Reklama

Dzieciaki rozrabiają w komedii "Daddy Cool"

Projekt filmu "Daddy Cool" miał dwa punkty wyjścia: z jednej strony - klasyczna komedia romantyczna, a z drugiej - komiczny potencjał faceta, który nie potrafi zajmować się dziećmi, jednak uparcie dąży do tego, by zaśpiewały przebój z lat siedemdziesiątych: "Daddy Cool", grupy Boney M. W ten sposób powstała szalona komedia o żłobku innym niż wszystkie, gdzie opiekun stosuje bardzo specyficzne metody wychowawcze.

Projekt filmu "Daddy Cool" miał dwa punkty wyjścia: z jednej strony - klasyczna komedia romantyczna, a z drugiej - komiczny potencjał faceta, który nie potrafi zajmować się dziećmi, jednak uparcie dąży do tego, by zaśpiewały przebój z lat siedemdziesiątych: "Daddy Cool", grupy Boney M. W ten sposób powstała szalona komedia o żłobku innym niż wszystkie, gdzie opiekun stosuje bardzo specyficzne metody wychowawcze.
Kadr z filmu "Daddy Cool" /materiały dystrybutora

Pomimo zaskakujących metod, nasz bohater - Adrien - odniósł niebywały sukces, opracowując choreografię w stylu disco do przeboju Boney M, od którego film wziął swój tytuł. To nie jest rock; szukaliśmy czegoś łagodniejszego, co jednak odpowiadałoby charakterowi Adriena i byłoby hitem "vintage". Adrien nigdy nie kazałby tańczyć dzieciom do muzyki Justina Biebera - wspomina reżyser. Zdjęcia z dziećmi przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Jestem z tego bardzo dumny, bo niewiele jest filmów, w których grają tak małe dzieci. 

Prawo wymaga, by dzieci nie przebywały na planie dłużej, niż półtorej godziny dziennie. Należało zatem ściśle wszystko rozplanować. Ujęcia Vincenta Elbaza, stojącego naprzeciw dzieci powstawały czasem kilka dni po nakręceniu całej sceny - bez ich udziału!

Vincent bardzo zaangażował się w dialog z dziećmi - wspomina producent Renaud Chélélékian - czasem trzeba było długo czekać, nie wyłączając kamery, żeby dzieciaki zagrały tak, jak oczekiwaliśmy. Vincent odwracał ich uwagę, mówił do nich i nagle zaczynał grać, gdy czuł, że maluchy są na to gotowe. To była taka "ukryta kamera". Na planie, między nim a dziećmi wytworzyła się szczególna więź. Może dlatego, że traktował je jak poważnych partnerów. Maluchy nie do końca rozumiały, kim jest ten olbrzym, który brzydko się wyrażał, i trochę się go bały, ale jednocześnie były nim bardzo zainteresowane!

Reklama


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy