Reklama

Film Holland o uchodźcach na granicy z Białorusią bez państwowego wsparcia

Nowy film Agnieszki Holland nie jest finansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ani żadnych instytucji związanych z resortem - przekazał w niedzielę wicepremier, minister Piotr Gliński.

Nowy film Agnieszki Holland nie jest finansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ani żadnych instytucji związanych z resortem - przekazał w niedzielę wicepremier, minister Piotr Gliński.
Agnieszka Holland /Artur Widak/NurPhoto /Getty Images

"W związku z nieprecyzyjnymi informacjami pojawiającymi się w przestrzeni publicznej informuję, że film p.Holland nie jest finansowany z środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ani żadnych instytucji związanych z MKIDN" - napisał w niedzielę na Twitterze minister kultury i dziedzictwa narodowego.

PAP potwierdziła w resorcie, że wpis dotyczy filmu Agnieszki Holland "Zielona granica". Produkcja ma opowiadać historię uchodźców na polsko-białoruskiej granicy.

Reklama

"Akcja dzieje się mniej więcej przed rokiem, kiedy zaczął się kryzys humanitarny na granicy. To bardzo mnie poruszyło, bo uświadomiło mi, że ta sytuacja - w sensie moralnych wyborów, przypomina mi inne filmy, które robiłam i które działy się w odległej historii" - reżyserka mówiła w "Pierwszym Śniadaniu w TOK-u".

Agnieszka Holland: Nie wierzę w solidarność chrześcijan

Agnieszka Holland napisała scenariusz "Zielonej granicy" z Maciejem Pisukiem ("Jesteś Bogiem") i siostrzenicą Gabrielą Łazarkiewicz.

Film Holland jest polsko-czesko-francusko-belgijską koprodukcją. Polskim producentem jest Marcin Wierzchosławski z firmy Metro Films.

Czeską producentką obrazu jest Šárka Cimbalova z Marlene Film Production, z którą Holland pracowała przy "Szarlatanie". Wspólnie przygotowują także inny projekt polskiej reżyserki - biograficznym film o Franzu Kafce.

Holland dodała w "Pierwszym Śniadaniu w TOK-u", że jako artystka musiała zmierzyć się z wydarzeniami na polsko-białoruskiej granicy. "Wydawało mi się, że jako twórczyni powinnam się z tym zmierzyć, skoro dzieje się to tuż obok mnie. To nasz obowiązek, ponieważ ten problem nie zniknie, on będzie narastał" - przyznała Holland.

"Nietolerancja jest zjawiskiem, które też nie jest czysto polskie, ale w Polsce on jest odarty z maski, kostiumu. Dlatego można go wyraźniej zobaczyć i może też można go leczyć, w jakiejś dłuższej perspektywie" - powiedziała, dodając, że zmiana "antyuchodźczej narracji" wymaga długotrwałej strategii. "Nie wyobrażam sobie, że jeżeli będziemy o tym mówić, jeżeli zrobię jeden film czy powstanie inny film, że to zmieni totalnie narrację. To jest kropla, która drąży skałę" - podkreśliła Holland.

Agnieszka Holland: Przeszłość dzieje się teraz

Do sytuacji na polsko-białoruskiej granicy Agnieszka Holland publicznie nawiązała już we wrześniu 2021 podczas gali zakończenia Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie otrzymała Platynowe Lwy.

"Trudno mi dzisiaj cieszyć się naszym świętem, jeżeli sobie uświadamiam, że coś takiego dzieje się bardzo niedaleko od nas, na granicach naszego kraju, że umierają tam ludzie (...). Nie mogę nie myśleć o tym, że dzieje się to niejako za naszym przyzwoleniem, że naszą obojętnością, lękiem, bezradnością godzimy się na to. Wiem doskonale, że każde państwo ma prawo by strzec swoich granic" - mówiła. "Umierają tam ludzie, których jedynym grzechem jest to, że są inni i którzy chcą czuć się bezpiecznie. I nie mogę nie myśleć, że dzieje się to niejako za naszym przyzwoleniem Że naszą bezradnością godzimy się na to" - kontynuowała Holland.

"Każde państwo ma prawo, by strzec swoich granic, ale żadne demokratyczne państwo nie może pozwolić na to, żeby niewinni, bezbronni ludzie umierali na jego granicach. Umierali w milczeniu tak jak bohaterowie moich filmów - w strachu, samotności, bez pomocy" - zaznaczyła stanowczo reżyserka.

"Nie godzę się na to, żeby obsadzać żołnierzy polskiej Straży Granicznej w rolach strażników Muru Berlińskiego z byłego NRD. Nie godzę się na  to, by okoliczna ludność grała rolę donosicieli i żeby zanim podadzą chleb głodnemu, dzwonili na policję. To obciąża nas wszystkich strasznie jako wspólnotę" - podsumowała Holland. Za swoje wystąpienie została uhonorowana przez publiczność owacją na stojąco.

"Przeszłość dzieje się teraz. Absurdalny stan wyjątkowy, na który się godzimy, wprowadzony został jedynie po to, żeby nie było śladów" - spuentowała, nawiązując do tytułu filmu Jana P. Matuszyńskiego.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Holland | Zielona granica (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy