Reklama

Dziennikarze i krytycy komiksów wspominają Stana Lee

Stan Lee był postacią na miarę Walta Disneya. Uczynił z bohaterów komiksowych postaci podobne do zwykłych ludzi - powiedzieli PAP dziennikarze Jakub Demiańczuk i Kamil Śmiałkowski oraz wydawca Szymon Holcman o zmarłym w poniedziałek w wieku 95 lat słynnym twórcy komiksów, m.in Spider-Mana.

Stan Lee był postacią na miarę Walta Disneya. Uczynił z bohaterów komiksowych postaci podobne do zwykłych ludzi - powiedzieli PAP dziennikarze Jakub Demiańczuk i Kamil Śmiałkowski oraz wydawca Szymon Holcman o zmarłym w poniedziałek w wieku 95 lat słynnym twórcy komiksów, m.in Spider-Mana.
Stan Lee /Rich Polk /Getty Images

W latach 50. późniejszy twórca imperium Marvela był - jak mówi dziennikarz Kamil Śmiałkowski - "komiksowym rzemieślnikiem, który parał się różnymi zajęciami". Dopiero w latach 60. wybuchła jego wielka kariera. Zaczął wymyślać kolejne kultowe postaci komiksowe od Spider-Mana po Daredevila, Czarną Panterę czy Fantastyczną Czwórkę. Ze "stajni" Marvela w ciągu kolejnych lat zaczęły wychodzić kolejne postaci: The Hulk, X-Men, Iron Man, Kapitan Ameryka i wiele innych.

Stan Lee urodził się 28 grudnia 1922 r. w Nowym Jorku jako Stanley Martin Lieber, syn imigrantów rumuńskiego pochodzenia. Kiedy dorósł, otrzymał pracę w należącej do jego krewnego Timely Publications. Firmy, która z czasem zmieniła nazwę na Mervel Comics. Stanley pisał horrory, romanse, historie kryminalne i wszystko, co mogło w tamtych czasach przyciągnąć uwagę młodego czytelnika. Okazało się, że posiada liczne talenty i - jak mówi znawca i wydawca komiksów Szymon Holcman - Lee kipiał pomysłami, miał charyzmę i posiadał niezwykły dar autokreacji. Był genialnym sprzedawcą swoich idei.

Reklama

- Marvelowi udało się rozbić hegemonię DC Comics, gdzie powstały postaci Batmana i Supermana. Stan Lee był wizjonerem - zaznaczył Holcman. Z czasem Stanley Lieber, który zmienił nazwisko na Lee - stał się symbolem amerykańskiego sukcesu. 

- Pierwszym naprawdę ogromnym sukcesem pod dowództwem Stana Lee był Spider-Man. Postać, która początkowo jest Peterem Parkerem, czyli zwykłym nastolatkiem. Jest nieśmiały, wychowują go ciotka z wujkiem, więc musi dorabiać sobie jakimiś kiepskimi pracami typu rozwożenie pizzy dla niewielkiego kieszonkowego, żeby móc dorównać poziomem życia kolegom i koleżankom ze szkoły. Męczą go zwykłe problemy nastolatków. Dzięki temu docelowy czytelnik bardzo łatwo mógł się utożsamić z bohaterem. Dopiero z czasem Peter Parker zyskuje nową tożsamość. Nagle każdy marzy, żeby nim być, mieć takie supermoce jak on. Ten prosty trick sprawił, że Spider-Man stał się przełomowym superbohaterem dla zupełnie nowych fanów - dodał Holcman.

Jak mówi dziennikarz Jakub Demiańczuk, wpływ Stana Lee na kulturę popularną można porównać chyba tylko z wpływem Walta Disneya. - Obaj tworzyli nowe mity, obaj zbudowali potężne medialne imperia - a dziś wydawnictwo Marvel należy do koncernu Disneya - obaj również byli skupieni w równym stopniu na opowiadaniu historii, co na budowaniu własnego wizerunku - powiedział. 

- To przecież nie Stan Lee wymyślił ideę komiksowego superbohatera, ale to on w latach 60. zaludnił masową wyobraźnię dziesiątkami niezapomnianych postaci. Chciał, żeby postaci z jego komiksów były bliższe czytelnikom, miały - oprócz superbohaterskich - normalne, życiowe sprawy i obowiązki. By borykały się z ludzkimi słabościami, miały pasje i nałogi, marzenia i kłopoty w pracy. Chciał herosów takich jak Spider-Man, który walczy ze złem zagrażającym Nowemu Jorkowi, ale +w cywilu+ jest nastolatkiem, który musi dorabiać jako fotoreporter - dodał Demiańczuk.

Według dziennikarza Kamila Śmiałkowskiego, z dzisiejszej perspektywy jest jasne, że Stan Lee był jednym z najważniejszych twórców popkultury. - Niemalże sam stworzył amerykańską dwudziestowieczną mitologię, czyli świat Marvela. Oczywiście za każdym razem każdą z postaci tworzył we współpracy z jakimś rysownikiem. Pomysł, by uczłowieczyć superbohaterów, ujął czytelników i w latach 60. rozpoczął wielki boom na komiksy Marvela - powiedział.

Jak zwrócił uwagę Szymon Holcman, wielu ludzi ekscytuje się dzisiaj postaciami wymyślonymi przez Stana Lee, nie przeczytawszy wcześniej żadnego komiksu, gdzie one występują - znają ich tylko z filmów.

Holcman podkreślił, że choć Stan Lee sam miał niesamowitą wyobraźnię, rzucał pomysłami ot tak, to za tym sukcesem stał legion ludzi. - Marvela nazywano wówczas "domem pomysłów", w którym pracował sztab scenarzystów i rysowników. Lee jako wydawca i naczelny podsuwał pomysły, ale to jego pracownicy pomysły podchwytywali i przerabiali na komiksy. Byli wśród nich choćby Jack Kirby czy Steve Ditko, który wymyślił strój Spider-Mana i uczynił bohatera ikoniczną postacią. Lee trzymał jednak swoich podwładnych twardą ręką - powiedział Holcman. Dodał, że Ditko zmarł kilka miesięcy temu, "samotny, biedny i przez większość tych, którzy się zachwycają dziś filmami o Spider-Manie zapomniany".

Śmiałkowski podkreślił, że talent Lee do autokreacji i samouwielbienia był jego wadą i zaletą zarazem. - Dwa lata temu ukazała się autobiografia Stana Lee w formie komiksu, którą tłumaczyłem. Ona pokazuje, jak Lee sam traktował siebie. Pokazywał się jako mistrz świat, który błyskawicznie przechodzi do porządku nad swoimi porażkami, ale jednocześnie potrafi w sposób ekstremalny chwalić się każdym swoim sukcesem . Megalomania była jego wadą i zaletą, inaczej nie osiągnąłby takiego sukcesu - podsumował.

Filmowy Spider-Man okazał się ogromnym sukcesem. Pierwsza część z 2002 roku i jej kontynuacja z roku 2004 zarobiła łącznie 1,6 miliarda dolarów, nie licząc przychodów na wydawnictwach DVD i gadżetach związanych z premierami filmów. Od kilkudziesięciu lat tradycją stało się, że w filmach na podstawie komiksów Marvela Stan Lee pojawiał się osobiście.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy