Reklama

Fajną zabawą było zagrać prostaka

Antoni Pawlicki wsparł młodego reżysera Artura Wyrzykowskiego i wcielił się w jedną z głównych ról w jego offowym filmie "Wszystko". Młody aktor opowiada o swej roli, karierze i prezencie od Szymona Majewskiego.

Wspomagasz młodych twórców, dlatego, że sam niedawno zacząłeś karierę, czy po prostu z sympatii?

- Sam jestem wiecznie młodym, dobrze się zapowiadającym i debiutującym twórcą (śmiech) i bardzo podoba mi się idea wprowadzenia filmu offowego do kin. Zawsze, gdy dzwonią do mnie młodzi twórcy, czy studenci i kiedy wiem, że to będą filmy robione za darmo i nie do końca profesjonalnie, to czytam te scenariusze. Jeżeli mi się podobają i mam czas, to godzę się brać udział w tego typu projektach.

Czy zagrałeś jeszcze w jakiś filmach offowych? Gdzie można je zobaczyć?

Reklama

- No właśnie, nie da się tego zobaczyć... Teraz zagrałem w etiudzie Klary Kochańskiej, studentki Szkoły Filmowej w Łodzi. Obejrzeli ten film wykładowcy tej szkoły, ja dostałem na DVD i na tym koniec. Może pojawi się na jakiś festiwalach, ale prawdopodobnie życie tego filmu już się skończyło.

Co jest dla ciebie ważne przy wyborze roli?

- Bez względu na to, czy gram w kinie offowym, czy nie, niezwykle ważnym elementem dla mnie jest scenariusz. Zawsze zwracam uwagę na to, czy będę miał coś ciekawego do zagrania czy nie.

W filmie "Wszystko" zagrałeś postać, która jest zupełnie inna od tych, w których możemy cię oglądać, na co dzień. Rola w "Czasie honoru" to zupełnie co innego...

- To właśnie był jeden z powodów, dla których przyjąłem tę propozycję. Pomyślałem, że fajną zabawą będzie zagranie prostaka, człowieka, z którym zapewne nie chciałbym się zadawać, na co dzień. Oczywiście wszystko tu było utrzymane w konwencji groteskowej w związku, z czym moja postać też jest groteskowa.

Niedawno skończyłeś szkołę teatralną. Można powiedzieć, że ci się udało, sporo już zagrałeś. Musisz jeszcze chodzić na castingi, czy reżyserzy sami dzwonią z propozycjami?

- Chodzę na castingi i myślę, że będę chodził na nie zawsze. Uważam, że casting jest zrozumiałą rzeczą. Reżyser musi zobaczyć, czy dany aktor pasuje do jego wizji.

- Nie wiem, czy można powiedzieć, że mi się udało... Nie mam poczucia, że coś jest skończone, raczej zapoczątkowane. Grzechem byłoby, gdybym narzekał, że nie mam pracy, bo ta praca się zdarza. Ale mam też dużo wolnego czasu. Dlatego bardzo bym chciał więcej pracować i mam nadzieję, że będę.

Gdzie możemy cię teraz zobaczyć?

- Właśnie trafił do kin film z moim udziałem "Los numeros". Cały czas nie znam daty premiery filmu produkcji polsko-niemieckiej "Święta krowa". Mamy nadzieję, że to będzie w tym roku, ale na pewno pojawi się na festiwalu w Gdyni. A teraz zabieram się do pracy w debiucie pani Barbary Białowąs "Big Love", gdzie będę grał główną rolę. To będzie duża produkcja fabularna, do której się przygotowuję. I oczywiście w tym roku robimy kolejną serię "Czasu honoru".

We wtorek w programie Szymona Majewskiego dostałeś drewnianą szafkę w postaci pałacu Kultury i Nauki...

- To świetny prezent. Te podarunki powinno się oddawać na cele charytatywne, ale ten sprawił mi tak wielką radość, że porwałem go do domu. Jestem z Warszawy i mimo tego, że ten pałac jest prezentem od naszego Wujka Samo Zło Stalina, to jest to bardzo rozczulające... Na razie stoi u mnie w salonie na honorowym miejscu i bardzo dobrze się tam prezentuje(śmiech).

Rozmawiała: Dominika Gwit (PAP Life)

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Antoni Pawlicki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy