Danuta Stenka: Życie bez awantur
Niegdyś nauczycielka języka rosyjskiego w wiejskiej szkole, dziś gwiazda filmu i sceny. Najlepsze role zaczęła dostawać po trzydziestce, bo jest jak wino, które z czasem nabiera mocy. Danuta Stenka (50 l.), z natury nieśmiała i wątpiąca w siebie, jest esencją dojrzałego piękna.
- Wiek jest jak kolor oczu, jest częścią mnie - mówi. Zawsze zachwyca uśmiechem, choć jej dusza często bywa smutna. Grywa kobiety cierpiące i odtrącone, ale w życiu od lat jest kochana przez tego samego mężczyznę. Nie był on co prawda jej pierwszą miłością, ale za to był pierwszym, o którym pomyślała, że właśnie z nim chce spędzić życie.
Danuta Stenka i Janusz Grzelak poznali się na festiwalu teatralnym w Toruniu. Ona przyjechała tam ze spektaklem teatru ze Szczecina, w którym pracowała. Ponoć wystarczył zaledwie kwadrans, by młody aktor toruńskiej sceny zaproponował jej wspólne wakacje. Zgodziła się po kilku dniach.
Wkrótce zamieszkali razem w Poznaniu. Sytuacja skomplikowała się, kiedy pani Danuta otrzymała propozycję pracy w Warszawie. Oboje z mężem czuli, że to dla niej szansa, choć kosztem rozłąki i tęsknoty. Ze skromnej gaży mogła wynająć tylko pokój i kupić bilety na pociąg do domu i z powrotem. Wtedy pan Janusz, mimo że dwa lata młodszy od niej, zaimponował jej dojrzałością. By zapewnić lepszy byt rodzinie, zmienił zajęcie i zajął się biznesem.
Wkrótce urodziły się córki Paulina (20 l.) i Wiktoria (14 l.), jednak gdyby nie rodzice pana Janusza, młodzi małżonkowie nie poradziliby sobie. Mąż aktorki zamieszkał we Wrocławiu, a jego rodzice z panią Danutą w stolicy, w wynajętym mieszkaniu. Na weekendy wszyscy czekali z utęsknieniem...
- Czas pokazał, że moje małżeństwo ma mocne fundamenty - wyznaje aktorka. - Poznaję mnóstwo ludzi i ulegam fascynacjom. Lecz wiem, że wszystkie drogi i tak zaprowadzą mnie do domu. Bo w nim mam fajnego faceta, którego za żadne skarby nie chcę wymienić na innego! Dla niego moje sukcesy były naszym wspólnym zwycięstwem. On mnie wspiera, pociesza i znosi moje humory przed premierą. Rozumie moje męki i radości związane z tym zawodem i wnosi do domu atmosferę innego świata - wylicza pani Danuta, która w mężu ceni wiele zalet, ale najbardziej tę jedną: - Kochać kogoś to pozwolić mu żyć jego własnym życiem - uważa.
- Janusz nie każe mi wybierać, robić czegoś pod swoje dyktando. Nie jest zazdrosny o moją pasję. Uczę się tego od niego - wyznaje aktorka, która dobrze wie, ile jej męża kosztowała rezygnacja z wymarzonego zawodu aktora... - Na szczęście odnalazł się w nowej roli! - cieszy się pani Danuta. - Łączy doświadczenia aktora i biznesmena. Ale naprawdę niezastąpiony jest w domu. Powtarzamy sobie z dziewczynami: Wygrałyśmy tatę na loterii!
Aktorka uważa, że im jest starsza, z tym większą przyjemnością smakuje swój związek. Jest w nim mniej świeżości niż 20 lat temu, mniej niespodziewanych emocji. - Mimo to coraz częściej zdarzają się magiczne chwile, gdy czuję, że jestem z człowiekiem, z którym chciałam być. Został dla mnie wymyślony. Czasem siedzimy sobie w domu, wyłączamy telewizor, włączamy muzykę i gadamy. Godzinami! Czuję wtedy niemal fizyczne uderzenia szczęścia w splot słoneczny. To jak zakochanie - wyznaje pani Danuta.
Z kolei pan Janusz przyznaje, że jest telemaniakiem i mało kto może przekonać go do wyłączenia telewizora. Ale żona to potrafi! Tego jej nie odmawia. - Gdy chcę być supermiły, myję jej samochód i zostawiam ostatni kawałek ciasta - mówi.
Bywały też ciężkie chwile, jak wtedy, gdy kariera pani Danuty zaczęła nabierać pędu. Brała rolę za rolą, mało spała, zdarzało jej się zapomnieć o ważnym spotkaniu. Na szczęście dała się namówić na wizytę u lekarza, który stwierdził przemęczenie wywołane permanentnym stresem. Roczne leczenie zakończyło się sukcesem. Aktorka odzyskała spokój i radość, ale ciągle jest surowa w ocenach samej siebie. Na szczęście pan Janusz jest przy niej.
Tajemnica ich związku polega też na tym, że poza tym, że się kochają, potrafią się przyjaźnić. On jest jej oparciem, a ona wie, że dla niego jest najważniejsza. I coraz piękniejsza. - Owszem, czasami mamy odmienny pogląd na jakąś kwestię, ale nigdy w naszym domu nie było awantury. Znajomi mówią, że to źle, że awantury są w związkach niezbędne i powinniśmy od czasu do czasu rzucać talerzami, wydrzeć się na siebie. Ale skoro nigdy tak nie było, to już pewnie nie będzie - śmieje się aktorka.
MP