Reklama

Hugh Grant: Skandale mu służą?

O brytyjskim amancie znowu głośno. Kolejna afera z jego udziałem stanowi koronny dowód na to, że gwiazdor komedii romantycznych poza ekranem rzadko kieruje się porywami namiętności.

To nie jest człowiek, który mógłby żyć z kimkolwiek w stałym związku - stwierdziła cierpko Jemima Khan, jedna z wielu kobiet, które w ciągu minionych lat pojawiały się u boku Hugh Granta. I wygląda na to, że ma rację. Wydarzenia ostatnich dni potwierdzają, że wierność nie jest pojęciem, którym filmowy przystojniak zaprzątałby sobie przesadnie głowę.

Gdy we wrześniu 2011 roku gwiazdor "Notting Hill" został ojcem, była to wiadomość tyleż zaskakująca, co podnosząca na duchu. Wydawało się, że brytyjski "wieczny kawaler" nareszcie zmężniał i postanowił się ustatkować. Nieistotne, że córeczka Tabitha Xalo Xi była tak naprawdę owocem "przelotnego romansu" (jak sam to uroczo określił) aktora z młodszą o 20 lat chińską modelką Tinglan Hong. Ważne, że Hugh dzielnie łożył na utrzymanie dziecka i dokładał starań, by jego matce pod względem materialnym niczego nie zabrakło.

Reklama

Wizja szczęśliwej rodzinki z Grantem w roli patriarchy nabrała nowego kształtu w lutym roku 2013, gdy na świat przyszedł synek aktora i Tinglan, Felix Chang. I wszystko byłoby pięknie, gdyby wścibscy dziennikarze nie doszukali się prawdziwej bomby: we wrześniu 2012 roku (czyli zaledwie na kilka miesięcy przed Feliksem) urodziło się kolejne dziecko Hugh Granta! Trudno może mówić w tym przypadku o potomku z nieprawego łoża, jako że aktor nigdy nie wziął ślubu z Tinglan Hong. Ale nie zmienia to zasadniczego faktu, że matką maleństwa jest inna kobieta, szwedzka producentka telewizyjna Anna Elisabet Eberstein. Całą sprawę udało się tak długo utrzymać w tajemnicy, ponieważ w akcie rejestracyjnym dziecka dopiero niedawno pojawiło się imię i nazwisko ojca: Hugh John Mungo Grant.

Nietrudno się domyślić, że media plotkarskie mają w tej chwili używanie. Brytyjskie tabloidy nienawidzą Granta, odkąd ten został rzecznikiem kampanii na rzecz kontroli prasy, a w swoim czasie przyczynił się także do upadku bulwarowej gazety "News of the World". W 2011 roku aktor odbył rozmowę z byłym pracownikiem redakcji, który przyznał, że dziennikarze w pogoni za informacjami imali się nieuczciwych praktyk. Podsłuchiwanie telefonów komórkowych, nielegalny dostęp do poczty głosowej, łapówki wręczane policjantom i politykom - takie zabiegi były na porządku dziennym. Hugh Grant bez wiedzy rozmówcy nagrał jego wynurzenia, a potem je upublicznił. Gigantyczna afera wokół "News of the World" doprowadziła do zamknięcia pisma założonego w 1843 roku (!).

Filmowy premier z "To właśnie miłość" z pewnością nie płakał po rozwiązaniu redakcji. Jej pracownicy zdążyli mu zaleźć za skórę prawie 20 lat temu, rozpisując się z wyjątkową lubością o skandalu z udziałem aktora i czarnoskórej prostytutki Divine Brown. Opublikowali z nią nawet specjalny wywiad, nie mówiąc o specjalnej sesji fotograficznej na okładkę! Jak na ironię, niegdysiejszy wybryk aktora i damy lekkich obyczajów, zamiast im zaszkodzić, tylko wyszedł obojgu na dobre. Divine zarobiła krocie na medialnych wystąpieniach i dziś mieszka w luksusowej willi nieopodal Beverly Hills. Z kolei kariera amanta po aresztowaniu w Los Angeles nabrała rozpędu; Hugh zaczął kręcić hit za hitem: "Notthing Hill" (1999), "Dziennik Bridget Jones" (2001), "Był sobie chłopiec" (2002), "To właśnie miłość" (2003)... Kinomani, nie tylko w Wielkiej Brytanii, szybko wybaczyli swojemu ulubieńcowi nieobyczajny wyskok.

Wygląda na to, że tym razem również może mu się upiec. Choć opinie krytykantów wciąż przeważają, obrońcy aktora coraz śmielej zabierają głos. Przypominają o kilku sprawach, które mogły umknąć publicznej uwadze. Po pierwsze, gwiazdor nie wyparł się swoich dzieci i łoży niemałe sumy na ich utrzymanie. Po drugie, mamusie również nie narzekają na biedę: Tinglan Hong (która, zanim poznała Granta, pracowała jako kelnerka w chińskiej restauracji) mieszka w posiadłości wartej 1,5 miliona funtów, Anna Eberstein - w willi wartej 3 miliony. Za obydwa domy zapłacił oczywiście Hugh. No i po trzecie: aktor żadnej z pań nie robił złudzeń, że to z nią zamierza spędzić resztę życia. Są dorosłe i zdawały sobie sprawę, z jakiego typu mężczyzną mają do czynienia. Może to wątła linia obrony. Ale nie zdziwmy się, jeśli niedługo kariera Granta ponownie ruszy z kopyta. Nic tak nie podsyca sławy, jak dobry skandal.

KLC

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Telemax
Dowiedz się więcej na temat: Hugh Grant
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy