Gwiazdor "Pogromców duchów" usłyszał druzgoczącą diagnozę. Ledwo uszedł z życiem
Ernie Hudson, aktor znany m.in. z filmu "Pogromcy duchów", w najnowszym wywiadzie wrócił wspomnieniami do dramatycznej walki z chorobą. W latach 90. przeszedł skuteczną terapię nowotworu prostaty, lecz po ponad dekadzie usłyszał kolejną druzgocącą diagnozę. Wyznał, że w pewnym momencie doszło do potencjalnie śmiertelnych komplikacji. Ocaliła go przytomna reakcja żony, która poleciła mu natychmiast udać się do szpitala.
Ernie Hudson w rozmowie z magazynem PEOPLE opowiedział o swoich niegdysiejszych problemach zdrowotnych. Amerykański aktor zmagał się z dwoma różnymi nowotworami. W 1998 roku gwiazdor takich produkcji, jak "Pogromcy duchów", "Dzień odkupienia" czy "Miasto na wzgórzu", przeszedł skuteczną terapię raka prostaty. 13 lat później, niejako przez przypadek, zdiagnozowano u niego nowotwór odbytnicy.
Hudson udał się wówczas na badania kontrolne, gdyż przygotowywał się do wymagającego dużej sprawności fizycznej występu w spektaklu, w którym miał sportretować zawodowego boksera.
"Byłem wtedy w naprawdę dobrej formie, ale chciałem upewnić się, że wszystko jest w porządku. Podczas kolonoskopii lekarze wykryli tę małą rzecz w okolicach odbytnicy. Okazało się, że to złośliwa postać raka" – ujawnił 78-letni aktor.
Po operacji Hudson musiał nosić worek ileostomijny, co jak podkreśla, było dlań źródłem dużego dyskomfortu. "Ciągle pracowałem, więc za wszelką cenę próbowałem to ukryć. Bardzo wtedy cierpiałem, czułem się potwornie niezręcznie. Lekarz kazał mi go nosić sześć tygodni. Cóż, teraz wiem, że należało poczekać przynajmniej trzy miesiące" – wyznał gwiazdor.
Wkrótce potem doszło u niego do zagrażających życiu komplikacji.
"Pamiętam, jak obudziłem się, a mój żołądek był twardy jak kamień. Dzięki Bogu, moja żona nalegała, żebym natychmiast pojechał do szpitala. Trucizna przedostała się do mojego organizmu. Gdybym zwlekał przez kilka godzin, prawdopodobnie już bym nie żył" – powiedział aktor.
Hudson poddał się kolejnej operacji, dzięki której wrócił do zdrowia. Gwiazdor podkreślił, że skuteczność leczenia obu nowotworów była rezultatem wczesnego ich wykrycia. "Badania kontrolne ocaliły mi życie. Gdybym ich nie zrobił, nie byłoby mnie tu dzisiaj" – zaznaczył zdobywca Złotego Satelity.
5 kwietnia na ekrany trafiła kolejna część serii "Pogromcy duchów. Imperium lodu". Za reżyserię odpowiedzialny jest Gil Kenan, który napisał scenariusz razem z Jasonem Reitmanem.
Akcja nowego filmu rozgrywa się współcześnie w Nowym Jorku. W głównych rolach wystąpili: Paul Rudd, Finn Wolfhard, Mckenna Grace i Carrie Coon. Nie zabrakło powrotu Dana Aykroyda, Billa Murraya i Erniego Hudsona, którzy ponownie przywdziewają kostiumy "pogromców duchów".
Czytaj więcej: "Pogromcy duchów" wracają na ekrany. Gwiazdy oryginału znów w akcji