Reklama

"Edi": Polski złomiarz i "Księżniczka"! Było o tym głośno nawet za granicą

We wtorek mija dwadzieścia lat od premiery filmu "Edi", polskiego kandydata do Oscara w 2003 roku. Tytułową kreację zagrał w pełnometrażowym debiucie Piotra Trzaskalskiego Henryk Gołębiewski. Postać bezdomnego złomiarza okazała się dla niegdyś sławnego dziecięcego aktora rolą życia.

We wtorek mija dwadzieścia lat od premiery filmu "Edi", polskiego kandydata do Oscara w 2003 roku. Tytułową kreację zagrał w pełnometrażowym debiucie Piotra Trzaskalskiego Henryk Gołębiewski. Postać bezdomnego złomiarza okazała się dla niegdyś sławnego dziecięcego aktora rolą życia.
Henryk Gołębiewski jako tytułowy Edi /Entertainment Pictures /Agencja FORUM

Pomysł na "Ediego" zrodził się z obserwacji rzeczywistości. "Z okna mojego przyjaciela, mieszkającego w Łodzi, jest widok na punkt skupu złomu. Zobaczyłem raz totalnie pijanego złomiarza, który pchał wózek wypełniony rynnami. Rynny wypadały, a złomiarz cierpliwie pakował je z powrotem, wykonując swą syzyfową pracę. Tuż przed bramą punktu skupu złomu stracił przytomność. Uznałem, że to jest już film" - opowiadał Piotr Trzaskalski.

Reklama

Do postaci złomiarza - jak mówił debiutujący filmowiec - trzeba było wymyślić jakąś historię. "Trafiłem na zbiór przypowieści zen. Jedna z nich opowiadała o mistrzu, który nauczał w wiosce. Mistrz został posądzony o to, że jest ojcem dziecka pewnej dziewczyny. Dziewczyna ukrywała w ten sposób kochanka - kowala. Ta historia mną wstrząsnęła" - tłumaczył reżyser.

"Edi": Bezdomny złomiarz i "Księżniczka"

Głównym bohaterem jego filmu był tytułowy bezdomny, który wraz z kolegą Jureczkiem zarabia na życie, zbierając złom na ulicach i śmietnikach dużego miasta. Część niewielkich, otrzymanych w ten sposób pieniędzy przepijają w obskurnej knajpie, którą lubią odwiedzać również inni, podobni do nich ludzie. Jeden z takich zbieraczy zostaje w knajpianej toalecie śmiertelnie pobity przez dwóch braci egzekwujących w ten sposób należność za rozprowadzany wśród złomiarzy alkohol. Kilka dni później bracia składają Ediemu niezwykłą propozycję - chcą by pomógł w nauce "Księżniczce" - ich 17-letniej siostrze, którą po śmierci rodziców sami wychowują. Chronią ją przed zainteresowaniem mężczyzn, zamykając wieczorami w domu.

Bracia wybrali Ediego ponieważ wiedzą o jego pasji - o tym, że zatrzymuje sobie znalezione na śmietnikach książki i czyta je. Drugim powodem jest wygląd Ediego "gwarantujący" to, że dziewczyna pozostanie nietknięta. Kiedy podczas wieczornej nauki, "Księżniczka", urażona bezustannym pilnowaniem, próbuje obrazić Ediego, ten nie tylko się nie obraża, ale jeszcze obdarza dziewczynę zaufaniem, zostawiając w jej pokoju klucz od mieszkania. Rrzy miesiące później bracia dowiadują się, że "Księżniczka" jest w ciąży. Ich pierwsze podejrzenia padają na Cygana, młodego dostawcę nielegalnego alkoholu, chłopaka, który od dawna kręcił się wokół dziewczyny. Kiedy wściekli i zrozpaczeni zapowiadają okrutną zemstę, "Księżniczka", chcąc ochronić ukochanego, wyjawia, że ojcem dziecka jest Edi...

"Edi" był fabularnym debiutem pełnometrażowym Piotra Trzaskalskiego, który wraz z Wojciechem Lepianką był również autorem scenariusza. Produkcja walczyła o Złote Lwy podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w 2002 roku. Chociaż w walce o najważniejszą statuetkę musiała uznać wyższość "Dnia świra" Marka Koterskiego, to otrzymała Nagrodę Specjalną Jury i Nagrodę Dziennikarzy, a także wyróżnienia za zdjęcia (Krzysztof Ptak), scenografię (Wojciech Żogała) i drugoplanową rolę Jacka Braciaka wcielającego się w Mareczka.

"Ediego" nagrodzono również dwoma (miał aż 11 nominacji) Polskimi Nagrodami Filmowymi (Nagroda Publiczności i za kreację Braciaka), Złotą Żabą na festiwalu Camerimage, a także licznymi wyróżnieniami w kraju - m.in. na Warszawskim Festiwalu Filmowym czy Lubuskim Lecie Filmowym i za granicą - Nagroda Jury Ekumenicznego i FIPRESCI na Berlinale czy Nagroda Specjalna w Karlowych Warach.

To również "Edi", a nie wspomniany wcześniej "Dzień świra", był polskim kandydatem do Oscara 2023. "To dobry film i obroni się bez względu na to, jak intensywnie będziemy go promować. Oczywiście wkładamy maksymalnie dużo pracy i środków w jego prezentację" - opowiadał wówczas Piotr Dzięcioł "Życiu Warszawy".

"Problemem nie są tu pieniądze, które dostaliśmy lub nie. Największą wartością 'Ediego' jest on sam. Prawda płynąca z ekranu" - uzupełniał Piotr Trzaskalski.

"Nie znam gustów członków Akademii, ale myślę, że 'Edi' może wzruszyć Amerykanów. Film jest na tyle prosty i na tyle uniwersalny, że może się podobać wszystkim. Łapie za serce" - dodał reżyser filmu.

Piotr Trzaskalski zadeklarował ponadto, że jeśli "Edi" zdobędzie nominację, zabierze ze sobą do Stanów Zjednoczonych Henryka Gołębiewskiego, odtwórcę tytułowej roli. "Wszędzie go ze sobą zabiorę. Henio wszędzie pasuje" - powiedział Trzaskalski. Gołębiewski do USA jednak nie wziął, gdyż "Edi" nie znalazł się wśród pięciu filmów wyróżnionych nominacją w kategorii "najlepszy film nieanglojęzyczny".

"Edi": Wielki powrót Henryka Gołębiewskiego

Dla Gołębiewskiego okazał się jednak wielkim powrotem do prawdziwego aktorstwa. W latach 70. był on najpopularniejszym polskim aktorem dziecięcym. Stworzył niezapomniane kreacje w takich produkcjach, jak: "Wakacje z duchami" (1970), "Podróż za jeden uśmiech" (1971) czy "Stawiam na Tolka Banana" (1973). 

Przygoda z kinem zakończyła się dla niego nagle w 1977 roku, kiedy skończył szkołę zawodową i poszedł do wojska. Zniknął z ekranów na wiele lat.

W latach 90. powrócił do aktorstwa dzięki agencji aktorskiej Jerzego Gudejki. Przez kilka lat grywał jedynie epizody. Można go było zobaczyć w takich produkcjach, jak: "Sara", "Dług" oraz seriale "Plebania", "Na dobre i zna złe", "Świat według Kiepskich". Pojawił się na krótką chwilę w "Zemście" Andrzeja Wajdy i "Dniu świra" Marka Koterskiego.

Przełomem okazała się dopiero kreacja w "Edim". "Tę rolę dostałem zupełnym przypadkiem! Dowiedziałem się, że u mnie na Mokotowie jest casting, więc pomyślałem, że może bym się przeszedł? Zrobili mi trzy zdjęcia próbne, a w końcu reżyser powiedział: 'Heniek, masz główną rolę'. Ucieszyłem się, ale nie za bardzo, bo często coś obiecują, a potem nawet nie zadzwonią" - aktor mówił wówczas w rozmowie z "Tele Tygodniem".

Mało kto wie, że występ w "Edim" był dla Gołębiewskiego próbą charakteru. "Podczas kręcenia tego filmu zmarła mi partnerka i też musiałem to przezwyciężyć, poradzić sobie z tym i grać. Nie miałem ani jednego wolnego dnia z tego powodu. Cały czas grałem w Łodzi, a na pogrzeb musiałem pojechać do Warszawy. Może dzięki ludziom z filmu nie myślałem o tym, co się stało, bo musiałem myśleć o filmie. Jeżeli podjąłem się grać w filmie, to muszę to dokończyć. Tak sobie mówiłem. W tym momencie byłem tak samo silny jak Edi. A on bierze życie takie, jakim ono jest" - opowiadał aktor w rozmowie z Interią.

I dodawał, że jego ekranowy bohater nauczył go "pokory". "Pokora jest potrzeba człowiekowi, żeby po latach nie powiedzieć sobie: Ja coś zrobiłem źle. W danej chwili człowiek może zrobić coś od niechcenia, ale musi się zastanowić, żeby drugiemu krzywdy nie zrobić. To wziąłem od Ediego - najpierw zastanawiam się, a potem robię. Bo ja to byłem za szybki, taki ruchliwy człowiek, a teraz to już nie spieszę się" - zaznaczył.

Kolejny film Trzaskalskiego, "Mistrz" z 2005 roku, nie powtórzył sukcesu debiutu. Opowiadał o pracującym w cyrku Aleksandrze (w tej roli uznany rosyjski aktor Konstantin Ławronienko), weteranie sowieckiej inwazji na Afganistan. Także Henryk Gołębiewski wrócił po "Edim" do ról drugoplanowych i epizodycznych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Edi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy