Harrison Ford żegna się z Indianą Jonesem, ale nie myśli o emeryturze
Czekający na premierę film "Indiana Jonesi artefakt przeznaczenia" jest pożegnaniem Harrisona Forda z postacią słynnego paleontologa, ale 80-letni aktor zapewnia, że ani myśli o aktorskiej emeryturze. "Nie czuję się zbyt dobrze, gdy nie mam pracy. Kocham pracować. Kocham być użytecznym" - zapewnił w programie Who’s Talking to Chris Wallace?”.
Harrison Ford w rozmowie z Chrisem Wallace'em podkreślił, że jednym z powodów, dla których zgodził się powrócić po raz ostatni do roli Indiany Jonesa, była chęć konfrontacji z własnym wiekiem.
"Nie ukrywać mojego wieku, ale wykorzystać go w opowiadaniu filmowej historii" - podkreślił aktor.
Ford dodał, że jego pożegnanie z Indianą Jonesem jest naturalną koleją rzeczy. "Czas dorosnąć" - zastrzegł. I doprecyzował, że "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" to rodzaj dojrzałej konkluzji całej serii, o jakiej marzył. "Nie żartowanie sobie z wieku, tylko uczynienie go czymś prawdziwym" - spuentował.
O tym, że "Indiana Jones i tarcza przeznaczenia" będzie "ostatnią odsłoną ukochanej franczyzy", producenci poinformowali już w maju.
Oznacza to, że nikt nie zastąpi 80-letniego obecnie Harrisona Forda w ikonicznej roli. Od dłuższego już czasu fani tej postaci otrzymywali zapewnienia, że w przyszłości nikt nie zastąpi tego aktora, żeby kontynuować słynną serię. Zdaniem producentów filmów Ford tak bardzo bowiem kojarzy się z postacią Indiany Jonesa, że wraz z jego przejściem na emeryturę, na emeryturę przejdzie też grany przez niego archeolog.
Dzięki zastosowaniu najnowszej technologii filmowej w piątej odsłonie przygód archeologa Indiany Jonesa, "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia", zobaczymy Harrisona Forda dokładnie takiego jak wtedy, gdy w latach 80. wcielał się w tę postać po raz pierwszy. Sekwencje z cyfrowo odmłodzonym aktorem były ważne dla fabuły filmu, który rozpoczyna się retrospekcją.
O kulisach tworzenia efektów do filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" Ford opowiedział w rozmowie ze Stephenem Colbertem.
"Mieli taki program wyposażony w sztuczną inteligencję, który miał dostęp do każdego fragmentu nagrania z moim udziałem, jakie było w posiadaniu studia Lucasfilm. Nakręciłem dla nich całe mnóstwo filmów, mają więc całą bibliotekę nagrań łącznie z tymi, które nigdy nie zostały wykorzystane. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale wykorzystali moją prawdziwą twarz. Przykleili mi do twarzy takie małe kropki, ja coś mówiłem i już. To było fantastyczne!" - tłumaczy Ford.
Akcja filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" rozgrywać się będzie w 1969 roku, jednak jego scena otwierająca rozgrywać się będzie w 1944 roku. Indiana Jones po raz kolejny zmierzy się z nazistami. Sednem nowej części Indiany Jonesa ma być fakt, że za amerykańskim programem kosmicznym stali ludzie, którzy tuż po wojnie wyemigrowali z Niemiec do Stanów.
W pozostałych rolach w filmie wyreżyserowanym przez Jamesa Mangolda ("Logan: Wolverine") występują Phoebe Waller-Bridge, Thomas Kretschmann, Boyd Holbrook, Shaunette Renee Wilson, Toby Jones, Antonio Banderas oraz John Rhys-Davies.
Wiadomo, że kolejną kinową rolą Harrison Forda będzie wystąp w filmie "Captain America: New World Order", w którym wcieli się w postać generała Thaddeusa Rossa, zastępując zmarłego Williama Hurta.
Dla Harrisona Forda będzie to debiut w produkcji Kinowego Uniwersum Marvela. "Zrobiłem wiele rzeczy. Teraz chcę zrobić kilka rzeczy, których nigdy nie zrobiłem" - aktor tłumaczył powody przyjęcia roli w "Captain America: New World Order".
Aktor ma się pojawić także w drugim sezonie serialu "1923". Wciela się w nim w rolę Jacoba Duttona, który u boku żony Cary (Helen Mirren) prowadzi położone w Montanie ranczo Yellowstone. Jest przedstawicielem kolejnego już pokolenia Duttonów, który mieszka na tym ranczu i walczy z wrogami chcącymi je przejąć. "1923" jest bowiem kontynuacją serialu "1883", który był z kolei prequelem popularnego hitu platformy streamingowej Paramount+, serialu "Yellowstone" z Kevinem Costnerem w roli głównej.