Reklama

Gdy miała 13 lat, mierzyła 180 centymetrów. W szkole nie było łatwo

8 października 2024 roku Sigourney Weaver skończyła 75 lat. Z tej okazji opisaliśmy kilka ciekawostek o odtwórczyni roli Ellen Ripley w serii "Obcy", o których na pewno nie wiedzieliście.

Imię z "Wielkiego Gatsby'ego"

Naprawdę nazywa się Susan Alexandra Weaver. Skąd więc imię "Sigourney"? Aktorka wzięła je z "Wielkiego Gatsby'ego" F. Scott a Fitzgeralda. Nosiła je ciotka głównego bohatera. Weaver po raz pierwszy użyła go podczas występu na scenie w 1963 roku. 

"Prawdę mówiąc wybrałam je, bo nie lubiłam, gdy wszyscy mówili do mnie Susie. To zbyt słodkie przezwisko dla dziewczyny, która ma trzynaście lat i niemal 180 centymetrów wzrostu. Inna sprawa, że teraz wszyscy mówią na mnie Siggy, więc przed niektórymi rzeczami nie uciekniesz" - żartowała w rozmowie z magazynem Red w 2022 roku. 

Reklama

Chociaż aktorka teraz śmieje się ze swojego wzrostu, w czasach szkolnych był to dla niej ogromny problem. W wywiadzie dla Parade z 2009 roku przyznała, że czuła się jak "ogromny pająk" i była wyszydzana przez inne dzieci. "Nie miałam wtedy pewności siebie, by nawet pomyśleć, że zostanę aktorką" - zdradziła.

Rodzice jak z filmu

Matką Weaver była Elizabeth Inglis, angielska aktorka, która w latach 1934-1945 wystąpiła w kilku filmach, między innymi "39 krokach" Alfreda Hitchcocka i "Liście" Williama Wylera. Gdy nie osiągnęła sukcesu przed kamerą, poświęciła się wychowaniu dwójki dzieci. Lata później Weaver wyciągnęła ją z aktorskiej emerytury. W pewnym sensie.

W "Obcym: Decydującym starciu" grana przez Weaver Ellen Ripley budzi się z hibernacji i dowiaduje się, że podczas jej snu zmarła jej córka Amanda. Otrzymuje wtedy jej zdjęcie zrobione pod koniec życia, gdy była już staruszką. W jej filmową córkę wcieliła się właśnie Inglis. Scena ta nie znalazła się jednak w ostatecznym montażu filmu. 

Jej ojciec był także związany z telewizją. Sylvester "Pat" Weaver Jr. był producentem telewizyjnym, szefem stacji NBC w latach 1953-1955. To on odpowiadał za wypromowanie wieczornych talk-show. Format ten jest popularny do dziś.

Rolę w "Obcym" otrzymała dzięki Warrenowi Beatty'emu

Pierwszym filmem w karierze Weaver była "Annie Hall" Woody'ego Allena z 1977 roku, w której zagrała epizod. Nie miała nawet linijki tekstu, a za swój występ otrzymała 50 dolarów. Rola życia przyszła do niej dwa lata później, gdy zaproszono ją na zdjęcia próbne do "Obcego: Ósmego pasażera Nostromo". 

Ridley Scott chciał początkowo obsadzić w roli Ripley Merly Streep. Ta nie była jednak dostępna — właśnie zmarł jej partner John Cazale. Chociaż reżyserzy castingu dwoili się i troili, Scott nie był zadowolony z kolejnych propozycji do głównej roli. Aż któregoś dnia z Davidem Gilerem, jednym z producentów "Obcego", skontaktował się Warren Beatty. "Słuchaj, widziałem właśnie na scenie teatralnej młodą kobietę, Sigourney Weaver. Powinniście się z nią spotkać" - mówił legendarny aktor i reżyser.

Scott zgodził się spotkać z nieznaną mu aktorką. Weaver pojawiła się w butach na koturnach i z ogromnym afro na głowie. "Miała przez to z 230 cm wzrostu. Czułem się, jakbym poszedł na kolację z mumią" - żartował później reżyser.

Cudowny rzut

W "Obcym: Przebudzeniu" jest scena, w której Ripley i inni bohaterowie grają w koszykówkę. Gdy Ellen schodzi z boiska, rzuca od niechcenia piłką za siebie i oczywiście trafia nią do kosza. Weaver uparła się, że sama nakręci tę scenę. W dodatku ujęcie ustawiono tak, że dodanie piłki wpadającej do kosza przy pomocy efektów specjalnych byłoby bardzo trudne i wyglądało sztucznie. Musiała trafić.

Weaver przygotowywała się do tego ujęcia przez dwa tygodnie, trenując pod okiem profesjonalnego koszykarza Nigela Miguela. Początkowo trafiała raz na dziesięć razy. Po jakimś czasie udawało jej się raz na sześć razy. W dniu kręcenia sceny Weaver spudłowała dwa razy. Ekipa techniczna zaczęła zastanawiać się, czy nie skorzystać jednak z efektów specjalnych. Aktorka poprosiła jednak o jeszcze jedną próbę. Trafiła. Grający w tej scenie Ron Perlman był tak zdziwiony jej sukcesem, że aż spojrzał w kamerę z ogromnym uśmiechem i zaklął soczyście. Na szczęście można było go usunąć z kadru. 

Jean-Pierre Jeunet miał jednak inny problem — rzucona przez aktorkę piłka na chwilę zniknęła z kadru. Według reżysera widzowie mogli nie uwierzyć, że aktorka naprawdę trafiła do kosza. Ta zapewniała go jednak, że nikt nie będzie w to wątpił. I miała rację.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sigourney Weaver | Obcy | Ridley Scott
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy