Reklama

"Gladiator" ma już 25 lat. Niewielu zna jego zaskakującą historię

"Generał, który stał się niewolnikiem. Niewolnik, który stał się gladiatorem. Gladiator, który przeciwstawił się cesarzowi. Zadziwiająca historia" - mówi w pewnym momencie cesarz Kommodus, główny antagonista "Gladiatora" Ridleya Scotta, najgłośniejszego filmu 2000 roku. 1 maja 2025 roku megaprodukcja, która została uhonorowana pięcioma Oscarami, obchodziła swoje 25. urodziny. Z tej okazji przypominamy burzliwe losy jej powstania. Filmowcy musieli liczyć się z humorami gwiazd, a także śmiercią jednej z nich.

"Gladiator" przedstawiał losy rzymskiego generała Maximusa (Russell Crowe), który po sukcesach w Germanii wraca do Rzymu. Cesarz Marek Aureliusz (Richard Harris) prosi go, by po jego śmierci to on poprowadził Imperium Rzymskie. Jest to nie w smak obłąkanemu synowi władcy, Kommodusowi (Joaquin Phoenix). Ten morduje ojca i rozkazuje aresztować Maximusa. Generał ucieka do swojego domu, gdzie znajduje ciała najbliższych. Załamany trafia do niewoli, a następnie na arenę Proxima (Oliver Reed), właściciela gladiatorów. Poprzysięga, że kiedyś wróci do Rzymu i pomści swą rodzinę.

Reklama

"Gladiator". Pomysł na film pojawił się podczas podróży motocyklowej

Pomysł na film narodził się w głowie Davida Franzoniego, który w 1972 roku urządził sobie motocyklową podróż po Europie Wschodniej i Bliskim Wschodzie. Zainspirowały go architektoniczne zabytki, które mijał po drodze. Bardzo pomocna okazała się także książka Daniela P. Mannixa zatytułowana "Those About To Die", która opowiadała o zmaganiach gladiatorów. Pozwoliła mu ona zrozumieć znaczenie walk dla rzymskiego społeczeństwa, a także dała kilka pomysłów na to, kto i jak mógł trafić na arenę.

W 1997 roku do kin trafił "Amistad" Stevena Spielberga, do którego Franzoni napisał scenariusz. Po premierze filmu wytwórnia DreamWorks podpisała z nim kontrakt na trzy kolejne. Scenarzysta przedstawił wtedy Spielbergowi pomysł na fabułę o gladiatorach, który chodził za nim od 25 lat. W odpowiedzi usłyszał, by jak najszybciej napisał scenariusz. 

Po przestudiowaniu historii starożytnego Rzymu Franzoni był zaintrygowany okrutnymi rządami cesarza Kommodua, który czasem sam występował na arenie jako gladiator. Zginął on w wyniku spisku, zamordowany przez atletę Narcyza, z którym ćwiczył zapasy. To on miał zostać głównym bohaterem powstającej historii. Po kolejnych zmianach stał się Maximusem, fikcyjnym rzymskim generałem.

"Gladiator". Ridley Scott podjął się reżyserii bez znajomości fabuły

Gdy historia nabierała kształtu, rozpoczęły się poszukiwania obsady i ekipy filmowej. Producent Walter Parkes przekonał Ridleya Scotta do wyreżyserowania "Gladiatora" jednym obrazem. Podczas pitchingu pokazał mu pracę Jeana-Léona Gérôme'a, przedstawiającą pojedynek na arenie. Przedstawiał dwóch mężczyzn. Pierwszy leżał pokonany, drugi stal nad nim, mierząc w niego trójzębem i wypatrując reakcji siedzącego na widowni cesarza. Ten wskazywał kciukiem w dół, dając pozwolenie na zabicie przeciwnika. Scott zgodził się w ułamku sekundy. "Przecież nie znasz fabuły" - dziwił się Parkes. "Nie obchodzi mnie ona, nakręcę to" - miał odpowiedzieć Scott weług rozmowy z "Variety".

Z kolei Russell Crowe chciał przeczytać scenariusz przed podjęciem decyzji. A gdy to zrobił, nie był zachwycony. Wtedy Parkes powiedział mu: "jest 184 rok, jesteś rzymskim generałem i reżyseruje Ridley Scott". Nagle fabularne nieścisłości przestały mieć dla aktora znaczenie. Wcześniej angaż odrzucił między innymi Mel Gibson.

"Gladiator". Russell Crowe określił dialogi w filmie jako "śmieci"

Scott zaczął pracować z Franzonim nad scenariuszem. Czuł, że dialogi są sztuczne, a historii brakuje subtelności. Zdecydował się zatrudnić Johna Logana do przepisania tekstu. To właśnie on zdecydował, by rodzina Maximusa zginęła w otwarciu. Scenariusz nie był ukończony, gdy w styczniu 1999 roku rozpoczęto zdjęcia. Obsada często improwizowała. Joaquin Phoenix, który otrzymał rolę szalonego cesarza Kommodusa, wymyślił na poczekaniu linijkę "czy nie jestem miłosierny". Z kolei w scenie, w której Maximus opisuje Markowi Aureliuszowi swój dom, Crowe po prostu mówił o swoim autentycznym miejscu zamieszkania w Australii. 

Aktorzy często wskazywali na błędy w dialogach. W rozmowie z "Variety" Connie Nielsen zauważyła, że w tekście, który otrzymała, pojawiły się stwierdzenia "państwo policyjne" lub "należeć do muzeum". "Nie sądzę, że w tamtych czasach słowo muzeum znaczyło to samo, co dziś" - stwierdziła.

By uczynić postać Maximusa nieco sympatyczniejsza, Scott zdecydował się na zatrudnienie trzeciego scenarzysty. William Nicholson miał przede wszystkim nakreślić przyjaźń Maximusa z gladiatorem Jubą (Djimon Hounsou). Przepisał także część dialogów protagonisty, co nie przypadło do gustu Crowe'owi. W rozmowie z "Daily Mail" Nicholson zdradził, że filmowy Maximus powiedział mu: "te dialogi to śmieci, ale ja jestem najwspanialszym aktorem na świecie, a w moich ustach nawet śmieci brzmią dobrze". Dodał, że chociaż nie zgadza się z oceną swojej pracy, musi przyznać, że miał do czynienia z wielkim aktorem. Także jego arogancja mu nie przeszkadzała.

"Gladiator". Joaquin Phoenix chciał zrezygnować z roli Kommodusa

Gdy Crowe gwiazdorzył, 25-letni Phoenix, dla którego była to pierwsza rola w tak dużym filmie, był przerażony. Gdy zdjęcia się rozpoczęły, chciał opuścić projekt. "Podszedłem do reżysera i powiedziałem: 'nie wiem, co robić. Po prostu nie potrafię. Nie wiem, co ty robisz. To się nie uda'. A Ridley zrobił coś naprawdę mądrego. Nagrywał mnie przez cztery godziny, bym się wyrobił, nawet nie wkładając taśmy do kamery" - wspominał aktor w rozmowie z serwisem "Collider". 

Na swój sposób na ukojenie nerwów Phoenixa wpadli także Crowe i grający Marka Aureliusza Richard Harris. "Joaquin strasznie się denerwował na planie. Poszedłem do Richarda i powiedziałem: 'stary, co zrobimy z tym dzieciakiem?', a Richard na to: 'spijmy go'. Rozmawialiśmy o tym, że potrzebuje zewnętrznej siły, by wczuć się w sytuację. Po kilku godzinach i paru puszkach udało się mu przekazać, że to wewnętrzną podróż, a wszystko, co musi zrobić z postacią, jest w nim samym" - wspominał.

"Gladiator". Russell Crowe odniósł wiele ran na planie filmu

W czasie kręcenia scen walk Crowe odniósł wiele drobnych obrażeń. "Wciąż mam dużo małych blizn tu i ówdzie, jeszcze jedną w okolicach łokcia. I przebarwienia skóry, to też pamiątki po 'Gladiatorze'" - mówił podczas swojego występu w "Inside the Actor's Studio". "Miałem zerwane ścięgno Achillesa, stłuczone kolana i ramiona, jedno było operowane. Coś mnie boli w dolnej części pleców i nie przestaje, wszystko za sprawa kilku niesparowanych uderzeń. I żebro mi wyskakuje, co naprawdę nie jest wygodne". 

"Gladiator". Oliver Reed zmarł w połowie zdjęć

Scott i producenci obawiali się angażu Olivera Reeda do roli Proxima, właściciela gladiatorów, z racji problemów aktorka z alkoholem. Ten zapewnił jednak, że nie będzie pił w czasie zdjęć. Co innego w przerwach w weekendy. Jeden z jego zakrapianych wieczorów zakończył się tragicznie. W czasie przerwy w zdjęciach na Malcie w nocy z 1 na 2 maja 1999 roku Reed udał się do baru, w którym bawili się także marynarze z Royal Navy. Wyzwali oni aktorka na pojedynek pijacki. W pewnym momencie Reed źle się poczuł. Zanim na miejsce przyjechała karetka, był nieprzytomny. Zmarł w drodze do szpitala. Miał 61 lat.

"Aktor David Hemmings obiecal mi, że będzie na niego uważał. Po wszystkim powiedział mi, że bardzo mu przykro" - wspominał Scott w rozmowie z "Variety". "Joaquin bardzo przywiązał się do Olivera i był bardzo wstrząśnięty". Proximo miał przeżyć wydarzenia ukazane w filmie. Z powodu odejścia Reeda zdecydowano się uśmiercić postać pod koniec drugiego aktu. Jego pozostałe sceny zrealizowano dzięki efektom specjalnym. Tak powstało między innymi ostatnie spotkanie Proxima z Maximusem w więziennej celi. Z kolei w scenie swej śmierci postać Reeda wypowiada słowa "cień i pył". Zostały one wycięte nagranego wcześniej materiału. Twórcom udało się tym samym wyjść z trudnej sytuacji i w satysfakcjonujący sposób zakończyć wątek Proxima. Reed otrzymał za swoją rolę pośmiertną nominację do nagrody BAFTA. 

"Gladiator". Ogromny sukces finansowy i pięć Oscarów

"Gladiator" miał swą premierę 1 maja 2000 roku w Los Angeles. Cztery dni później film wszedł do ogólnokrajowej dystrybucji w Stanach Zjednoczonych. Pozostawał w repertuarze przez ponad rok — ostatni pokaz odbył się w maju 2001 roku. Zarobił 465 milionów dolarów na całym świecie, co uczyniło go drugim najbardziej kasowym filmem 2000 roku. Krytycy byli zachwyceni obecnym na ekranie spektaklem, a także emanującą siłą rolą Crowe'a i psychopatycznym Phoenixem.

Za świetnymi recenzjami przyszły nagrody. "Gladiator" zdobył między innymi dwa Złote Globy (w tym za najlepszy dramat) i cztery wyróżnienia BAFTA (w tym za film roku). Dzieło Scotta uhonorowano także 12 nominacjami do Oscara. Ostatecznie otrzymał pięć statuetek — za film roku, pierwszoplanową rolę męską (Crowe), kostiumy, dźwięk i efekty specjalne. Odtwórca roli Maximusa pokonał między innymi Toma Hanka i Eda Harrisa. "Nie przypuszczałem, że wygram tej nocy. W tamtym roku nominowano wspaniałą grupę aktorów" - przyznał Crowe w rozmowie z "Variety". 

Z kolei Scott przegrał rywalizację o statuetkę za reżyserię ze Stevenem Soderberghiem za "Traffic". Gdyby był producentem filmu, otrzymałby Oscara za film roku. Niestety, zrezygnował z tej funkcji. "Jest tylu producentów, walić to, nie będę sobie tym zaprzątał głowy. Tak pomyślałem. [Gdy wygraliśmy] nie mogłem się dopchać do mikrofonu. Więc stałem tam i myślałem: 'szlag by to trafił, nigdy więcej'" - mówił w "Variety". Od tamtego czasu produkuje wszystkie swoje filmy.

"Gladiator". Na kontynuację czekaliśmy prawie ćwierć wieku

"Gladiator" wciąż cieszy się popularnością wśród widzów. Nie dziwi więc, że Scott przez długi czas nosił się z zamiarem realizacji sequela. Ten miał swoją premierę w 2024 roku. W "Gladiatorze II" w Luciusa, syna Maximusa, wcielił się Paul Mescal. Swoje role z pierwszej części powtórzyli Connie Nielsen i Darek Jacobi. W filmie zagrali także Denzel Washington i Pedro Pascal. Z powodu ogromnego budżetu zarobione przez niego 462 miliony dolarów trudno uznać za sukces kasowy. Natomiast recenzje były w większości negatywne. Co potwierdza tylko, że niektóre legendy nie potrzebują kontynuacji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gladiator | Ridley Scott | Russell Crowe | Joaquin Phoenix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy