Grażyna Barszczewska ma 75 lat. Gwiazda "Kariery Nikodema Dyzmy" to "amantka z pieprzem"
Ma na swym koncie ponad 170 ról teatralnych, filmowych, radiowych i telewizyjnych, występy w Kabarecie Dudek, recitale. Choć w pamięci widzów pozostaje gwiazdą "Kariery Nikodema Dyzmy", nigdy nie pozwoliła się zaszufladkować. 1 maja Grażyna Barszczewska obchodzi 75. urodziny.
"Myślę, że każdy z nas, który się zbliża do końcówki swojej drogi, ma takie myśli, że czegoś nam się nie udało zatańczyć. Jakieś mamy niedosyty, ale znów w innych sferach zaszaleliśmy" - powiedziała Grażyna Barszczewska o spektaklu "Niezatańczone tango", który powstał z okazji jej 70. urodzin.
Urodziła się 1 maja 1947 roku, w święto ludzi pracy, w Warszawie. Wcale nie zamierzała być aktorką. Chodziła do średniej szkoły muzycznej, ale chciała zdawać na medycynę lub psychologię. Skąd więc ta zmiana planów?
Do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie dostała się za pierwszym razem. "Byłam kompletnym nieopierzeńcem, bardzo naiwnym dzieckiem" - wspomina.
Nie potrafiła odnaleźć się jednak w takim repertuarze. W połowie pierwszego roku usłyszała, że jest "za delikatna, nieodporna" i została usunięta z uczelni - skreślono ją z listy studentów. Ta porażka wyraźnie ją zmobilizowała do pracy nad sobą.
Po raz drugi zdała egzamin do szkoły teatralnej - tym razem w Krakowie. Zrobiła takie postępy, że już na drugim roku studiów otrzymała stypendium naukowe jako najlepsza studentka.
Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie ukończyła w 1970 roku. Debiutowała w Teatrze im. Juliusza Słowackiego rolą w spektaklu "Złota czaszka, czyli historie o duszy anielskiej i czerepie rubasznym".
Kinowym debiutem Grażyny Barszczewskiej był epizod w filmie Andrzeja Żuławskiego "Trzecia część nocy" (1971), w którym zagrała laborantkę w Instytucie Weigla. W kolejnych latach aktorkę częściej niż w kinowym produkcjach mogliśmy jednak oglądać na telewizyjnym ekranie.
Największą popularność przyniosła jej rola Niny w serialu "Kariera Nikodema Dyzmy", w którym wystąpiła u boku Romana Wilhelmiego. Barszczewska przyznała, że miała wahania, czy przyjąć propozycję reżysera.
"Próbowałam zasugerować, że chętnie zagrałabym jakąś postać charakterystyczną. Nina wydawała mi się mdła" - stwierdziła. Ostatecznie jednak Janowi Rybkowskiemu, reżyserowi "Dyzmy", udało się przekonać aktorkę do swojej wizji.
Wkrótce okazało się, że rola Grażyny Barszczewskiej w tej produkcji, to jedna z najlepszych kreacji kobiecych w dziejach polskiej telewizji.
W jednym z wywiadów aktorka opowiedziała o zabawnej sytuacji, do jakiej doszło na planie. Dzień przed zdjęciami spała w koronkowej pościeli i gdy się obudziła na połowie swojej twarzy zobaczyła odciśniętą koronkę poduszki.
"Ustaliśmy z operatorem i reżyserem, że jednak zrobimy tę scenę. Ale pokazywana miała być tylko jedna połowa mojej twarzy, Romek miał zasłonić resztę. To była scena pocałunku. Zaczynamy kręcić. I w pewnej chwili Romek oczywiście zapomniał, że trzeba ukryć moją 'gorszą' połowę. W ferworze walki miłosnej zaczął mnie przekręcać, a ja się nie dałam. I tak kilka razy. W końcu operator krzyknął: 'Zapaśnicy, stop!'" - tak aktorka streściła zabawne zdarzenie.
Potem zagrała w wielu filmach, ale reżyserzy wciąż widzieli w niej bohaterkę "Kariery Nikodema Dyzmy". Ma na swym koncie role w takich produkcjach kinowych, jak "Spowiedź dziecięcia wieku", "Anioł w szafie", "Łabędzie śpiew", "Seszele", "Wszystko, co najważniejsze".
Barszczewska nie ma oporów, by do roli przeistaczać się radykalnie. W filmie "Wszystko co najważniejsze" sama zaproponowała, by jej długie włosy ścięto nożycami do strzyżenia owiec. Jej kreację w tym dramacie pochwaliła sama Meryl Streep. Barszczewska na planie obrazu "Jakub kłamca" spotkała się także z Robinem Williamsem.
Lata 80. i 90. to głównie serialowe role Barszczewskiej. Widzowie oglądali ją w jednym odcinku "07 zgłoś się", zagrała także dużą rolę w serialu "Blisko, coraz bliżej". W 1984 roku otrzymała Nagrodę I stopnia Przewodniczącego Komitetu do spraw Radia i Telewizji za twórczość i działalność radiową i telewizyjną - za wybitne kreacje aktorskie w słuchowiskach Teatru Polskiego Radia.
Współczesna widownia kojarzy ją z telewizyjnych ról w serialach: "Plebania", "Londyńczycy", "Na dobre i na złe" i "Egzamin z życia".
Od początku aktorskiej kariery Grażyna Barszczewska występuje na teatralnej scenie. W latach 1970-72 występowała w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. W latach 1972-83 była aktorką Teatru Ateneum w Warszawie. Od 1983 należy do zespołu Teatru Polskiego w Warszawie (z przerwą w latach 1995-97, kiedy występowała w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu). W 2013 roku otrzymała Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla kultury narodowej, za osiągnięcia w twórczości artystycznej i działalności społecznej.
Jej pierwszy mąż, aktor Jerzy Szmidt, zginął w wypadku samochodowym w 1987 roku. Aktorka niechętnie o tym mówi: "Nie prosiłam losu o wielkie krzywe życiowe, ale dał mi różne barwy. Ciemne też. Ale ja nie znoszę publicznego epatowania swoimi problemami, bólem, stratą najbliższych. To moje i tylko moje".
Synem aktorskiej pary jest Jarosław Szmidt, operator i reżyser filmów dokumentalnych.
"Już jako 16-latek, ku naszemu zaskoczeniu, sam zdecydował, że nie zostanie aktorem. Po jakichś próbnych zdjęciach powiedział: 'Nie zobaczyłem na ekranie tego, co dokładnie chciałem zagrać. Nie będę aktorem'. Spojrzał na siebie z boku, okiem kamery, choć nie było jeszcze mowy o wydziale operatorskim w Łodzi. Jarek z pasją traktuje swój zawód, który do łatwych nie należy. A oprócz tego jest szczęśliwym mężem i ojcem dwóch radosnych, muzykalnych dziewczynek" - opowiada aktorka w wywiadzie-rzece "Grażyna Barszczewska. Amantka z pieprzem".
Drugim mężem aktorki jest inżynier Alfred Andrys, który pieszczotliwie zwie ją Tyranią. "Zawsze jej powtarzam, że czekam na chwilę, kiedy wejdzie do domu i powie: 'Boże, jak ja się za tobą stęskniłam', a nie: 'Jezu, jaka jestem głodna'" - śmieje się.