Filmowe gwiazdy 2012
Willis, Dench, Stewart, Pattinson, Hemsworth, Hardy i Fassbender - oto największe gwiazdy 2012 roku. To ich na dużym ekranie oglądaliśmy w ciągu ostatnich 12 miesięcy najczęściej.
Każdy z wymienionych artystów w kończącym się za kilkanaście dni roku, pojawił się na ekranach polskich kin w co najmniej trzech filmach. Może nie zawsze były to role wybitne, za które w lutym 2013 roku mogliby odbierać Oscary, ale popularność akurat tych aktorów wyraźnie dowodzi, jakie nazwiska są teraz "najgorętsze" w Hollywood i bez kogo widzowie nie wyobrażają sobie kolejnych megaprodukcji.
Dziwić może brak wśród wymienionych twórców osób takich, jak: Brad Pitt, Russell Crowe, Leonardo DiCaprio, Meryl Streep, George Clooney, Ryan Gosling czy Johnny Depp, czyli ikon współczesnej "fabryki snów", ale akurat oni albo szykują aktorską ofensywę na przyszły rok, albo poświęcili się innego typu działalności artystycznej (teatr, reżyseria, itp.).
Zadziwiające jest to, że osobą, która najczęściej spoglądała na nas z dużego ekranu w ciągu minionych 12 miesięcy był Bruce Willis. Aktor przeżywa właśnie trzecią, a może czwartą już młodość, co z pewnością niezwykle cieszy jego fanów, dla których każdy kolejny występ artysty jest niezwykle cenny. Tym bardziej, że Willis ostatnich kilku lat nie miał najlepszych - warta uwagi była jedynie jego kreacja w sensacyjnej komedii "Red".
Tymczasem w tym roku aktor najpierw po raz drugi wcielił się w Churcha w filmie akcji "Niezniszczalni 2" Simona Westa, gdzie wraz z Sylvestrem Stallonem i Arnoldem Schwarzeneggerem udowadniał, że wciąż znakomicie posługuje się bronią maszynową, a następnie w krótkim czasie zachwycił trzema kolejnymi kreacjami. W "Looperze - Pętli czasu" Riana Johnsona był doświadczonym zabójcą stającym w szranki z młodszą wersją samego siebie, w "Kochankach z księżyca. Moonrise Kingdom" niezwykle cenionego Wesa Andersona grał kapitana Sharpa, policjanta na odciętej od świata wyspie, który musi odnaleźć dwójkę zaginionych dzieciaków, wreszcie w "Żądzach i pieniądzach" Stephena Frearsa (które zadebiutowały na kinowych ekranach w miniony piątek) wcielił się w Dinka, nieoficjalnego króla hazardowego półświatka Las Vegas.
Co ważne, to nie koniec dominacji Willisa w polskich kinach. Już 14 lutego, data oczywiście nieprzypadkowa, po raz piąty zachwycać się będziemy kolejną odsłoną przygód legendarnego już Johna McClane'a, a w okolicach wakacji artysta pojawi się w innym sequelu, "Red 2", gdzie znów wcieli się w byłego agenta CIA Franka Mosesa. A trzeba dodać, że w planach jest też kilka innych produkcji z aktorem w roli głównej. Czyżby 2013 rok tez miał należeć do Bruce'a?
Jeszcze starszą niż Willis gwiazdą, którą często oglądaliśmy w minionym roku w polskich kinach była Judi Dench. Oczywiście większość osób zapamiętało jej występ (ostatni już) w kolejnym filmie o przygodach Jamesa Bonda, czyli "Skyfall" Sama Mendesa, gdzie wcieliła się w M., ale aktorka pojawiła się też w dwóch innych obrazach. W opowiadającym o ikonie Hollywood lat 50. obrazie "Mój tydzień z Marilyn" Simona Curtisa zagrała brytyjską aktorkę Sybil Thorndike, a w komedii "Hotel Marigold" Johna Maddena wcielała się w brytyjską turystkę na wakacjach w Indiach.
Parą, która wzbudzała największe zainteresowanie w minionym roku byli bezapelacyjnie Kristen Stewart oraz Robert Pattinson, i mam tu na myśli zarówno ich aktorskie dokonana, jak i koleje losu ich związku. Po pięciu częściach kinowego przeboju "Zmierzch", której ostatnia odsłona o podtytule "Przed świtem. Część 2" niemal miesiąc temu zadebiutowała w kinach, w świadomości wielu widzów prawdziwe życie gwiazd tak stopiło się z filmową fikcją, że wielu nie odróżnia już Kristen od Belli i Roberta od Edwarda.
