Daniel Craig: Pożegnanie z Bondem?
"Prędzej podciąłbym sobie żyły niż znowu zagrał Bonda" - ta październikowa wypowiedź Daniela Craiga, miesiąc przed premierą "Spectre", wywołała lawinę spekulacji dotyczących przyszłości serii. Po premierowym pokazie obrazu Sama Mendesa brytyjski aktor na pytanie, czy był to jego ostatni Bond, odparł wymijająco: "Zobaczymy". "Nigdy nie wycofuję się z tego, co powiedziałem" - zastrzega jednak Craig.
"Spectre" to czwarty film Daniela Craiga w garniturze Jamesa Bonda. Po raz pierwszy w postać agenta 007 Brytyjczyk wcielił się w obrazie "Casino Royale".
- To już 10 lat. Ale czuję, jakby to miało miejsce jeszcze w poprzednim życiu - zwierzył się aktor tuż po londyńskiej premierze najnowszego Bonda.
W "Spectre" znajdują się ujęcia Bonda płynącego w łodzi po rzece, przypominające moment, kiedy Craig po raz pierwszy został zaprezentowany jako James Bond.
Co aktor pamięta z tamtego wydarzenia?
- Niewiele. Jak przez mgłę. Kręciłem w tym czasie film w Baltimore. Przyleciałem więc na prezentację samolotem. Nic nie było przygotowane. Nie miałem pojęcia, jak to będzie wyglądać. Za chwilę stoją przed tobą dziennikarze z całego świata. Potem wsadzają cię do łodzi... Był taki pomysł, żebym przyleciał wojskowym samolotem Harrier Jump Jet, ale powstały pewne problemy z ubezpieczeniem. Łódź okazała się więc pewnie lepszym rozwiązaniem... Nie da się jednak przygotować na takie wydarzenie - zastrzega Craig.
Na planie "Spectre" Daniel Craig ponownie spotkał się z Samem Mendesem, z którym pracował już przy okazji poprzedniego filmu z Bondem - "Skyfall".
- Jako wielcy fani Bonda mamy swoje ulubione momenty. Nie chcieliśmy jednak niczego kopiować. Woleliśmy raczej proces ponownego tworzenia. To było niezwykle trudne - chcesz, żeby efekt był jak najbardziej zaskakujący i świeży, ale wszyscy przecież znają filmy o Bondzie, wiedzą, o co w nich chodzi. Chcieliśmy więc, żeby to, co znane, było w pewien sposób nowe. Żeby ludzie dostrzegli w tym element świeżości. Spędziliśmy bardzo dużo czasu, naprawdę dużo czasu na tego typu dyskusjach. Z wielu rzeczy rezygnowaliśmy tylko po to, by po jakimś czasie do nich wracać i ponownie umieszczać w historii. To był długotrwały proces, ale równocześnie świetna zabawa - opowiada Craig.
Brytyjczyk podkreśla, że ich cel był dość skromny: "zrobić najlepszy z możliwych filmów".
- Zawsze podkreślałem, że to niesamowity przywilej móc robić filmy w ten sposób. Musisz dać z siebie wszystko. Kiedy Sam Mendes zaczynał pracować nad "Skyfall", dokonał pewnego zwrotu, z którym czuliśmy się bardzo pewnie. Nie chodziło tylko o nakręcenie kolejnego Bonda...
- Mieliśmy wspaniałą obsadę, którą chcieliśmy oczywiście wykorzystać. Mieliśmy tak niesamowitych aktorów, co oznaczało, że możemy opowiedzieć wspaniałą historię. Mogliśmy być pewni tego, co robimy. Chcieliśmy jednak po prostu nakręcić najlepszy film, na jaki było nas stać. Niezależnie od tego, czy nakręcę jeszcze kolejnego Bonda czy nie - chcieliśmy zrobić najlepszy z możliwych filmów - opowiada Craig.
Aktor przyznaje, że po zakończeniu prac nad "Spectre" planuje urlop. Nie nastąpi to jednak wcześniej niż w 2016 roku. Gwiazdor ma już bowiem inne zawodowe zobowiązania. - W następnym roku mam premierę w teatrze. Będę więc kontynuował to, co robię. Nie mam jednak konkretnych planów dotyczących przyszłego roku. Do tego czasu mam co robić. Potem po prostu zrobię sobie przerwę - deklaruje Craig.
Jak skomentuje głośną wypowiedź sprzed miesiąca, kiedy zastrzegał, że "prędzej podetnie sobie żyły niż znów zagra Bonda"?
- Co więcej miałbym powiedzieć? Nigdy nie wycofuję się z tego, co powiedziałem. Jestem dość bezpośrednim rozmówcą. Miałem wywiad, w trakcie którego dziennikarz zapytał mnie: "Nakręcisz kolejnego Bonda?". Dwa dni wcześniej zeszliśmy z planu "Spectre". Powiedziałem: "Nie. Nie w tym momencie". Nie chciałbym teraz kontynuować tego dialogu i wykręcać się, że tego nie powiedziałem. Nie. W tamtym momencie tak właśnie się czułem - kończy Craig.
Piękne "kobiety Bonda" reprezentuje w "Spectre" m.in. bohaterka grana przez Monicę Bellucci - wdowa Lucia Sciarra, którą 007 spotyka w Rzymie. - To był wspaniały pomysł: pokazać kobietę, która już nie jest młoda, jednak wciąż jest kobieca. To właśnie ją ocala, mimo że piękno młodości już jej nie dotyczy - mówi 51-letnia obecnie Włoszka.
Na ekranie zobaczymy też Francuzkę Leę Seydoux: - To dobrze, że dziewczyna Bonda jest silną kobietą. Do tego ma pracę. Tak naprawdę moja bohaterka ratuje Bonda. On jej potrzebuje, żeby przetrwać - mówi aktorka o swojej bohaterce.
Także Naomie Harris uważa, że kobiety odgrywają ważną rolę w "Spectre": - Jeśli kobiety będą równorzędnymi partnerkami Bonda, to myślę, że otrzymamy lepszy film. Tego oczekują zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Nie chcemy, by kobiety były marginalnymi postaciami, ale by były w pełni zaangażowane w ekranowe wydarzenia - uważa ekranowa Eve Moneypenny.
- W tym Bondzie jest tak wiele akcji, oczywiście, trochę przemocy, ale także dużo miłości - puentuje Monica Bellucci.
"Spectre" to już 24. opowieść o przygodach agenta 007. Akcja filmu rozgrywa się m.in. w Rzymie, Londynie, a także w Meksyku i Austrii. James Bond stara się odkryć prawdę o złowrogiej globalnej organizacji terrorystycznej WIDMO (SPECTRE, czyli Special Executive for Counter-intelligence, Terrorism, Revenge and Extortion). Kluczem do sekretu jest zaszyfrowana wiadomość na temat przeszłości 007.
W Polsce ta najdłuższa, prawie 2,5-godzinna część przygód Bonda, pojawi się na ekranach kin 6 listopada.