Reklama

"Han Solo: Gwiezdne wojny - historie": Najlepsze ciuchy w galaktyce

"Gwiezdne wojny" słyną z rozmachu właściwie w każdym elemencie filmowej roboty - od inscenizacji, przez charakteryzację, po choreografię scen walki i efekty specjalne. "Han Solo: Gwiezdne wojny - historie" musiał więc stanąć na wysokości zadania i co najmniej dorównać słynnym poprzednikom z kultowej serii. I stanął, bo widowiskowość tej produkcji rzuca na kolana.

"Gwiezdne wojny" słyną z rozmachu właściwie w każdym elemencie filmowej roboty - od inscenizacji, przez charakteryzację, po choreografię scen walki i efekty specjalne. "Han Solo: Gwiezdne wojny - historie" musiał więc stanąć na wysokości zadania i co najmniej dorównać słynnym poprzednikom z kultowej serii. I stanął, bo widowiskowość tej produkcji rzuca na kolana.
"Han Solo. Gwiezdne wojny - historie" trafi na ekrany kin 25 maja /materiały dystrybutora

- Tylu kostiumów nie miał dotąd żaden film z uniwersum "Gwiezdnych wojen". Łącznie ponad tysiąc - twierdzą David Crossman i Glyn Dillon, projektanci strojów, spośród których wiele zapada w pamięć. Są nawet takie, które wręcz stają się znakiem rozpoznawczym filmu. - Mam najlepsze ciuchy w galaktyce. Te pelerynki, te buty. To się nazywa styl - mówi Donald Glover, odtwórca roli Lando Calrissiana. I trudno nie przyznać mu racji, bo Lando rzeczywiście nie tylko ujmuje charyzmą i stylem, lecz także zadaje szyku. To jakby prekursor świata mody z zupełnie innej rzeczywistości, którego podglądamy dzięki magii kina. 

Reklama

Ale nie samymi kostiumami stoi "Han Solo: Gwiezdne wojny - historie". Nie da się bowiem przecenić wpływu, jaki na odbiór historii mają znakomite zdjęcia Bradforda Younga, o którym reżyser, Ron Howard, mówi: - To prawdziwy artysta. Ma niesamowity styl. Charakter obrazu jest odbiciem charakteru postaci.

Sam Young dodaje: - Ważne dla mnie było, żeby wszystko wyglądało w stu procentach naturalnie. Żeby nawet ziemia, po której stąpają postacie, była całkowicie prawdziwa. A to wymagało ogromnej uwagi i staranności. Kwestia ustawienia kamery, doboru i rozmieszczenia oświetlenia. Wszystko musiało być wiarygodne. 

Właściwy dobór środków sprawia, że widz ulega potędze obrazu. Najnowszy spin-off "Gwiezdnych wojen" imponuje rozmachem. Pochłania widza, którego wciąga nie tylko wartka akcja, lecz także poziom spektakularności efektów umiejętnie dozowanych przez twórców. - Początek filmu jest mroczny. Potem stopniowo mamy coraz więcej światła. Inne są też napotykane stworzenia, a także droidy - wyjaśnia Neal Scanlan, specjalista od kreatur. - W "Gwiezdnych wojnach" piękne jest to, że nie musisz kombinować. Rzeczy proste i mocne zawsze wyglądają lepiej - dodają Amanda Knight, makeupistka, oraz Lisa Tomblin-Fitzpatrick, stylistka fryzur.

Połączenie tych wszystkich elementów i pełnego profesjonalizmu twórców składa się na arcydzieło gatunku, które zachwyca rozmachem i widowiskowością. "Han Solo: Gwiezdne wojny - historie" to nie lada gratka nie tylko dla fanów "Gwiezdnych wojen", lecz także idealna przynęta na tych, którzy mogą się w tej serii dopiero zakochać. Bowiem po seansie nie będzie o to trudno. W końcu to kino, które pozostawia niezatarte wrażenia. 

"Han Solo. Gwiezdne wojny - historie" w kinach od 25 maja.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama