Grzegorz Damięcki: Gdzie się pan ukrywał?
To zabawne, że o artyście, który od 25 lat jest obecny na scenie i na ekranie, mówi się jak o największym aktorskim objawieniu.
Odkąd Grzegorz Damięcki zagrał zepsutego do szpiku kości biznesmena w serialu "Belfer", wszyscy wynoszą jego talent pod niebiosa. On, nie zważając na zachwyty, spokojnie pojechał pracować na plan filmu "Atak paniki" (reż. Pawłeł Maślona).
Nawet pobieżnie znając historię jego rodziny, wniosek nasuwa się jeden. Grzegorz Damięcki nie miał wyjścia - musiał zostać aktorem. Jak wcześniej jego ojciec - Damian. A jeszcze wcześniej dziadkowie - Irena Górska i Dobiesław Damięcki. A jeśli dodać, że matka pana Grzegorza - Barbara Borys-Damięcka jest reżyserem, a brat ojca Maciej - aktorem, o atmosferze, w jakiej się wychowywał, wiemy wszystko. Jeśli dorzucimy, że stryjeczne rodzeństwo Matylda i Mateusz również są aktorami, możemy mówić o swoistej epidemii.
Grzegorz Damięcki od początku dobrze się zapowiadał. Na IX Przeglądzie Przedstawień Dyplomowych Szkół Teatralnych w Łodzi otrzymał wyróżnienie za rolę Michała we "Fredraszkach". I konsekwentnie postawił na teatr. Związany jest z warszawskim Teatrem Ateneum.
W 2007 roku wyróżniono go Feliksem Warszawskim za rolę w spektaklu "Album rodzinny". Dziś możemy go oglądać m.in. w sztukach: "Mary Stuart", "Nastasja Filipowna", "Sceny niemalże małżeńskie", "Demon teatru, czyli
mniejsza o to".
Świadomie zrezygnował z kariery telewizyjnej. Długo mówił "nie". "Przeproszeniem" z serialem był "Hotel 52", później "Czas honoru". Jednak dopiero rola w "Belfrze" sprawiła, że spojrzano na niego zupełnie świeżym okiem. Zarówno widzowie, jak i branża.
Prywatnie pan Grzegorz jest szczęśliwym mężem i ojcem. Jego żona Dominika Laskowska jest absolwentką ASP, pracuje jako scenografka. Wychowują dwoje dzieci: Antoniego i Aleksandrę, wielce utalentowanych plastycznie humanistów. Poza teatrem pasją aktora jest jamajskie reggae. Zbiera płyty winylowe, ma ich kilka tysięcy. Kocha polskie góry.
AA