Happy endu nie będzie...
Miłość to temat, którym kino karmi się od początku swojego istnienia. Dziś walentynki - święto zakochanych i podczas gdy zewsząd otaczają nas romantyczne ikony, my - nieco przekornie - postanowiliśmy skupić się tego dnia na filmach bez oczywistego happy endu. Smutnych, kontrowersyjnych, pouczających, a przede wszystkim dowodzących, że miłość niejedno ma imię.
Od 10 lutego w kinach oglądać można debiut fabularny Barbary Białowąs - "Big Love", opowiadający dramatyczną historię zakochanej pary. 16-letnia Emila (Aleksandra Hamkało) poznaje sporo starszego od niej Maćka (Antoni Pawlicki), który wprowadza ją w dorosłe życie. Niech nie zmyli was tytuł filmu - happy endu nie będzie. Intensywny i namiętny związek głównych bohaterów staje się toksyczną relacją prowadzącą do tragedii.
"Od pokoleń literatura, sztuka, film, cała kultura buduje mit miłości idealnej. A ona nie istnieje. Jest co najwyżej szalona, dzika - najczęściej na początku związku, jak u moich bohaterów" - mówi reżyserka o "Big Love".
Przeczytaj recenzję filmu "Big Love" na stronach INTERIA.PL!
O miłość idealną chcieliby powalczyć także bohaterowie filmu "Debiutanci" Mike Millsa. Problem w tym, że nie potrafią. Olivier (Ewan McGregor) prowadzi pokładane, nieco monotonne życie. Zupełnie nieoczekiwanie dowiaduje się, że jego 75-letni ojciec Hal (Christopher Plummer) jest gejem. Paradoksalnie ta szokująca początkowo informacja stanie się katalizatorem zmian w ich relacjach.
Wkrótce Olivier poznaje piękną Annę (Melanie Laurent), i po raz pierwszy w życiu spróbuje stworzyć prawdziwie bliski, intymny związek. Po latach kłamstw i nakładania masek bohaterowie odkrywają, czym jest miłość i bezwarunkowa akceptacja drugiego człowieka, ale także samego siebie. Zdejmują maski, przestają grać w teatrze codzienności, gdzie scenariusz piszą pozory i strach przed ujawnieniem prawdziwego oblicza. W końcu "lepiej późno niż wcale".
O tym, że miłość niejedno ma imię wie najlepiej Ang Lee, amerykański reżyser chińskiego pochodzenia. W 2005 roku nakręcił film, który jeszcze przed premierą zdobył miano kontrowersyjnego. Mowa o "Tajemnicy Brokeback Mountain", zdobywcy m.in. trzech Oscarów, opowiadającej historię zakazanego związku dwóch mężczyzn, Ennisa i Jacka. Choć losy bohaterów toczą się wiele lat temu, i dziś ich sytuacja mogłaby stać się aktualną. Ang Lee ukazuje przede wszystkim problem homofobii, przez którą piękne i niezwykłe uczucie miłości zostaje w brutalny sposób zniszczone.
W nieco innym tonie utrzymany jest film Lisy Cholodenko, "Wszystko w porządku". Dwie kobiety, Nic (Julianne Moore) i Jules (Annette Bening) wychowują dwójkę nastoletnich dzieci, w których życiu nieoczekiwanie pojawia się biologiczny ojciec. Wtedy sprawy nieco się komplikują. Reżyserka ciepło i z humorem przedstawia historię tej nieco niekonwencjonalnej rodziny, której problemy wcale nie różnią się od codziennych kłopotów rodzin heteroseksualnych. Cholodenko nie moralizuje, nie aspiruje do stworzenia lesbijskiego manifestu, przeciwnie każdy odnajdzie w jej produkcji potwierdzenie swojej własnej życiowej filozofii.
Azjatyccy reżyserowie są mistrzami w ukazywaniu skomplikowanych relacji międzyludzkich w niesamowicie subtelny sposób. Choć tytuły i twórców można by mnożyć, skupmy się na dwóch, które na pewno zapadły w pamięć tysiącom widzów na całym świecie. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji ich zobaczyć zachęcamy do nadrobienia zaległości.
"Spragnieni miłości" Wong Kar-Waia to pełna zmysłowego napięcia historia dwójki bohaterów, którzy zostali zdradzeni przez małżonków. Zranieni znajdują w sobie oparcie, którego na próżno szukali w najbliższych im osobach. Nie fabuła jest tu jednak najważniejsza, lecz nastrój. Dzieje się niewiele. Mężczyzna i kobieta spacerują po obcym im mieście, pogrążeni w bólu samotności, a w tle słyszymy ponadczasowe przeboje Nat King Cole'a. Senna atmosfera podkreśla przejmujące poczucie niespełnienia. Pod koniec filmu na ekranie pojawia się napis: "On ma wciąż w pamięci minione lata. Patrzy na nie, jakby na zakurzoną szybę". Wspomnienia to jedyne co im pozostało.
W 2004 roku Kim Ki-Duk stworzył film niemal pozbawiony słów - "Pusty dom". Tae-suk przemierza opustoszałe osiedla, których mieszkańcy pracują do późnych godzin bądź wyjechali na wakacje. Podczas ich nieobecności sprząta, robi pranie, dokonuje drobnych napraw, a następnie znika. Pewnego dnia w jednym z mieszkań znajduje kobietę, z którą połączy go szczególnego rodzaju więź oparta na małych gestach, spojrzeniach i ciszy. U Wong Kar-Waia i Kim Ki-Duka to, co najważniejsze odbywa się w milczeniu.
Wiele lat temu mistrz kina moralnego niepokoju Krzysztof Kieślowski nakręcił film o samotności i pierwszej wielkiej miłości młodego chłopaka. "Krótki film o miłości" choć ascetyczny w wersji formalnej, ma niezwykle bogatą warstwę psychologiczną. Z typową dla Kieślowskiego wrażliwością pokazuje inicjacje i wewnętrzną przemianę młodego, dopiero poznającego "prawdziwe życie" mężczyzny. Jednocześnie na drugim planie poznajemy historię dojrzałej kobiety, pozornie tylko wyzutej z wszelkich uczuć. Mimo dzielących ich różnic, pragną tego samego - bliskości.
Ponad 20 lat później projektant Tom Ford zadebiutował jako reżyser filmem "Samotny mężczyzna". Cała fabuła to zaledwie jeden dzień z życia George'a Falconera (Colin Firth), profesora uniwersyteckiego, który właśnie stracił swoją wielką miłość. Tego dnia, pełnego smutku i nieistotnych spotkań, odkryje szansę na nowe uczucie. Na ekranie, pełnym porażająco pięknych i zmysłowych kadrów, obserwujemy człowieka, samotnego mężczyznę, pogrążonego w matni wspomnień. Czy odkryje na nowo powód do dalszego życia?
Miłość nie zna granic. Przynajmniej w kinie. Wystarczy przypomnieć sobie "Edwarda Nożycorękiego", kultowy film Tima Burtona z 1990 roku. To wspaniała, baśniowa, lecz jednocześnie smutna historia o chłopcu-cyborgu (Johnny Depp) z ostrymi jak brzytwa nożycami zamiast dłoni. Został on stworzony przez właściciela ogromnej posiadłości, który nagle zmarł nie zdążywszy dorobić mu rąk. Pewnego dnia Edward zakochuje się w Kim Boggs (Winona Ryder), która początkowo go nie znosi. Stopniowo jednak zaczyna odwzajemniać jego uczucie. Problemem stają się mieszkańcy miasteczka coraz bardziej uprzedzeni do Edwarda, zamieniający jego życie w koszmar. Niestety nie wszystkie bajki dobrze się kończą, ale każda niesie ze sobą morał. Pozory mylą - ta myśl na długo pozostanie w głowie po seansie "Edwarda Nożycorękiego".
Czy można wykasować z pamięci wszelkie złe wspomnienia? Tego dowiecie się oglądając natomiast komediodramat Michela Gondry'ego "Zakochany bez pamięci". Zmęczony życiem Joel (Jim Carrey) odkrywa, że jego wieloletnia dziewczyna Clementine (Kate Winslet) poddała się eksperymentalnej operacji i pozbyła się wszystkich wspomnień o ich związku. Zawiedziony postawą ukochanej także postanawia dokonać zabiegu, jednak w trakcie postanawia zachować choć jedno, najcudowniejsze wspomnienie. Choć film Gondry'ego kończy się happy endem, jest mądrą opowieścią o trudnym wyzwaniu bycia ze sobą. Mimo wszystko.
Jeżeli więc sam dźwięk słowa walentynki wzbudza w was awersję, a tego dnia najchętniej nie wychodzilibyście z domu, zaufajcie nam i wybierzcie jeden z proponowanych przez nas filmów. Wong Kar-Wai zabierze was w podróż do epoki, która już nie powróci, a z Timem Burtonem zanurzycie się w baśniowe klimaty. A może najnowszy film Barbary Białowąs, "Big Love"? Zdecydujcie sami. Przekonajcie się, że kino potrafi potraktować miłość w oryginalny i ambitny sposób.
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!