Miliony miłośników serii od lat zastanawiają się, czy aktorzy naprawdę się kochają, czy to tylko marketingowy zabieg. Tym bardziej, że tego lata brukowce opublikowały zdjęcie Kristen w objęciach dwa razy od niej starszego Ruperta Sandersa, żonatego reżysera filmu "Królewna Śnieżka i Łowca" (Stewart zagrała tam główną rolę). Wielbiciele młodej aktorki poczuli się zdradzeni bodaj bardziej niż jej domniemany (?) chłopak. Aktorka dostawała tysiące listów z pogróżkami, a na jej stronie na Facebooku pojawiały się obelżywe wpisy. W telewizji wygłosiła więc do fanów dramatyczne przeprosiny zakończone gorącym wyznaniem miłości do Roberta.
Obecnie para znów jest razem, ale ciężko przewidzieć, czy będzie tak również w momencie, gdy ostatnia część filmowej sagi "Zmierzch" zejdzie z afiszów. Na pocieszenie po rozstaniu pozostaną im całkiem nieźle się rozwijające kariery. Stewart oprócz wcielenia się w Bellę i Śnieżkę zagrała w minionym roku także wyzwoloną hippiskę w ekranizacji powieści Jacka Kerouaca "W drodze" przeniesionej na ekran przez Waltera Sallesa.
Jeszcze lepiej ma się kariera Pattinsona. Poza występem w filmie Billa Condona mogliśmy go oglądać w roli biednego żołnierza, który zostaje bawidamkiem i bywalcem paryskich salonów w obrazie "Uwodziciel" Declana Donnellana i Nicka Ormeroda. Zagrał również w nowym filmie słynnego Davida Cronenberga "Cosmopolis", gdzie wcielił się w multimilionera, którego ktoś stara się zabić. Imponująco wygląda także lista filmów, w których będzie go można oglądać w przyszłości (zagra m.in. słynnego T.E. Lawrence'a, znanego z "Lawrence'a z Arabii"), co może świadczyć o tym, że reżyserzy wbrew szydzącym z artysty kinomanom, dostrzegli w Pattinsonie potencjał.
W 2012 roku Willis i przyjaciele nie byli jedyną niezniszczalną ekipą w kinach. Jeszcze większym powodzeniem cieszyli się "Avengers", w skład których wchodził m.in. Thor, znakomicie odgrywany przez Chrisa Hemswortha. Aktor w bardzo szybkim tempie podbił Hollywood i stał się specjalistą o ról niezbyt bystrych, ale za to zabawnych mięśniaków. Taki właśnie był jego syn Odyna w zeszłorocznym filmie Kennetha Branagha, którą to kreację przeniósł z powodzeniem do produkcji Jossa Whedona, opowiadającego o drużynie superbohaterów. Poza "Avengers" Hemswortha mogliśmy też oglądać w roli tytułowej we wspomnianym filmie "Królewna Śnieżka i Łowca", a także w obrazie Drew Goddarda "Dom w głębi lasu", gdzie jego Curt Vaughan był swego rodzaju wariacją (choć niezamierzoną) innych wcieleń artysty.
Kolejnym twardzielem, który podbił w tym roku polskie kina był bezsprzecznie Tom Hardy. Aktor jako Bane był wyśmienitym przeciwnikiem Batmana w filmie Christophera Nolana "Mroczny Rycerz powstaje", tworząc obok Anne Hathaway jedną z najlepszych kreacji w filmie. Wcześniej swój talent udowodnił w innym obrazie reżysera "Prestiżu", "Incepcji", a także w produkcjach "Wojownik" i "Szpieg". Potwierdził go w tym roku w osadzonym w latach 20. thrillerze "Gangster" Johna Hillcoata, gdzie zagrał jednego z braci zajmujących się przemytem alkoholu, a także komedii "A więc wojna", w której partnerowali mu Chris Pine i Reese Witherspoon.
Drugi rok z rzędu stałym bywalcem na ekranach polskich kin był także Michael Fassbender. Po raczej romantycznych rolach w "Jane Eyre" i "Niebezpiecznej metodzie" tym razem mogliśmy oglądać jego zdecydowanie mroczniejsze oblicze. We "Wstydzie" Steve'a McQueena wcielił się w uzależnionego od seksu Nowojorczyka, którego łączy z siostrą niezdrowa relacja, w "Ściganej" Stevena Soderbergha był jednym z agentów starających się zlikwidować tytułową bohaterkę, wreszcie w "Prometeuszu" Ridleya Scotta wcielił się w Davida, androida wchodzącego w skład ekspedycji na tytułowym statku kosmicznym. Fassbender wcale też nie zwalnia tempa, co zwiastuje, że za dwanaście miesięcy też trzeba go będzie uznać za gwiazdę mijającego roku.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!