Reklama

Eryk Lubos: Do ringu i do łóżka

"Przyszedł już czas, w którym mogę grać też inne role, a nie tylko biegać z pistoletem. Może nie jestem piękny, ale Tommy Lee Jones także nie należy do grona amantów, a trochę już zagrał" - powiedział kiedyś. Z okazji 45. urodzin Eryka Lubosa przypominamy jego najważniejsze ekranowe wcielenia.

"Przyszedł już czas, w którym mogę grać też inne role, a nie tylko biegać z pistoletem. Może nie jestem piękny, ale Tommy Lee Jones także nie należy do grona amantów, a trochę już zagrał" - powiedział kiedyś. Z okazji 45. urodzin Eryka Lubosa przypominamy jego najważniejsze ekranowe wcielenia.
Eryk Lubos udowadnia, że dobry aktor zagra wszystko /Wojciech Stróżyk /Reporter

W telewizji i w filmie zaczął pokazywać się po ukończeniu szkoły aktorskiej. Można go było oglądać go m.in. w filmach "Stara baśń" i "Ono" oraz serialach "Fala zbrodni", "Oficer" i "PitBull". Najwyrazistsze postaci kreował jednak w teatrze: w "Made in Poland" Przemysława Wojcieszka czy "Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną" wg. powieści Masłowskiej (rola Silnego).

Rok 2008 był jednym z najważniejszych w jego karierze. Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych pokazywane było wówczas "Boisko bezdomnych" - Lubos zagrał w obrazie Kasi Adamik drugoplanową rolę Romana "Indora" Gawrona. Kreacja przyniosła mu nagrodę za najlepszą męską rolę drugoplanową na gdyńskiej imprezie.

Reklama

Zwycięstwo to otworzyło mu drzwi do tak prestiżowych projektów jak "Dom zły". Od tego czasu Lubos nie rozstawał się już na krok ze słynnym "Smarzolem". Został zaliczony do nieformalnego grona "aktorów Smarzowskiego", którzy pracują przy wszystkich kolejnych projektach reżysera. Artysta miał okazję zagrać nieokrzesanego żołnierza Armii Czerwonej w "Róży", porywczego policjanta w "Drogówce", walczącego z niesprzyjającą grawitacją Charlesa Bukowskiego w "Pod Mocnym Aniołem" czy Zajdela w "Wołyniu".

- Wszyscy mi od dawna zarzucają, że jestem mięśniakiem, a potem spotykam kolegów na siłowni - Krzysztof Ibisz się teraz chce odchudzać. Ta amerykańska fala rozwoju fizycznego przyszła wreszcie do Polski. Teraz nagle wszyscy są zdrowi i sportowi. Ale ja zacząłem ćwiczyć boks nie po to, żeby się bić, tylko żeby zabić w sobie "aktora". Jak ci się nie uda, to jest początek końca - mówił Lubos w 2008 roku w rozmowie z Interią. W obrazie Marcina Wrony "Moja krew" wcielił się w postać boksera, który nagle dowiaduje się, że ze względów zdrowotnych musi zakończyć sportową karierę. "Lubos to jest polski Mickey Rourke" - mówił o aktorze tragicznie zmarły kilka lat później reżyser Marcin Wrona.

W 2010 roku Lubos pierwszy raz spotkał się na planie zdjęciowym z Janem Jakubem Kolskiem przy okazji kręcenia "Wenecji". Już wkrótce zaowocowało to główną rolą w kolejnym filmie cenionego reżysera. Aktor zagrał postać Eryka w produkcji "Zabić bobra". Dzięki niej otrzymał najbardziej prestiżową nagrodę w swojej karierze - nagrodę dla najlepszego aktora na międzynarodowym festiwalu filmowym w Karlowych Warach.

"W naszym społeczeństwie istnieje nieodparta potrzeba szufladkowania. Dlaczego, po co - pytam się. Dlaczego chcemy dać się zaszufladkować systemowi? Bądźmy sobą" - twierdzi aktor, a szansą na zmianę ekranowego wizerunku była rola w "Dniu kobiet" Marii Sadowskiej. "Mój bohater to niejednoznaczna postać. Jest świnią, ale wydaje się, że udało mi się go wybronić" - uważa Lubos.

Lubos był też jedną z gwiazd serialu Canal+ "Misja Afganistan". - Widziałem, co jest na szkoleniach przy "Misji Afganistan"... "Chłopaki, nie mam czasu na takie rzeczy". Zaproponowałem więc dowódcom, że pokażę im szybko na boku to, to i to, że ja to już umiem. Chłopcy popatrzyli i powiedzieli: "Aha, to cześć, ty już możesz iść". Jak aktorzy z "Misji Afganistan" mówią, że się musieli ostro szkolić, to jest to prawda. Oni - tak. Ja już nie musiałem - aktor wyznał w rozmowie z Interią.

Sporym zaskoczeniem dla fanów aktora był udział w serialu Polsatu "To nie koniec świata!". Jego ekranową partnerką była Magdalena Lamparska. Z kolei w nowelowej "Stacji Warszawa" zagrał "Igłę" - byłego więźnia, któremu zdaje się, że widzi Matkę Boską. Przeżył nawrócenie i pragnie zbawiać ludzi.

W 2014 roku Lubosa oglądaliśmy w "Służbach specjalnych" Patryka Vegi. Rok później wyszedł serial pod tym samym tytułem w którym znowu oglądaliśmy go w roli "Rafuna". Drugoplanowe role zagrał także w "Chemii" Bartosza Prokopowicza, "Małym Jakubie" Mariusza Bielińskiego, "Prostej historii o morderstwie" Arkadiusza Jakubika czy "Gwiazdach" Jana Kidawy-Błońskiego.

Zdecydowanie ważniejsze dla fabuły kreacje stworzył w komedii "Gotowi na wszystko. Exterminator", serialu TVN "Belle Epoque" i przede wszystkim biograficznej "Sztuce kochania. Historii Michaliny Wisłockiej" Marii Sadowskiej, gdzie wcielił się w kochanka tytułowej bohaterki. Tą rolą udowodnił, że twierdzenie, że nie nadaje się na ekranowych amantów, nie ma zbyt wiele wspólnego z prawdą.

W ostatnim czasie oglądaliśmy go w komedii świątecznej "Miłość jest wszystkim", a także serialach "1983" oraz "Ślepnąc od świateł". Z kolei jego najnowsza rola pochodzi z dramatu sportowego "Underdog", gdzie po raz kolejny udowodnił, że świetnie radzi sobie ze sztukami walki.

Już niebawem zobaczymy go w prezentowanym w konkursie głównym festiwalu w Gdyni komediodramacie "Pan T." Marcina Krzyształowicza oraz w nowym filmie Lecha Majewskiego "Brigitte Bardot cudowna".


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eryk Lubos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy