Reklama

"Eter": Krytycy zmiażdżyli Zanussiego. Nakręcił film dla... "cymbałów"?

W czwartek mija dokładnie pięć lat od premiery filmu Krzysztofa Zanussiego "Eter". Mimo iż krytycy zmiażdżyli jego film, nazywając reżysera "mistrzem komunałów", Zanussi sugerował, że recenzenci po prostu... nie zrozumieli jego dzieła. Dodawał jednak, że niespełnienie jest motorem napędowym twórczości. "Gdybym miał poczucie, że zrobiłem arcydzieło, to mógłbym przestać pracować" - konkludował.

W czwartek mija dokładnie pięć lat od premiery filmu Krzysztofa Zanussiego "Eter". Mimo iż krytycy zmiażdżyli jego film, nazywając reżysera "mistrzem komunałów", Zanussi sugerował, że recenzenci po prostu... nie zrozumieli jego dzieła. Dodawał jednak, że niespełnienie jest motorem napędowym twórczości. "Gdybym miał poczucie, że zrobiłem arcydzieło, to mógłbym przestać pracować" - konkludował.
Jacek Poniedziałek w filmie "Eter" /NEXT FILM /materiały prasowe

Akcja "Eteru" rozgrywa się na początku XX wieku na Podolu. Lekarz (Jacek Poniedziałek) pasjonuje się eterem - substancją uśmierzającą ból i odbierającą świadomość, tajemniczą i śmiertelnie niebezpieczną. Gdy ofiarą jej działania pada młoda dziewczyna, lekarz zostaje skazany na śmierć. Niespodziewanie udaje mu się uniknąć stryczka. Doktor znajduje pracę w zaborze austriackim, w wojskowej twierdzy dowodzonej przez komendanta (Andrzej Chyra). Poza oficjalną praktyką, na własną rękę ponownie zaczyna prowadzić coraz dziwniejsze eksperymenty: na żywych i na umarłych. Obsesyjnie doskonali swoją wiedzę o eterze pozwalającym manipulować bólem, pożądaniem i wolą poddanych mu ludzi. Jaką cenę przyjdzie mu zapłacić za próbę zawładnięcia ludzkim umysłem?

Reklama

"Eter": Jacek Poniedziałek w roli ateisty

"Klimat filmu, mroczny i sensualny, przywołuje na myśl thriller, mimo że jego korzenie były bardziej klasyczne - projekt nawiązuje bezpośrednio do mitu Fausta. Odmiennie niż u Goethego stawką nie jest młodość i rozczarowanie nauką. Przeciwnie, w 'Eterze' mój doktor wierzy w naukę jako narzędzie dla spełnienia najbardziej wszetecznego z ludzkich pragnień, jakim jest pełna fizyczna i duchowa władza nad drugim człowiekiem" - mówił Krzysztof Zanussi, który jest również scenarzystą filmu.

"Eter okaże się pierwszym krokiem na drodze pozbawienia człowieka wolnej woli, a hipoteza o tym, że wypełnia przestrzeń kosmiczną, daje bohaterowi płonną nadzieję na władzę nad całym światem" - dodawał reżyser filmu.

Po premierze filmu Zanussi przyznawał, że "Eter" jest filmem ... niedoskonałym. "Kiedy człowiek jest zadowolony z tego, co zrobił, to może już kończyć działania. Ja ciągle mam nadzieję, że kolejny film zrobię lepiej; że może będzie ważniejszy, mądrzejszy. Gdybym miał poczucie, że zrobiłem arcydzieło, to mógłbym przestać pracować. Wierzę, że uda mi się jeszcze lepiej. To nadzieja, która każe się mobilizować i przyświeca wszelkiej twórczości. Artysta zadowolony z siebie daje o sobie złe świadectwo - ideał jest nieosiągalny, nie powinniśmy się nigdy zadowolić tym, co dotychczas stworzyliśmy" - mówił w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Reżyser charakteryzował głównego bohatera filmu, granego przez Jacka Poniedziałka, jako "typowego ateistę z początków XX wieku".

"Jako niewierzący nie uznaje świętości, nie był więc w stanie popełnić świętokradztwa. Nie mógł się sprzeciwić i zakpić z czegoś, w co nie wierzy, czego nie uznaje. Nie utożsamiam się z tym bohaterem, w którego wcielał się Jacek Poniedziałek. Jacek dużo bardziej zgodził się z Doktorem niż ja, który go wymyśliłem. Tak bywało już nieraz, często Maja Komorowska grała u mnie postaci, z którymi byłem w konflikcie. Nie mam wiele wspólnego ze światem Jacka Poniedziałka i teatrem Krzysztofa Warlikowskiego, ale bardzo mnie to interesuje, szanuję to, w pewien sposób podziwiam. Jacek jest myślącym, bardzo inteligentnym człowiekiem i może dlatego, choć jesteśmy z przeciwległych biegunów, zainteresował się perspektywą, o której mówiliśmy w filmie" - przekonywał Zanussi.

Zanussi - mistrz komunałów

Krytycy nie przyjęli życzliwie "Eteru", zarzucając Zanussiemu brak oryginalności i wtórność.

Jakub Izdebski pisał na stronach Interii, że "Zanussi się powtarza". - Niby Europa przed pierwszą wojną światową, eksperymenty naukowe, wątki paranormalne - a mimo to pozostaje wrażenie, że Zanussi mówił o tym już wiele razy - notował recenzent Interii.

- Chociaż reżyser wraca do znanych tropów, wydźwięk jego filmu pozostaje niezmieniony. Wielu udowodniło, że mając podobny punkt wyjścia, można stworzyć różne dzieła (między innymi Woody Allen w "Zbrodniach i wykroczeniach" oraz "Wszystko gra"). Zanussi zmienia czas akcji, imiona postaci, ale nie potrafi pójść w innym kierunku. "Eter", chociaż zrealizowany z typową dla twórcy dbałością, zdaje się miejscami filmem sprzed kilku dekad - zauważał Izdebski.

Suchej nitki na Zanussim nie zostawił Krzysztof Varga na łamach "Gazety Wyborczej" w tekście zatytułowanym: "'Eter' dla cymbałów, czyli Zanussi, mistrz komunałów, powraca", zwracając uwagę na zakończenie filmu, w którym reżyser postanowił dopowiedzieć widzom znaczenie swego filmu.

"Zanussi daje nam kolejne zakończenie, w którym dokładnie i dosłownie tłumaczy, w czym rzecz i o co chodziło? Że Doktora nie powiesili w Rosji, bo go diabeł uratował, jako i diabeł wspomagał go w jego niecnych eksperymentach, czekając, ma się rozumieć, na czas, kiedy duszę będzie mógł zabrać" - zżymał się Varga, żartując, że widzom wystarczy obejrzenie ostatnich 15 minut filmu.

"Miast niemal dwie godziny siedzieć przed ekranem, wystarczy przyjść do kina na kwadrans przed napisami końcowymi, by dostać obowiązującą wykładnię podaną na łopacie" - sugerował dziennikarz.

I kwitował śmiechem zapewnienia reżysera, że producenci naciskali na niego, by zrezygnował z tak skonstruowanego zakończenia. 

"W mniemaniu Zanussiego Bóg jedynie może Zanussiemu jakieś uwagi do filmów czynić. Skoro Bóg mu nie powiedział, żeby końcówkę wyciął, Zanussi nożyczek do ręki nie wziął. Reżyser heroicznie ujawniał w wywiadach, że nawet zagraniczni dystrybutorzy wręcz go błagali o usunięcie ostatniego rozdziału, ale Zanussi pozostał niewzruszony i niezłomnie przekonany, że musi publiczności wyjaśnić, o co chodziło w jego filmie. Stoi za tym przekonanie o tym, że widzowie jego filmów są kompletnymi cymbałami. Nie jest to zła wiadomość dla widzów - to jest zła wiadomość dla Zanussiego" - konkludował Varga.

Także Bartosz Żurawiecki zauważał w recenzji dla Dwutygodnika, że finał "Eteru" udowadnia, że "nad artystą i estetą jak zwykle bierze u Zanussiego górę moralista". "Zanussi przemawia w epilogu niczym proboszcz z ambony" - dodawał recenzent.

Krzysztof Zanussi: Recenzenci nie byli gotowi

Reżyser odpierał ataki, podając przykład swojego wcześniejszego filmu "Obce ciało".

"Po premierze tamten film został zmiażdżony, w Polsce uznano go za porażkę, dzieło wyjątkowo nieudane. Tymczasem dotyczył sprawy, której znaczenie rośnie. Korporacje panują nad światem i to coraz wyraźniej widać, być może jednak tamten film nie pojawił się we właściwym czasie, może był za wcześnie lub za późno i głównie recenzenci jeszcze - albo już - nie byli na niego gotowi"- zastanawiał się Zanussi, dodając, że "Obce ciało" "dopiero po kilku latach zyskało swoje [należne] miejsce".

"'Obce ciało', podobnie jak 'Eter', w jakiś sposób mówiło o władzy, ale między tymi filmami niewiele zdążyło się zmienić w moim myśleniu. Świat, w którym żyjemy, wbrew pozorom nie zmienia się gwałtownie, może jedynie my rozumiemy go głębiej albo po prostu inaczej" - zakończył reżyser.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eter
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy