Reklama

"Hi way": Pierwsze opinie

Kabaret Mumio najpierw twardo trzymał się sceny, później zajął się reklamą. W obu przypadkach odniósł sukces. Jak natomiast zaprezentuje się debiut kinowy Jacka Borusińskiego? Długo oczekiwana premiera "Hi way" już w środę, 3 maja. Poznajmy pierwsze opinie recenzentów po obejrzeniu filmu.

"Trupa Mumio świetnie zaistniała na scenie i w reklamie. Niestety, film - "Hi way" Jacka Borusińskiego - już im tak dobrze nie wyszedł.

Dlaczego?".

"Najprościej byłoby odpowiedzieć, że Mumio sprawdza się w krótkich formach, że ich abstrakcyjnemu poczuciu humoru najlepiej służą żarty ledwie zamarkowane - jakieś przerwane w pół zdanie, jakaś przeciągnięta pauza, jakiś purnonsens pozornie bez puenty. A tymczasem kino potrzebuje konkretu - z wyraźnym początkiem, środkiem i końcem. Źle znosi uniki, nawet najinteligentniejsze".

Reklama

"Główną słabością "Hi way" wcale nie jest to, że mamy tu do czynienia ze zbiorem skeczy luźno nanizanych na wątłą oś fabularną. Sęk w tym, że nie każda z tych historii opiera się na pomyśle, który jest w stanie ją udźwignąć. Udało się to w przypadku anegdoty o jedzerze - to taki nowy fach, więcej szczegółów nie zdradzę. Choć można się spierać, czy z tego zabawnego pomysłu wyciśnięto wszystko, co wycisnąć się dało. W innych historyjkach szybko dochodzi do wyeksploatowania pomysłu. I co wtedy?".

"Problem drugi to mieszanina stylów. W "Hi way" Mumio połączyło swoje subtelne dowcipy (w 100 proc. wystylizowane) z obrazkami trochę jak z Piwowskiego i wczesnego Formana - weź naturszczyka, postaw go przed kamerą i pozwól, by przejął się swoją tu obecnością. Wtedy wszystko, co powie ze śmiertelną powagą, zabrzmi niezwykle komicznie. Pierwszy patent jest niezły, drugi też, ale razem jakoś się nie kleją".

"Po trzecie - Mumio zwiodła na manowce nadmierna ambicja. Im nie wystarczyło zrobienie komedii. Postanowili przy okazji poeksperymentować, sprawdzić, jakie są i gdzie są granice tego gatunku".

Jacek Szczerba, "Gazeta Wyborcza"

"Co można powiedzieć o "Hi way'u"? Esencja humoru reprezentowana przez katowickich satyryków? Filmowa wariacja zapaleńców, amatorów? A może przewrotne, nie podchodzące pod znane kanony i reguły dojrzałe kino, inteligentnych artystów?"

"Jeśli pokusimy się o stwierdzenie, że to sukces, to z pewnością dlatego, że obraz Borusińskiego daje naprawdę wiele dróg interpretacji i spostrzeżeń. Chociaż na pierwszy rzut oka jest to film o niczym, to jednak treści w nim więcej niż się to mogło wydawać.W każdym razie jest to rozrywka z drugim dnem. Rozpoznawalne twarze Borusińskiego i Basińskiego dodają temu projektowi niewątpliwie kolorytu, ale panowie są naprawdę zabawni, więc od tej strony zarzutów żadnych mieć nie można".

"Razić jedynie może fabularna pustka, ale widać taką autor przyjął konwencję do czego miał absolutne prawo. Godząc się na to można otrzymać półtorej godziny niegłupiej w sumie zabawy, a przecież o to w tym wszystkim chodzi. Pierwsze koty za płoty z bramą otwieraną na pilota, i raczej na plus".

Artur Cichmiński, "Stopklatka"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy