Diane Kruger odkrywa swoją tożsamość
W scenie otwierającej thriller "Tożsamość" pędząca po jednym z berlińskich mostów taksówka nieoczekiwanie zmienia kierunek. Samochód taranuje balustradę i spada w czeluść lodowatej wody. - Po raz pierwszy przyszło mi zmierzyć się z taką ilością wyczynów kaskaderskich - mówi Diane Kruger, która postanowiła pokazać, że - choć sprawia wrażenie kruchej istoty - jest twardą dziewczyną.
Kierowcy - czyli Diane Kruger - udaje się uwolnić z błyskawicznie pogrążającego się w odmętach pojazdu. Widząc, że pasażer (Liam Neeson) jest nieprzytomny, chwyta za blokadę kierownicy i wdrapuje się na klapę bagażnika. Metalowym drągiem rozbija tylną szybę i wyciąga bezradnego mężczyznę z samochodu.
- Za kierownicą taksówki siedziałam ja, ale z mostu spadał już ktoś inny - wyjaśnia Diane Kruger. Jednak co do akcji ratunkowej zapewnia, że nie przeprowadzała jej żadna kaskaderka.
- To byłam ja i tylko ja - mówi, śmiejąc się lekko do słuchawki. - Po raz pierwszy przyszło mi zmierzyć się z taką ilością wyczynów kaskaderskich na planie filmu. Był to zresztą jeden z powodów, dla których chciałam w nim zagrać. Wydaje mi się, że przed premierą "Bękartów wojny" widzowie niekoniecznie postrzegali mnie jako twardą dziewczynę zdolną do tego typu rzeczy, ponieważ mam drobną posturę i sprawiam wrażenie kruchej istoty.
We wspomnianych "Bękartach wojny", kinowym hicie 2010 roku, który wyszedł spod ręki Quentina Tarantino, Kruger wcieliła się w rolę Bridget von Hammersmark, nazistowskiej gwiazdy kina, potajemnie szpiegującej na rzecz Aliantów. Bridget jest bezczelną, pełną determinacji osóbką, która nigdy nie traci zimnej w krwi, nawet postrzelona w nogę i poddana torturom. Aktorka podkreśla, że to scenariusz pióra Tarantino pomógł jej w sposób przekonujący wykreować tamtą bohaterkę.
Przeczytaj recenzję filmu "Bękarty wojny" na stronach INTERIA.PL!
- Niewielu jest reżyserów, którzy piszą dla kobiet - mówi. - Tymczasem wszystkie postaci kobiece stworzone przez Tarantino są rewelacyjne. Są silne, mają swoją historię i niczego im nie brakuje. To właśnie dało mi pewność siebie.
Tę samą siłę i determinację Kruger zobaczyła w Ginie, jej bohaterce z thrillera "Tożsamość". Gina jest nielegalną imigrantką przybyłą z Bośni do Berlina, która z trudem wiąże koniec z końcem. Po uratowaniu życia pasażerowi, niezwłocznie "ewakuuje się" z miejsca wypadku, ponieważ - rzecz jasna - nie może pozwolić sobie na spotkanie z policją. Nie jest to główny wątek filmu, niemniej jednak widz może zajrzeć na chwilę zajrzeć do świata nielegalnych pracowników w Niemczech.
Kruger, która urodziła się jako Diane Heidkruger w niemieckim miasteczku Algermissen w pobliżu Hildesheim, jako mała dziewczynka znała kobiety takie, jak Gina. - Mocno solidaryzowałam się z jej dążeniem do niezależności - mówi aktorka.
Przeczytaj recenzję filmu "Tożsamość" na stronach INTERIA.PL!
Kiedy pasażer feralnej taksówki, dr Martin Harris, odzyskuje przytomność, stara się odtworzyć wydarzenia poprzedzające wypadek. Wkrótce zdaje sobie sprawę, że luka w pamięci nie jest jego jedynym problemem: jego tożsamość została skradziona, a on sam "zastąpiony" przez oszusta. W tej sytuacji Harris postanawia zwrócić się o pomoc do kierującej taksówką. To, co następuje potem, to swoista przepychanka, w której wysiłki podejmowane przez Harrisa na rzecz odzyskania utraconej przezeń tożsamości walczą z pragnieniami Giny, starającej się za wszelką cenę ukryć swoje prawdziwe "ja".
- Nieoczekiwany splot wydarzeń sprawia, że Harris znajduje się w tym samym położeniu, co bośniacka imigrantka - mówi Kruger. - Osobiście uważam, że to bardzo interesujący aspekt tego filmu.
Aktorka wspomina, że podczas jej pierwszego spotkania z Liamem Neesonem największe wrażenie zrobił na niej... jego wzrost.
- Liam jest bardzo wysokim mężczyzną: ma jakieś 192 czy 194 cm wzrostu - mówi Kruger. Ona sama mierzy niewiele ponad 170 cm. - Z tego powodu czasami czułam się przy nim jak dziecko. Cechuje go również duży spokój i takie też ma podejście do każdej postaci, którą gra. Nie mówi zbyt wiele, ale kiedy się już odzywa, to zawsze ma coś sensownego do powiedzenia.
Aktorka dodaje, że Neeson - mimo, iż jest weteranem ekranu - pozostawił jej dużą wolność twórczą w zakresie pracy nad doskonaleniem bośniackiego akcentu jej bohaterki i prób "rozgryzienia" jej charakteru. - Zachował się bardzo wspaniałomyślnie, dając mi czas i pole manewru, których potrzebowałam.
"Tożsamość" jest trzecią z kolei amerykańską produkcją z udziałem Kruger, do której zdjęcia powstały w Berlinie - poprzednimi były "Bękarty wojny" i "Mr. Nobody" (2009).
- Rzecz jasna, mówię po niemiecku - mówi aktorka - ale też czuję się w Berlinie jak turystka.
Takie wyznanie nie jest niczym zaskakującym, zważywszy na fakt, że Kruger wyjechała z Niemiec jako nastolatka. Kiedy jej ambitne plany nauki w Królewskiej Szkole Baletowej w Londynie pokrzyżowała kontuzja, przyszła aktorka udała się do Paryża, gdzie rozpoczęła karierę modelki. To właśnie w stolicy Francji Diane połknęła aktorskiego bakcyla.
- Dla mnie, jako osoby pochodzącej z Niemiec, jest tylko jedna aktorka, którą zawsze podziwiałam i która do dziś pozostaje dla mnie ikoną: Romy Schneider... Kiedy jako początkująca modelka przeprowadziłam się do Paryża, odkryłam cały jej francuski dorobek - i właśnie wtedy po raz pierwszy naprawdę zapragnęłam grać we francuskich filmach.
Kruger istotnie udało się wystąpić w kilku francuskich produkcjach - w filmie krótkometrażowym, telewizyjnym serialu i jednej pełnometrażowej fabule - ale wtedy upomniało się o nią Hollywood. Aktorka otrzymała główną rolę w filmie "Apartament" (2006), anglojęzycznym remake'u francuskiego oryginału z 1996 roku.
- Miałam szczęście, że mój drugi w karierze film zrobiłam już we współpracy z amerykańskim studiem - mówi. - Zrozumiałam, że kino ma moc zacieśniania uniwersalnych więzi między ludźmi, i że język jest zaledwie narzędziem do tego, by robić filmy różnego rodzaju. Od tego czasu moją ambicją jest grać w różnych językach i uczestniczyć w projektach różnego kalibru.
Niełatwo byłoby znaleźć film kalibru większego, niż "Troja" - nakręcona w 2004 r. przez Wolfganga Petersena epicka opowieść o wojnie trojańskiej, z gigantycznym budżetem i gwiazdorską obsadą, w której znaleźli się Brad Pitt jako Hektor, Orlando Bloom jako Parys i sama Kruger w roli Heleny. Powszechnie mówiło się wówczas o tym, że film ten stanie się dla niej trampoliną do świetnej kariery.
- Powiedziałabym raczej, że przez niego moja kariera o mało nie legła w gruzach - kwituje aktorka. - Zacznijmy od tego, że nie była to jakaś niesamowita rola. Moja postać została poddana nadmiernej analizie. A ja sama byłam kompletnie zielona. To był mój zaledwie drugi amerykański film. Szczerze mówiąc, czułam się tym wszystkim przytłoczona.
"Troja" zebrała mieszane recenzje, a wpływy z dystrybucji kinowej okazały się niezbyt wysokie, chociaż film spotkał się z ciepłym przyjęciem poza granicami USA. Po zakończeniu zdjęć Diane Kruger stanęła przed koniecznością skorygowania swoich planów dotyczących dalszej kariery.
- Jaki jest kolejny krok dla aktorki, która zagrała Helenę Trojańską? - pyta retorycznie. - Na szczęście jeszcze przed premierą "Troi" podpisałam kontrakt na udział w "Skarbie narodów", który okazał się wielkim sukcesem. Dzięki niemu zaczęłam dostawać więcej propozycji ról w amerykańskich filmach.
Zobacz zwiastun filmu "Troja":
W "Skarbie narodów" - który na całym świecie zarobił oszałamiające 347,5 mln dol. - Kruger wystąpiła u boku Nicolasa Cage'a, wcielając się w rolę archiwistki Abigail Chase (po raz drugi zagrała ją trzy lata później w "Skarbie narodów: Księdze Tajemnic").
Zamiast jednak spróbować zbić na "Skarbie narodów" kapitał w postaci serii ról w filmach spod znaku akcji i przygody, Kruger postanowiła wrócić do Europy, by zaangażować się w - jak sama mówi - "mniejsze" projekty. Punktem zwrotnym w jej karierze nieoczekiwanie okazał się obraz zatytułowany "Boże Narodzenie", opowiadający o świątecznym rozejmie, jaki w grudniu 1914 roku zawarły ze sobą mocarstwa walczące w pierwszej wojnie światowej.
- Po tym, jak film ten zdobył nominację do Nagrody Akademii i Złotego Globu, sytuacja zaczęła się powoli rozkręcać - wspomina aktorka. - Wiele osób tu, w Ameryce, nagle się obudziło: "Ach, więc ona nie jest tylko Heleną Trojańską!".
Kruger, która w swojej karierze pracowała z reżyserami tak różnymi, jak Denys Arcand, Bille August, Agnieszka Holland, Petersen czy Tarantino, nie ma już wątpliwości co do dalszego kierunku rozwoju swojej kariery.
- Zależy mi na pracy z takimi reżyserami, którzy do postaci żeńskich i męskich podchodzą w taki sam, zdecydowany sposób - mówi. - Zbyt często pierwiastek męski wysuwa się na pierwszy plan. Dzieje się tak, niestety, zwłaszcza w Ameryce. Nie wiem, czy ma to związek z rzeczywistością box office'u i tym, jacy ludzie chodzą do kina na filmy. Wiem jednak, że chcę grać bohaterki, które mają początek, środek i koniec. Nie wystarcza mi już samo bycie w filmie.
Kolejną twardą i odważną kobietę Diane Kruger zagra w filmie "Special Forces", który będzie miał swoją premierę w bieżącym roku. Zobaczymy ją tam jako francuską dziennikarkę w Afganistanie, która zostaje schwytana przez Talibów.
- Rozmawiałam z wieloma dziennikarkami, które przeżyły porwanie - niekoniecznie w Afganistanie. Niektóre były przetrzymywane jako zakładniczki. Będę z panem szczera: dzięki tym rozmowom zdałam sobie sprawę z ogromu mojej ignorancji. Nie miałam pojęcia, na jakie niebezpieczeństwo narażają się ludzie ryzykujący tam swoim życiem po to, żeby zrelacjonować nam te wszystkie historie.
- Czasami odczuwałam wręcz złość z tego powodu - dodaje aktorka. - Są ludzie, którzy spędzają w Afganistanie całe miesiące i widzą, co się tam naprawdę dzieje, ale media przedstawiają tylko pewne aspekty rzeczywistości. Rzadko kiedy jest nam dane poznać pełny jej obraz.
Karl Rozemeyer
"The New York Times"
Tłum. Katarzyna Kasińska