Reklama

Ego większe niż talent? Kulisy kariery Stevena Seagala

Steven Seagal został w 1987 roku wprowadzony do świata filmu przez Michaela Ovitz'a, przyszłego szefa Disneya, który chciał udowodnić, że potrafi zrobić gwiazdę z każdego. Mimo że Seagal szybko zdobył sławę, równie szybko upadł, głównie z powodu swojej ślepej wiary w własną wyjątkowość i braku dystansu do siebie.

Wbrew popularnej anegdocie, kariera Stevena Seagala nie opierała się wyłącznie na pewności siebie Michaela Ovitza, choć jego rola była kluczowa. Jak zauważa Vern, autor książki "Seagology: A Study of the Ass-Kicking Films of Steven Seagal", największe gwiazdy kina akcji zaczynały od małych ról, podczas gdy Seagal od razu zadebiutował jako główny bohater w jednym ze swoich najlepszych filmów, który współprodukował i dostosował do swoich umiejętności.

Steven Seagal - debiut jak z bajki

W filmie "Nico - Ponad prawem" ukształtowała się postać, którą Steven Seagal będzie odtwarzał wielokrotnie. Nico Toscani, odważny policjant, nie boi się przekraczać granic w walce z przestępcami. Nie można go przekupić, zachowuje zimną krew w kryzysowych momentach i zawsze znajduje rozwiązanie w najtrudniejszych sytuacjach. Jest weteranem, współpracował z agencjami rządowymi, a sztuki walki trenuje od młodości. Kobiety go pożądają, mężczyźni podziwiają. W "Nico" Seagal przyjmuje kilka ciosów, ale w przyszłych filmach nikt nie zdoła go zranić. Te motywy będą powtarzać się w kolejnych produkcjach, niezależnie od tego, czy gra kucharza na okręcie wojennym, rządowego naukowca, policjanta czy szefa mafii - zawsze wciela się w podobną postać.

Reklama

Początkowo włodarze Warner Bros. nie byli zachwyceni filmem "Nico" i zastanawiali się nad jego wycofaniem z kalendarza premier. Z pomocą przyszedł ponownie Michael Ovitz, który zorganizował pokaz umiejętności Seagala. Na ich oczach przyszły gwiazdor pokazał swoje zdolności w walce, broniąc się przed atakami kilku swoich studentów i ostatecznie pokonując całą grupę. Producenci byli pod wielkim wrażeniem i postanowili dać Seagalowi szansę. Nie wiedzieli, że byli świadkami starannie wyreżyserowanego spektaklu. Mistrz aikido otrzymał kontrakt na kolejne filmy, a średnie recenzje i umiarkowany sukces kasowy "Ponad prawem" (niecałe 19 milionów dolarów w USA) nie wpłynęły na ich decyzję.

Kłamstwa, ego i kariera Stevena Seagala

Anegdota o pokazie dla producentów jest znamienna dla późniejszej kariery Stevena Seagala, który często dopuszczał się kłamstw i niedopowiedzeń. Już podczas promocji "Nico" utrzymywał, że szkolił agentów CIA i sam pracował dla agencji. W miarę upływu lat pojawiały się kolejne nieprawdopodobne historie. Twierdził na przykład, że aikido uczył go sam Morihei Ueshiba, twórca tej sztuki walki, choć ten zmarł w 1969 roku, a Seagal przeprowadził się do Japonii dopiero między 1971 a 1973 rokiem. W 1975 roku zamieszkał w Osace, gdzie ożenił się z Miyako Fujitani, córką miejscowego mistrza aikido, i wspólnie założyli dojo. Seagal twierdził później, że miał do czynienia z przestępcami, choć jego była żona zapamiętała jedynie incydent z nietrzeźwymi osobami.

Z biegiem czasu rosło również ego Seagala, który po sukcesie swoich pierwszych filmów uważał się za wybitnego aktora. "Myślę, że jestem tak dobry jak Dustin Hoffman, Robert De Niro, ci wszyscy goście" - powiedział Michaelowi Ovitzowi, który go reprezentował. Relacja z Ovitzem nie trwała długo, ponieważ Seagal zwolnił producenta, który w swojej autobiografii "Who is Michael Ovitz?" napisał, że Seagal "padł ofiarą przeświadczenia, że jeśli udała ci się jedna rzecz, możesz zrobić wszystko".

Poczucie wyższości i brak dystansu szybko sprawiły, że Seagal stał się bohaterem licznych anegdot krążących po Hollywood. Mark Harmon, gwiazdor serialu "Agenci NCIS", wspomina swoje pierwsze spotkanie z Seagalem przed premierą "Nico". Reżyser Andrew Davis zaprosił Harmona na pokaz ukończonego filmu, aby przekonać go do współpracy. Po seansie Harmon spotkał Seagala, pogratulował mu debiutu i przewidział świetlaną karierę filmową, ale zwrócił uwagę na dziwny bieg aktora, który stał się później tematem wielu żartów. Gdy Harmon wrócił z pobliskiej kawiarni, Seagal wciąż stał w tym samym miejscu, patrząc na niego z wściekłością.

Steven Seagal i katastrofalny występ w "Saturday Night Live"

Szczytem bufonady Seagala była jego wizyta w programie "Saturday Night Live" 20 kwietnia 1991 roku. Członkowie obsady, scenarzyści oraz sam pomysłodawca show, Lorne Michaels, wspominają go jako najgorszego gospodarza w historii programu. Problemy zaczęły się już na etapie przedstawiania pomysłów na skecze, które Seagal odrzucał, jeśli ich nie rozumiał. Aktor nie zgodził się również na odgrywanie piosenki "Kung Fu Fighting" Carla Douglasa podczas jego monologu otwierającego. "Był zbyt zapatrzony w swój wizerunek. Stallone... Ktokolwiek... Pojawiał się u nas i żartował z siebie. Publiczność wtedy dostrzega w tobie człowieka" - mówił David Spade, członek obsady.

Bob Odenkirk, scenarzysta SNL i obecnie gwiazda serialu "Zadzwoń do Saula", wspomina, że Seagal już na początku umniejszał programowi, twierdząc, że nigdy go nie oglądał i nie obchodzi go, na czym polega. W jednym ze skeczy Seagal miał zagrać psychiatrę, który zachowuje się niewłaściwie wobec swojej pacjentki. Pomysł ten wzbudził oburzenie scenarzystów. Al Franken zapytał aktora: "Więc chcesz, żebyśmy stworzyli najgorszy skecz w historii telewizji?". Seagal odparł urażony: "Nigdy nie podobają wam się moje pomysły".

Ostatecznie nagrano inny skecz Seagala, w którym występował jako bohater walczący z grupą złoczyńców w garniturach. Publiczność była zdezorientowana, a sam Seagal wydawał się zadowolony z efektu. Tim Meadows wspomina: "Nie był zabawny, a w dodatku za bardzo krytykował obsadę i ekipę. Nie rozumiał, że nie można kogoś obrażać w środę i spodziewać się, że będzie wciąż dla ciebie pisał w sobotę.".

Kilka tygodni po występie Seagala, podczas odcinka z Nicolasem Cage'em, Michaels pocieszał aktora, mówiąc: "Publiczność myśli pewnie, że jestem największym cymbałem w historii programu!". Na to Michaels odpowiedział: "Nie, tym jest Steven Seagal". Al Franken wspominał tę sytuację w programie Jaya Leno, gdzie również pojawił się Seagal. Aktor zapytał Frankena, dlaczego Michaels tak o nim mówił. Jay Leno szybko odpowiedział, że Michaels chciał podbić dowcip, co uspokoiło Seagala. Franken podsumował później: "Jest najokropniejszy". Odcinek z Seagalem nigdy więcej nie został powtórzony.

Zobacz też:

Był Gandalfem i Magneto. Nic już nie musi

Tragiczny wypadek w "Cyborgu". Van Damme oskarżony przez kaskadera

Tom Hanks "wkręcił się" do kultowego filmu. Spielberg i DiCaprio byli w szoku

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Steven Seagal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy