Hollywood w kryzysie? Źle się dzieje w box office. Pattinson uratuje kino?
Za nami najważniejsza noc filmowa w roku. Choć tegoroczni laureaci Oscarów udowadniają, że przemysł filmowy ma się dobrze, nie można tego samego powiedzieć o kinie. Hollywoodzki box office zalicza sromotną klapę finansową, a sytuację ratuje jedynie nowy "Kapitan Ameryka". Czy nadchodzące premiery zdołają odwrócić niepokojącą sytuację?
Choć oczy całego świata były tej nocy zwrócone na Los Angeles, gdzie odbyła się 97. gala wręczenia Oscarów i zdawało się, że wszystko w fabryce filmowej jest w porządku, to najnowsze dane mówią same za siebie. Hollywood przeżywa jeden z najgorszych weekendów box office w ostatnich latach. Brak wielkich premier sprawił, że wpływy z biletów ledwo przekroczyły 53 miliony dolarów, co oznacza dramatyczny spadek w porównaniu do poprzednich lat.
W zeszłym roku sytuację ratowała 2. część "Diuny", wokół której było głośno na wiele miesięcy przed kinową premierą. To sprawiło, że ludzie tłumnie szli do kin, by sprawdzić, czy produkcja jest warta uwagi, którą dostała. W tym roku nie dość, że nie trafiła jeszcze na srebrny ekran historia, która wywołała szereg światowych dyskusji, to nawet nowość Marvela ledwo utrzymuje się na powierzchni.
"Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat" zadebiutował 14 lutego w ponad 4 tys. kin. Twórcy dysponowali budżetem 380 milionów dolarów. Po blisko trzech tygodniach od premiery, filmowi nie udało się zarobić nawet 200 milionów. W miniony weekend, choć utrzymał się na pozycji lidera pod względem zarobków, dorzucił do swojej skarbonki zaledwie 15 milionów. To nie tylko oznacza, że sam Marvel coraz gorzej sobie radzi, ale wskazuje również na spadek zainteresowania oglądaniem filmów w kinie.
Wśród nowości jedynie dramat "Last Breath" zdołał przebić się do czołówki, debiutując na drugim miejscu z wynikiem 7,8 miliona dolarów.
Czy nadchodzące premiery, w tym "Mickey 17" z Robertem Pattinsonem, zdołają odwrócić ten niepokojący trend? Krytycy nie są do tego przekonani, ponieważ "Mickey 17" to ryzykowny projekt, a nie gwarantowany hit.
Film, choć wyreżyserowany przez uznanego Bong Joon-ho ("Parasite"), ma kilka problemów. Wystarczy wspomnieć, że fabuła może okazać się byt niszowy konceptem. Nieco filozoficzne i ambitne science fiction miewa trudności ze zbawieniem do kin masowej widowni. Poza tym dystrybutor filmu nie prowadzi agresywnej kampanii, a trailer nie wywołał wielkiego poruszenia.
"Mickey 17" może być dobrym dziełem, ale w pojedynkę nie udźwignie całej branży kinowej. Fani kinowych emocji z niecierpliwością wyczekują więc premiery, która na nowo przyciągnie tłumy.
ZOBACZ TEŻ:
Oscary 2025: Pięć Oscarów dla "Anory", aż cztery dla Seana Bakera