Dariusz Kordek: "Na wieki wieków amant"
Aktor, wokalista, konferansjer. W latach 90. gwiazda kultowego serialu "W labiryncie". Prywatnie ciepły mąż i kochający ojciec. 26 stycznia Dariusz Kordek kończy 55 lat.
Dariusz Kordek urodził się 26 stycznia 1965 r. w Warszawie. Z początku nic nie wskazywało na to, że chłopak w przyszłości zajmie się aktorstwem - ukończył bowiem klasę matematyczno-fizyczną w VI Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Reytana w Warszawie. Działał jednak w amatorskim teatrze przy kościele, gdzie zbierał pierwsze doświadczenia sceniczne. Bez problemu dostał się na oblegany kierunek - aktorstwo dramatyczne w prestiżowej Wyższej Szkole Teatralnej (obecnie Akademii Teatralnej) w Warszawie, gdzie znalazł się w gronie utalentowanych maniaków aktorstwa, starannie wybranych w żmudnym procesie egzaminacyjnym.
Wielu z ówczesnych kolegów Kordka to dziś uznani aktorzy - na roku studiował bowiem z Joanną Trzepiecińską, Małgorzatą Pieńkowską i Mariuszem Bonaszewskim; w tym samym czasie w szkole uczyli się także Katarzyna Figura i Janusz Józefowicz. Zdolny chłopak trafił w najlepsze profesorskie ręce - opiekunem jego roku był wybitny aktor, Jan Englert.
W szkole teatralnej Kordek bez wątpienia wyróżniał się swoją niecodzienną urodą. "Powtórzę słowa Tadeusza Łomnickiego, który kiedyś zaczepił mnie na korytarzu w szkole teatralnej i stwierdził, że mam typowo amerykańską urodę filmową" - wspominał aktor w rozmowie z "Galą".
Nic dziwnego, że na pierwsze sukcesy nie musiał długo czekać. Jeszcze w trakcie studiów otrzymał nagrodę na VI Ogólnopolskim Przeglądzie Przedstawień Dyplomowych Szkół Teatralnych (obecnie Festiwal Szkół Teatralnych) w Łodzi za podwójną rolę w spektaklu "Czyste szaleństwo". Kolejnym wielkim osiągnięciem młodziutkiego aktora była nagroda na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. W wieku zaledwie 24 lat Kordek otrzymał stypendium od Ministerstwa Kultury i Sztuki za fenomenalne wykonanie piosenki "Och, ty w życiu".
Jak sam przyznaje, nie marzył o odniesieniu sukcesu jako wokalista. "Marzyłem o aktorstwie dramatycznym, ale jak to zwykle w życiu bywa los nie szczędził mi niespodzianek i mój pierwszy zawodowy sukces wiązał się z piosenką" - napisał na swojej stronie internetowej.
Po tym sukcesie rozpoczął działalność artystyczną w teatrze Rampa, gdzie wziął udział w spektaklach "Cabaretro", "Sweet Fifties", "Czerwony Stoliczek". Jednak prawdziwy sukces miał dopiero nadejść.
Na casting do kultowego w latach 90. serialu "W labiryncie" trafił... przez przypadek. "Poszedłem jako osoba towarzysząca koleżance aktorce, a.... zostałem na 2 lata, grając Marka Siedleckiego" - wyznał z rozbrajającą szczerością na swej stronie internetowej. Była to pierwsza opera mydlana w polskiej telewizji, licząca 120 odcinków wyemitowanych w dwóch seriach. Serial kręcono na bieżąco, a w szczytowych momentach oglądalność sięgała 16 milionów.
Fenomen tego formatu polegał na łatwości, z jaką Polacy utożsamiali się z bohaterami, którzy - podobnie jak większość rodaków - borykali się ze skutkami ustrojowych przemian, a także prywatnymi radościami i smutkami. Rola w popularnej produkcji zapewniła Kordkowi ogromną popularność i stała się początkiem przygody z telewizją.
Kolejnym sukcesem aktora był jednak kinowy "Kroll" w reżyserii Władysława Pasikowskiego. W sensacyjnym dramacie psychologicznym artysta wystąpił u boku Olafa Lubaszenki i Bogusława Lindy w jednej z głównych ról. Nie zrezygnował jednak z pracy na scenie, która była od zawsze jego największą pasją.
Dysponujący niezwykłym głosem artysta rozpoczął współpracował m.in. z Teatrem Muzycznym "Roma", Teatrem Sabat czy Teatrem Syrena. Jednak najwięcej musicali zrealizował we współpracy z Januszem Józefowiczem. W produkcjach Teatru Buffo Kordek gra do dziś, śpiewał m.in. w pierwszym wielkim polskim musicalu "Metro", później także w "Romeo i Julii" czy "Policie". Kordek wydał także płyty "Tylko cień", oraz "Sztuka kochania, czyli serdeczne porachunki", którą nagrał z aktorką Olgą Bończyk.
Choć Dariusz Kordek odniósł wiele sukcesów, w życiu zawodowym zdarzył mu się też przestój. Nie załamał się jednak, gdy telefon nie dzwonił. W tamtym czasie zajmował się biznesem, co nauczyło go dyscypliny i planowania, a także pomogło spojrzeć z pewnym dystansem na show-biznes, który już wtedy stopniowo zmieniał się w targowisko próżności. Ów dystans okazał się niezwykle pomocny, kiedy to telewizja upomniała się o niego po raz kolejny.
W 2008 r. wystąpił w trzeciej odsłonie polsatowskiego show "Jak oni śpiewają", a trzy lata później wziął udział w XIII edycji "Tańca z gwiazdami". "Stawiam ci poprzeczkę wyżej" - mówiła Iwona Pavlović po jednym z nieudanych tańców, co sugeruje, że presja wywierana na Kordku - bądź co bądź, artyście musicalowym - była wielka.
Choć sympatycznemu aktorowi nie udało się dostać do ścisłego finału w ani jednym, ani drugim programie, miał okazję zaprezentować swoje umiejętności taneczne i wokalne, a szerszej publiczności przypomnieć się i zaprezentować już nie jako Marek Siedlecki z "Labiryntu", ale jako Dariusz Kordek, utalentowany i dojrzały artysta.
- Dla osoby takiej jak ja, czyli aktora z dużym doświadczeniem, ale ostatnio troszkę w cieniu, jest to okazja, żeby przypomnieć się państwu. Pokazać swoje umiejętności, o których nie wiedzieliście. Dowiedzieć się czegoś, czego ja sam o sobie nie wiem - mówił w rozmowie z Interią.
W 2016 roku Kordek wziął udział w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Jak twierdził, zaletą tego show jest to, że nie można z niego odpaść (ostatecznie zajął 2. miejsce, przegrywając tylko z Aleksandrą Szwed). Do historii programu przeszedł odcinek, w którym wcielił się w Ninę Simone.
- Sama charakteryzacja trwała ze cztery godziny, ale rozcharakteryzowanie się to osobna historia. Po nagraniu kąpałem się dwa razy, następnego dnia trzy razy, a i tak przez kolejne dni ściągałem z siebie kawałki kleju. Ale to niebywała okazja, że możemy tego doświadczać. W Polsce nie ma możliwości zrobienia czegoś podobnego, grając w filmie czy w teatrze. Niektórym hollywoodzkim aktorom udaje się to, gdy np. grają w "Hobbicie". U nas się nie produkuje takich filmów. Dzięki tej produkcji telewizyjnej mamy więc tego namiastkę - opowiadał "Tele Tygodniowi'.
Życie uczuciowe Dariusza Kordka było przez lata równie burzliwe jak zawodowe i barwne niczym jego sceniczne kreacje. Jedną z partnerek przystojnego aktora była Edyta Górniak, która - jako jurorka "Jak oni śpiewają" - nie szczędziła eks-partnerowi przykrych słów. Kordek jednak nie przejmował się przytykami byłej ukochanej.
Na prośbę o skomentowanie rzekomego sporu między nimi, odpowiedział: "To część mojego prywatnego życia, które trochę nieszczęśliwie mieszało się wówczas z zawodowym. Spotkaliśmy się niedawno w 'Jak Oni śpiewają'. Pisało się, że wyżywała się na mnie jako jurorka, ale ja tego nie odebrałem w ten sposób. Edyta po prostu idealnie wpasowała się w konwencję programu i może nie do końca wiedziała, jak do mnie podejść. Nie mam do niej żalu za lekkomyślne i chybione komentarze. Całkowicie ją rozgrzeszam" - wyznał w rozmowie z "Super Expressem".
Kordek, postrzegany często przez pryzmat swojej urody, niejednokrotnie sam ironicznie odnosi się do swoich rzekomych miłosnych podbojów. Jak wtedy, gdy żartował, że jako artysta w trasie potrzebuje ciągle nowych doznań. "Mówiłem o tym trochę w celu prowokacji. W końcu jestem 'na wieki wieków amant', a to zobowiązuje!" - powiedział "Superakowi". Wydawało się, że po ślubie, który wziął z byłą modelką, Agnieszką Gewert, Kordek wreszcie się ustatkuje. Niestety, małżeństwo przetrwało 7 lat, po czym rozpadło się. Para nie doczekała się potomstwa.
Jedną z osób, które wtedy służyły aktorowi wsparciem. była Eliza Jędrzejewska, która w 2010 r. została drugą żoną przystojnego aktora. Partnerka Kordka nie jest związana z show-biznesem i - być może dzięki temu - nie ma między nimi napięć czy rywalizacji. W 2009 r. spełniło się wielkie marzenia artysty - po raz pierwszy został ojcem. "Gdy się dowiedziałem, że będę ojcem, poczułem, jakbym miał skrzydła" - szczerze wyznał aktor w rozmowie z "Galą".
Gdy 4 lata później do synka Maksymiliana dołączyła córeczka Maria Eliza, Kordkowi i jego żonie nic już nie brakowało do pełni szczęścia. Aktor wydaje się teraz spełniony i zawodowo, i prywatnie. "Jestem mężem i ojcem. To mój pierwszy dom i najważniejsza 'rola' w życiu" - zapewnia aktor.