Reklama

"Hannibal": Podano do stołu

"Hannibal" był długo wyczekiwanym sequelem jednego z najbardziej uhonorowanych horrorów w historii kina. Co prawda nie powtórzył on sukcesu "Milczenia owiec", niemniej zapisał się w pamięci widzów z innych powodów - między innymi niesławnej sceny, w której jeden z bohaterów zjada kawałek własnego mózgu.

"Milczenie owiec" (1991) Jonathana Demme'a zaskoczyło widzów i krytyków. "Łowca" (1986) Michaela Manna, pierwsza adaptacja książki z cyklu Thomasa Harrisa o Hannibalu Lecterze, psychiatrze-kanibalu, okazała się finansową klapą. Tymczasem kolejny film odniósł sukces frekwencyjny i artystyczny. Jego ukoronowaniem było zdobycie pięciu najważniejszych Oscarów: za film, reżyserię, scenariusz i dla dwójki głównych aktorów: wcielającej się w agentkę FBI Clarice Starling Jodie Foster i Anthony’ego Hopkinsa, którego zaledwie kilkunastominutowa rola Lectera awansowała do czołówki Hollywood. Niemal od razu pojawiły się pytania dotyczące ewentualnej kontynuacji. Wszyscy zaangażowani w "Milczenie owiec" nie wykluczali, że takowa kiedyś powstanie.

Po sukcesie filmu Demme'a pisarz Thomas Harris rozpoczął prace nad kolejną książką z cyklu o Lecterze. "Hannibal" pojawił się na księgarnianych półkach dopiero w czerwcu 1999 roku, ale decyzja o jego adaptacji zapadła o wiele wcześniej. Producent Dino De Laurentiis sfinansował wcześniej "Łowcę", który okazał się frekwencyjną porażką. Prawa do adaptacji "Milczenia owiec" oddał więc wytwórni Orion Pictures za darmo. Tym razem nie zamierzał popełnić podobnego błędu. De Laurentiis zapłacił za prawa do adaptacji "Hannibala" 10 milionów dolarów, a na plan miały powrócić wszystkie osoby odpowiedzialne za sukces oscarowego hitu: reżyser Jonathan Demme, scenarzysta Ted Tally oraz aktorzy Jodie Foster i Anthony Hopkins. Wszyscy otrzymali manuskrypty z treścią książki jeszcze przed jej premierą. Niestety, wtedy też zaczęły się problemy.

Reklama

Początkowo Demme nie miał oporów przed realizacją "Hannibala". Po lekturze książki odmówił jednak, uznając jej treść za zbyt "ponurą". Odrzucała go także ekstremalna brutalność niektórych scen. De Laurentiis postanowił więc zaangażować Ridleya Scotta, z którym spotkał się, gdy ten kończył zdjęcia do swojego "Gladiatora". Brytyjczyk początkowo nie był zainteresowany - myślał, że producent proponuje mu film historyczny o dowódcy wojsk Kartaginy. Gdy nieporozumienie zostało wyjaśnione, Scott otrzymał manuskrypt "Hannibala". Reżyser przeczytał go w weekend i zaraz zapewnił De Laurentiisa o swej chęci podjęcia współpracy.

Takowej nie wykazywał natomiast Ted Tally, scenarzysta "Milczenia owiec". Miał on kłopot z groteskową brutalnością, od której roiło się w książkowym "Hannibalu". Wystarczy wspomnieć, że w finale Clarice i doktor Lecter wspólnie konsumują mózg jednej z postaci drugoplanowych. Swoje zastrzeżenia miał także Ridley Scott, któremu nie podobał się końcowy romans między bohaterami. Pierwszą wersję scenariusza napisał uznany dramaturg i reżyser David Mamet. Została ona jednak oceniona jako skrajnie zła. W dodatku przygotowywał się on do swojego kolejnego filmu, nie mógł więc nanieść licznych poprawek producenta i reżysera. Zastąpiono go więc Stevenem Zaillianem, laureatem Oscara za scenariusz do "Listy Schindlera". Pod okiem Scotta przepisał on niemal całkowicie tekst Mameta, dopełniając go elementami makabrycznego humoru. "Będę bardzo zawiedziony, jeśli usłyszę, że widzowie się nie uśmiechali [podczas seansu]. Oczywiście w momentach, w których nie krzyczeli z przerażenia" - żartował reżyser. Za jego sugestią zmieniono także zakończenie.

Największym problemem okazała się rezygnacja Jodie Foster. Aktorka motywowała swoją decyzję pracą nad innym projektem. W późniejszych wywiadach nie ukrywała jednak, że odrzuciła ją treść "Hannibala". Dino de Laurentiis uważał, że obecność gwiazd "Milczenia owiec" jest kluczowa dla sukcesu filmu. Jednak nigdy nie ukrywał, na kim zależało mu bardziej. Bez Anthony'ego Hopkinsa film by nie powstał, natomiast Foster mogła być zastąpiona. O rolę agentki Clarice Starling ubiegały się między innymi Gillian Anderson, Cate Blanchett, Helen Hunt, Hilary Swank i Julianne Moore. Scott, szczerze zdziwiony zainteresowaniem największych gwiazd w Hollywood, wybrał ostatnią z wymienionych. Za Moore optował także Hopkins. Oboje zagrali wcześniej w filmie "Picasso - twórca i niszczyciel" (1995).

Problem sprawiły także poszukiwania odtwórcy roli Masona Vergera, głównego antagonisty filmu. Był on bogatym pedofilem i jednym z byłych pacjentów Lectera. Podczas ich ostatniej sesji psychiatra sparaliżował go i oszpecił, usuwając wargi, policzki i powieki. Od tego czasu Verger miał polować na Hannibala, by po wielogodzinnych torturach rzucić go na pożarcie wygłodniałym świniom. Pierwszym wyborem Scotta do roli Masona był Christopher Reeve. Dawny filmowy Superman był niemal całkowicie sparaliżowany od maja 1995 roku, gdy na planie filmowym doznał groźnego wypadku podczas jazdy konnej. Reeve był początkowo zainteresowany. Jednak gdy dowiedział się, że postać, w którą miałby się wcielić, jest pedofilem, spasował.

Ridley Scott zaproponował więc rolę Gary'emu Oldmanowi. Ten zgodził się, ale miał jeden warunek - jego nazwisko miało znaleźć się na szczycie listy płac, obok Hopkinsa i Moore. De Laurentiis nie chciał się na to zgodzić, więc znany z "Leona zawodowca" aktor zrezygnował. Zanim pojawił się kolejny kandydat do roli Masona, Oldman wrócił z nowym żądaniem - jego nazwisko miało nie pojawić się w ogóle w napisach początkowych i końcowych filmu. Z powodu charakteryzacji, która miała go upodobnić do zmasakrowanego Vergera, i tak był niemożliwy do rozpoznania. Producenci przystali na tę propozycję, chociaż nazwisko aktora pojawiło się później w wydaniach VHS i DVD filmu. Udział Oldmana nie pozostał długo tajemnicą. De Laurentiis zagrał mu na nosie i ogłosił jego angaż na pierwszej możliwej konferencji prasowej. W czasie zdjęć aktor poświęcał na charakteryzację sześć godzin dziennie, a jej rezultat był przerażający. Odpowiedzialny za wygląd Masona Greg Cannom często pokazywał jego zdjęcia z planu przypadkowym osobom, a potem śmiał się, gdy te nie kryły obrzydzenia.

Na szczęście dla Ridleya Scotta i Dino De Laurentiisa Anthony Hopkins chętnie powrócił do postaci Hannibala Lectera. Żartował zresztą, że granie psychiatry-kanibala nie należy do najbardziej wymagających zadań. "By wcielić się w Hannibala, wystarczy mówić monotonnym tonem i nie mrugać" - zażartował w jednym z wywiadów. Obiektem zainteresowań była także gaża, jaką Hopkins miał otrzymać za film. Niektórzy mówili nawet o 20 milionach dolarów - ostatecznie skończyło się "jedynie" na 15 milionach. Podczas gdy Brytyjczyk mile wspominał czas na planie, Julianne Moore od początku prześladował pech. Na chwilę przed rozpoczęciem przygotowań do roli Starling aktorka złamała palec u stopy. Na planie miała trudności z posługiwaniem się bronią, a knury, które pojawiły się w jednej z kluczowych scen z jej udziałem, przerażały ją.

Zdjęcia do "Hannibala" rozpoczęły się w maju 2000 roku, a zakończyły się 16 tygodni później. Premierę zaplanowano na 9 lutego 2001 roku, niemal dziesięć lat od pierwszego pokazu "Milczenia owiec". Podczas swojego otwierającego weekendu w amerykańskich kinach film Scotta zarobił 58 milionów dolarów. Dziś ta kwota nie robi na nikim wrażenia, ale wtedy był to trzeci najlepszy wynik w historii. Ostatecznie "Hannibal" zarobił na całym świecie ponad 351 milionów dolarów.

Niestety, recenzje były w najlepszym wypadku średnie. Krytycy chwalili aktorstwo, niektórzy gratulowali także Scottowi odwagi w przedstawieniu tytułowego bohatera w nieco ironicznym ujęciu. "Hannibalowi" zarzucano jednak brak treści i nudną fabułę, przerywaną od czasu do czasu groteskową brutalnością. Szczególnie komentowano scenę, w której postać grana przez Raya Liottę zostaje odurzona przez Lectera narkotykami, a później zjada swój własny mózg. Niektórzy widzowie opuszczali w jej trakcie sale kinowe. Sam aktor wspominał ją z rozbawieniem i przyznał, że podczas jej kręcenia zjadł przepysznego kurczaka.

Niezadowolenie krytyków nie zniechęciło producentów filmowych do ponownego sięgnięcia po twórczość Harrisa. Już w 2003 roku do kin trafił "Czerwony smok" Bretta Ratnera, druga adaptacja pierwszej książki cyklu (poprzednią był "Łowca" Michaela Manna). W psychiatrę-kanibala po raz trzeci i ostatni wcielił się Hopkins. Z kolei w 2007 roku Peter Webber zrealizował prequel "Hannibal. Po drugiej stronie maski", ukazujący młodość Lectera. Tym razem tytułowego bohatera zagrał francuski aktor Gaspard Ulliel. Oba filmy nie powtórzyły sukcesu "Milczenia owiec".

Natomiast kultowy stał się realizowany dla telewizji NBC serial "Hannibal" (2013-2015), początkowo skupiający się na wydarzeniach mających miejsce przed cyklem Harrisa. Tytułową rolę zagrał duński aktor Mads Mikkelsen. Krytycy chwalili go, zgodnie przyznając, że zaprezentował Lectera od zupełnie nowej strony, naznaczając go niespotykanym w poprzednich adaptacjach tragizmem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hannibal | Milczenie owiec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy