telewizji oraz filmowe, głównie Antka Boryny z "Chłopów" (1973 r.). On sam, choć dumny ze swego dorobku, starał się nie uchodzić za zarozumialca. "Przyszedł taki moment, kiedy wydawało mi się, że wszyscy mnie rozpoznają - opowiadał z humorem. - Wszedłem do kawiarni i poprosiłem o kawę. Słyszę, jak kelnerki przekomarzają się między sobą: 'To ten! To nie ten! Mówię ci, to on!'. Przekonany byłem, że to przejaw mojej popularności. Wtedy podeszła jedna z nich i zapytała: 'Czy to pan w ubiegłym tygodniu wpisał się nam do książki życzeń i zażaleń?'".

Jego prywatny rejestr zażaleń, do którego wpisywała się rodzina, udało mu się na szczęście w dużym stopniu wyczyścić. Po latach bolesnych nieporozumień nawiązał doskonałe stosunki z córką i wnukami ("Agnieszka umiała wznieść się ponad nasze żale, pretensje i konflikty" - podkreślał jej zasługi w trudnym dziele porozumienia) i byłą żoną, z którą przyjaźnie gawędzi podczas rodzinnych i towarzyskich spotkań.

Sam od wielu lat pozostaje w nieformalnym, ale stabilnym związku z Ewą Kwiecień, którą poznał kiedyś w Teatrze Śląskim. "Ewa jest silna, tak silna, że czasami nie mogę sobie dać z nią rady" - mówił z uznaniem, i dodawał samokrytycznie: "Cierpliwie znosi moje humory i chimery, tylko czasem popłacze się, gdy już naprawdę jestem nie do wytrzymania". Łączy ich fascynacja filmem i teatrem, zamiłowanie do wędkowania i, mimo wieku i kłopotów ze zdrowiem, pasja życia.

MD

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Ignacy Gogolewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy