Disney idzie na całość: Lupita Nyong'o jako księżniczka? Fani są oburzeni!
Przełożenie animacji na film aktorski to wyzwanie, zwłaszcza przy kultowych postaciach. Disney, adaptując kolejne klasyki, wywołuje poruszenie wybierając Lupitę Nyong'o z "Czarnej Pantery" do roli księżniczki z "Księżniczki i żaby". Pomimo że dla wielu wybór ten jest trafiony, nie brakuje krytyki. Czy Lupita sprosta oczekiwaniom jako młoda księżniczka?
"Księżniczka i żaba", animacja z 2009 roku, zyskała szerokie uznanie dzięki prezentacji pierwszej czarnoskórej księżniczki w historii Disneya. Opierając się na luźnej adaptacji powieści E.D. Bakera i inspirowanej opowieścią braci Grimm, film zdobył trzy nominacje do Oscara.
W miarę jak Disney kontynuuje trend przekształcania klasycznych animacji w wersje live-action, jak w przypadku sukcesu "Małej syrenki" czy "Zaplątanych", wybór Lupity Nyong'o do roli Tiany wzbudza kontrowersje. Skąd to oburzenie fanów?
Akcja "Księżniczki i żaby" umiejscowiona jest w klimatycznym Nowym Orleanie, gdzie główna bohaterka, 19-letnia Tiana, przeżywa swoje niezwykłe przygody. Tymczasem w kręgach Hollywood huczy o tym, że w live-action tej opowieści Tianę miałaby zagrać 40-letnia Lupita Nyong'o. Informacje te pojawiły się kilka dni po doniesieniach o nowej wersji "Zaplątanych", gdzie Disney miałby zamiar obsadzić Florence Pugh jako Roszpunkę. Czy te gwiazdorskie castingi to próba przyciągnięcia większej ilości widzów do kin?
Kiedy fani dowiedzieli się o ewentualnym obsadzeniu Lupity w roli Tiany, ich reakcje były bardzo... mieszane. Chociaż aktorka jest uwielbiana za swoje kreacje w takich filmach jak "Czarna Pantera" czy "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie", to wiele osób nie może pogodzić się z tak dużą różnicą wieku między pierwotną postacią Tiany a Lupitą. Dodatkowo istnieją obawy, czy aktorska adaptacja będzie w stanie oddać urok oryginalnej animacji, która choć nie była ogromnym sukcesem kasowym, zdobyła serca publiczności.
Nie ma wątpliwości, że Lupita Nyong'o to jedna z najjaśniejszych gwiazd Hollywood ostatnich lat. Jej osiągnięcia, w tym zdobycie Oscara za rolę w "Zniewolonym", uczyniły ją jednym z najbardziej poszukiwanych talentów w branży.
Podobnie jak w przypadku innych znanych nazwisk, takich jak Dwayne "The Rock" Johnson w roli Mauiego w "Vaianie" czy Beyonce jako Nala w "Królu lwie", Disney zdaje się stawiać na gwiazdy, aby przyciągnąć do kin jak najwięcej osób.
W ciągu ostatnich lat Disney coraz odważniej wchodzi w obszary kontrowersji, dążąc do przełamywania stereotypów. W przypadku "Królewny Śnieżki", obsadzenie latynoskiej aktorki w roli tytułowej bohaterki czy Gal Gadot jako złej królowej pokazuje, jak studio pragnie przedefiniować tradycyjne pojęcie piękna i urody. Jednak niektórzy fani zastanawiają się, czy w dążeniu do bycia bardziej inkluzywnym, Disney nie idzie za daleko, tracąc charakterystyczny urok swoich klasycznych opowieści. Czy odważne wybory castingowe i nowe interpretacje będą służyć filmom, czy może zatracą to, co sprawiało, że były one tak kochane przez wiele pokoleń?
Wybór Lupity Nyong'o czy Rachel Zegler w roli kultowych postaci nie jest błędem. Aktorzy ci to niezaprzeczalnie utalentowane indywidua, które zasługują na uznanie i podziw. Problem pojawia się wtedy, kiedy zbytnie odbieganie od oryginału w imię "odświeżenia" może prowadzić do utraty pewnej magii, która była charakterystyczna dla tych opowieści.
Ostatecznie, kluczem do sukcesu Disneya w tych nowych adaptacjach będzie znalezienie równowagi między innowacyjnością a zachowaniem klasycznych wartości.
Widzowie doceniają odwagę i chęć eksperymentowania, ale równocześnie pragną poczuć tę samą magię i ciepło, które towarzyszyły im podczas oglądania oryginalnych animacji. W tej równowadze kryje się przyszłość Disneya i odpowiedź na pytanie, czy kolejne pokolenia będą równie zauroczone tymi historiami, jak my.