Reklama

David Fincher: Pomysł na sequel "World War Z" przypominał "The Last of Us"

Oparty na motywach książki Maksa Brooksa horror „World War Z” z 2013 roku zarobił w kinach na całym świecie ponad pół miliarda dolarów. Studio Paramount planowało nakręcić jego kontynuację, którą miał stworzyć David Fincher, zastępując na stanowisku reżysera twórcę „jedynki”, Marka Forstera. Ostatecznie nic z tego pomysłu nie wyszło. Fincher nie ma jednak o to żalu. Wręcz przeciwnie, jest zadowolony z tego, że film „World War Z 2” nie powstał.

Oparty na motywach książki Maksa Brooksa horror „World War Z” z 2013 roku zarobił w kinach na całym świecie ponad pół miliarda dolarów. Studio Paramount planowało nakręcić jego kontynuację, którą miał stworzyć David Fincher, zastępując na stanowisku reżysera twórcę „jedynki”, Marka Forstera. Ostatecznie nic z tego pomysłu nie wyszło. Fincher nie ma jednak o to żalu. Wręcz przeciwnie, jest zadowolony z tego, że film „World War Z 2” nie powstał.
David Fincher (L) i Brad Pitt (P) /Jun Sato/WireImage /Getty Images

Głównym argumentem za stworzeniem kontynuacji "World War Z" była dla studia Paramount możliwości ponownej współpracy Davida FincheraBradem Pittem, który zagrał już u niego w filmach "Siedem", "Podziemny krąg" oraz "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona". Projekt był bardzo zaawansowany - wyznaczono nawet datę początku zdjęć. Ostatecznie jednak zrezygnowano z niego z powodów budżetowych. Studio nie chciało wyłożyć takiej sumy, która potrzebna była na zrealizowanie wizji Finchera.

Reklama

Wpadli na pomysł "The Last of Us" już 10 lat temu!

"Nasza koncepcja bardzo przypominała serial 'The Last of Us'. Cieszę się, że nie nakręciliśmy tego, co sobie zaplanowaliśmy, bo w serialu mają o wiele więcej miejsca na rozwinięcie takiej opowieści. W naszej sekwencji początkowej mieliśmy wykorzystać małego pasożyta. Oni wykorzystali go w swojej sekwencji początkowej i później w tej wspaniałej scenie otwarcia stylizowanej na talk show w rodzaju programu Davida Frosta" - wyjaśnił Fincher w brytyjskim wydaniu magazynu "GQ", w którym promuje swój najnowszy film - "Zabójca".

W tej samej rozmowie Fincher podjął też temat sztucznej inteligencji i jej wpływu na szeroko pojętą kulturę oraz jej twórców. "Nie słyszałem stworzonej przez sztuczną inteligencję piosenki Beatlesów, którą można by porównać z 'Eleanor Rigby'. Dopóki więc ktoś nie puści mi takiej piosenki, która mnie powali... Być może za rok będę musiał wypluć te słowa, ale myślę, że poezja, pisarstwo, tworzenie scenariuszy, robienie zdjęć jest bardzo osobistą sprawą związaną z tym, co czyni nas ludźmi" - ocenia twórca "Siedem".

"Zabójca", Michael Fassbender i sztuczna inteligencja

Fincher przyznał jednak, że sztuczna inteligencja była przydatna jako narzędzie produkcyjne podczas kręcenia jego najnowszego filmu "Zabójca", który od 10 listopada będzie można obejrzeć na Netfliksie, a wcześniej w wybranych kinach. 

"Mieliśmy kilka linijek dialogu, które zapętliliśmy, ale nie brzmiało to dobrze. Michael Fassbender powiedział je więc do iPhone’a w otoczeniu, które nie służy nagrywaniu dźwięku. Wtedy mogliśmy przetworzyć to w taki sposób, że efekt końcowy był czysty i imitował tembr jego głosu. Ta możliwość była niezwykle przydatna" - ocenił reżyser.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: David Fincher | World War Z | The Last of Us
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy