Demi Moore: Pod presją
Może i nie jest najlepszą aktorką (świadczą o tym zresztą cztery Złote Maliny na jej koncie), ale nikt w latach 90. nie wzbudzał tylu emocji co ona, gdy kolejno: spędzała noc z nieznajomym za milion dolarów, uwodziła żonatego, robiła striptiz i goliła głowę na łyso.
Mimo że Demi Moore skończyła właśnie 50 lat, to jej uroda zaprzecza metryce. I choć krytycy - nie tylko filmowi - zazwyczaj nie zostawiają na niej suchej nitki, zarzucając serię niekończących się operacji plastycznych, to jej wygląd wciąż wzbudza zazdrość u wszystkich pań w podobnym wieku. Dla aktorki ludzka zawiść to zresztą nic nowego, podobnie wyglądała jej sytuacja w latach 90., gdy grała w szmirach i zdobywała tytuły najgorszej aktorki raz za razem, a i tak wszystkie koleżanki po fachu marzyły o podobnej popularności i wysokości gaż.
Tak naprawdę Demi nigdy nie miała łatwego życia. A jej dzieciństwo to już czysta patologia. Moore urodziła się jako Demetria Gene Guynes w Roswell (Nowy Meksyk), w... przyczepie campingowej. Biologiczny ojciec, Charles Harmon, odszedł zaledwie dwa miesiące po ślubie z jej matką, Demi nigdy go nie poznała. Nie potrafił go zastąpić również ojczym, Dan Guynes - wielokrotnie w okresie jej dzieciństwa zmieniał pracę, co doprowadziło do przeszło 40 przeprowadzek rodziny.
Od najmłodszych lat atmosfera w domu przyszłej gwiazdy nie należała zresztą do najłatwiejszych - Demi i jej przyrodni brat przeżywali prawdziwe piekło, gdy rodzice notorycznie nadużywali alkoholu, po którym dochodziło między nimi do kłótni i bijatyk (gdy Demi miała 19 lat jej ojczym popełnił samobójstwo).
Moore oparcia nigdy nie znalazła w matce, Virginia znęcała się psychicznie nad córką, którą obwiniała o odejście pierwszego męża. O jej stosunku do aktorki najlepiej świadczą wypowiedzi w stylu: "Im bardziej jest sławna, tym większą staje się dziwką" oraz to, że po latach sparodiowała jej: słynną sesję dla "Vanity Fair" (rozbieraną, w ciąży) i scenę z filmu "Uwierz w ducha" (gdy razem z Patrickiem Swayze'em lepią w glinie) w niskich lotów czasopiśmie erotycznym.
Pragnąc zaznać innej codzienności, w wieku 16 lat Demi wyprowadziła się z domu, rzuciła szkołę i została modelką (gdy brakowało zleceń, decydowała się na rozbierane sesje). Rok później wyszła za mąż. Jej pierwszą miłością był muzyk rockowy, Freddy Moore (gdy się poznali, miał żonę). Para prowadziła szalone życie, które wypełniały imprezy, alkohol i narkotyki.
W międzyczasie Moore postanowiła porzucić modeling na rzecz aktorstwa. Na wszelkie sposoby próbowała przebić się do Hollywood. Jej pierwszy występ przed kamerą pochodził z niskobudżetowego filmu "Wybór" (1981) Silvio Narizzano, kolejny z thrillera science-fiction "Pasożyt" (1982) Charlesa Banda (według reżysera, Moore miała za jego sprawą zostać "kolejną Karen Allen"). Tak naprawdę młoda aktorka dała się jednak zauważyć dopiero za sprawą roli w serialu "General Hospital" (1982-1983).
Zauroczony Moore Joel Schumacher postanowił powierzyć jej jedną z głównych ról w swoich "Ogniach świętego Elma" (1985), na plan których aktorka wielokrotnie przychodziła jednak pijana lub pod wpływem narkotyków (przez co w pewnym momencie reżyser zmuszony był ją wyrzucić). Z powodu problemów Demi z używkami przeszła jej wówczas koło nosa również okazja do zdobycia głównej roli w filmie "Flashdance" (choć plotka głosi, że była jedną z trzech pretendentek do głównej roli i by rozstrzygnąć, która z nich dostanie rolę zaproszono grupę 50 mężczyzn, mających wybrać tę, z którą chcieliby się przespać...).
Tak czy inaczej to był w karierze aktorki moment przełomowy. Moore zrozumiała, że powtarza błędy swojej matki i ucieka przed problemami w ten sam sposób co ona. Postanowiła więc rozstać się z beztroskim Freddym, poszła na odwyk i skończyła pracę przy filmie Schumachera.
Co prawda w ciągu kolejnych kilku lat Demi nie zagrała żadnej wybitnej roli, ale w 1987 roku (krótko po zerwaniu zaręczyn z Emilio Estevezem) poznała Bruce'a Willisa. Jeszcze w tym samym roku odbyło się ich huczne wesele, a w kolejnych latach młodzi małżonkowie zaczęli podbijać Hollywood. On wystąpił w kasowej "Szklanej pułapce" i mógł przebierać w ofertach. Ona wygrała casting do filmu "Uwierz w ducha" (1990), który okazał się tak długo oczekiwanym przełomem. Obraz zarobił 505 mln dolarów (pod tym względem to wciąż numer 1 w filmografii aktorki), przyniósł Demi nominację do Złotego Globu, a wspomniana wcześniej scena miłosna między nią a Swayze'em przeszła do annałów kinematografii.
Od tego momentu każdy kolejny film z udziałem Moore był głośny, choć najczęściej nie ze względów artystycznych, ale z powodu tematyki, jaką poruszał i skandalu, jaki w efekcie wywoływał - w wypadku "W sieci" (1994) był to mobbing i uwodzenie żonatego, "Niemoralnej propozycji" (1993) - zgoda na seks z nieznajomym za milion dolarów, "Striptizu" (1996) - najsłynniejszy taniec na rurze w historii kina, a "G.I. Jane" (1997) - ogolenie bujnych kruczoczarnych włosów.
Krytycy wręcz uwielbiali wyżywać się na grze aktorskiej Moore, inna sprawa, że kolejnymi rolami, dawała im ku temu niezłe powody. Demi była (w różnych kategoriach) aż dziewięć razy nominowana do Złotej Maliny (oprócz wspomnianych obrazów, także m.in. za "Żonę rzeźnika", "Same kłopoty", "Szkarłatną literę" i "Aniołki Charliego: Zawrotną szybkość"). Zdecydowanie rzadziej mówiono o niej, chwaląc znakomite kreację (jak ta w "Gdyby ściany mogły mówić"), o wiele częściej, złorzecząc na jej umiejętności (m.in. z tego powodu, oraz by poświęcić więcej czasu swoim trzem córkom, aktorka na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia robiła sobie kilkuletnie przerwy od grania).
Co znamienne, wbrew opiniom znawców kina, zwykli widzowie, świadomi ciężkiego dzieciństwa artystki, pokochali Demi. Gwiazda szybko stała się bardzo popularna, jako pierwsza kobieta w historii otrzymała gażę przekraczającą 10 mln dolarów (12,5 mln za "G.I. Jane" Ridleya Scotta), a jako że Willis zdawał się być wówczas skazanym na kasowe sukcesy, małżonkowie mogli sobie pozwolić na wystawne życie.
I choć uznawani za idealną parę Bruce i Demi po 13 latach postanowili zakończyć swój związek, ich relacje na tym nie ucierpiały. Aktorzy nie walczyli o majątek, pozostali przyjaciółmi, gdy tylko mogli spędzali razem wakacje i święta, a nawet... zaprzyjaźnili się ze swoimi kolejnymi partnerami!
Po rozwodzie z Willisem Moore usunęła się w cień, przestała bywać na bankietach, pojawiać się na premierach, musiała odpocząć... Wszystko zmieniło się w 2003 roku, gdy poznała początkującego w aktorskiej branży, młodszego od niej o szesnaście lat, Ashtona Kutchera.
Demi zakochała się nim do szaleństwa i jej życie wróciło do dawnego celebryckiego rytmu - para wszędzie pojawiała się razem, ciesząc się swoim uczuciem, na przekór złośliwcom wróżącym rychły koniec tego związku. W wieku 40 lat Moore przeżywała drugą młodość, znów była gwiazdą!
We wrześniu 2005 roku Demi i Ashton wzięli ślub w Centrum Kabały - oboje są wyznawcami tej szkoły judaizmu. Nowego męża matki polubiły zarówno jej córki, jak i były mąż - Willis i Kutcher w krótkim czasie zostali przyjaciółmi. Dobra passa w życiu osobistym przełożyła się też na zawodowe. Artystka rozsądniej wybierała kolejne role, dzięki czemu wreszcie zaczęła zbierać za swoje kreacje więcej komplementów niż złorzeczeń. Jej najlepsze aktorskie wcielenia z tego okresu pochodzą z filmów: "Bobby" (2006) w reżyserii dobrze jej znanego Emilio Esteveza, "Mr. Brooks" (2007) Bruce'a E. Evansa, a przede wszystkim "Chciwość" (2011) J.C. Chandora.
Wszystko doskonale układało się artystce, dlatego tym większe było zaskoczenie, gdy pewnego dnia napisała na Twitterze (na którym zawsze była niezmiernie aktywna), zmieniając przy okazji swój nick z "Pani Kutcher" na "Po prostu Demi": "Z wielkim smutkiem i ciężkim sercem zdecydowałam się zakończyć moje sześcioletnie małżeństwo z Ashtonem. - Jako kobieta, matka i żona uważam za świętość pewne wartości i przysięgi, dlatego w tym właśnie duchu zadecydowałam, żeby pójść dalej z moim życiem". Co ją do tego skłoniło? Paparazzi przyłapali Kutchera na imprezie, po której w pobliskim hotelu zdradził Demi z 23-letnią Sarą Leal. Co więcej, okazało się, że miłosna przygoda aktora to jedynie wierzchołek góry lodowej: jego skoki w bok w trakcie ich małżeństwa były ponoć równie liczne, co miliony na koncie jego żony.
I choć para próbowała ratować małżeństwo, uczestniczyła w terapii, wyjechała do domku w lesie, by wspólnie przemyśleć swoje problemy - nie udało się (choć oficjalnie Kutcherowie wciąż są mężem i żoną). Demi bardzo źle zniosła rozstanie, upokorzona, długo podnosiła się z upadku, piła na umór, chudła w oczach (w międzyczasie Ashton zdążył związać się z piękną Milą Kunis, znaną m.in. z "Czarnego łabędzia"). Moore mogła jednak liczyć na przyjaciół, w tym po raz kolejny na Willisa, dzięki czemu jest obecnie w dużo lepszej kondycji psycho-fizycznej. Ostatnio została "twarzą" popularnej marki kosmetyków, a już niebawem będzie ją można oglądać w filmie "Very Good Girls" (aktorka miała pojawić się także w biograficznym obrazie "Lovelace", musiała jednak wycofać się z produkcji ze względu na hospitalizację i późniejszy pobyt w klinice odwykowej).
Jej życiorys wyraźnie dowodzi, że Demi Moore już nie z takimi problemami sobie radziła i kto wie, czy po 50-tce nie zagra swoich najlepszych ról. I tego właśnie należałoby jej życzyć w dniu urodzin.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!