Reklama

Czeski rekord "Szpitala na peryferiach"

Czeska Telewizja zakończyła emisję 13 odcinków kontynuacji kultowego, nadawanego na przełomie lat 70. i 80., serialu "Szpital na peryferiach". Nowe odcinki, które pod nazwą "Szpital na peryferiach - po 20 latach" nawiązywały do losów bohaterów pierwszych dwóch części serialu, oglądała rekordowa liczba widzów.

Zainteresowanie "Szpitalem" było o wiele większe niż oczekiwano.

W 10-milionowych Czechach każdy z odcinków opowiadających o losach siostry Iny, ordynatora Blażeja, dr Kralovej, siostry Huńkovej (obecnie - po mężu - Pieńkavovej), dr Alżbiety, ordynatora Sovy i doktora Cvacha oglądało średnio po 3,3 miliona osób, czyli

najwięcej od czerwca 1997 roku, kiedy czeskie stacje telewizyjne rozpoczęły regularne pomiary oglądalności.

Żaden z seriali i żaden z programów nadawanych w czeskich stacjach telewizyjnych nie miał tak wielkiej widowni. Więcej widzów zasiadło przed telewizorami jedynie w chwili transmisji

Reklama

meczu, w którym czeska hokejowa reprezentacja wywalczyła złoty medal w trakcie igrzysk olimpijskich w Nagano oraz w czasie transmisji powitania "złotych" hokeistów.

Pierwszy odcinek kontynuacji serialu obejrzało aż 4,1 miliona widzów. W ten poniedziałkowy wieczór przed trzema miesiącami ulice czeskich miast niemal całkowicie opustoszały. Ruch był minimalny, a gospody i kawiarnie świeciły pustkami. Podobnie było w ostatni poniedziałek, kiedy nadawano 13., ostatni odcinek serialu i kiedy przed telewizorami zasiadło 3,6 miliona widzów. Zakończenie serialu oglądało 72% telewidzów.

Kto tworzył widownię "Szpitala na peryferiach - po 20 latach"? Z badań Czeskiej Telewizji wynika, że przede wszystkim kobiety i widzowie starsi, głównie w wieku ponad 65 lat. Losy bohaterów w większym stopniu interesowały widzów z wykształceniem wyższym i średnim niż osoby z wykształceniem podstawowym. W poniedziałkowe wieczory przed telewizory częściej siadali ludzie bardziej zamożni niż dysponujący mniejszymi dochodami i częściej mieszkańcy

wielkich miast niż widzowie z prowincji.

Nowy "Szpital na peryferiach" podobał się nie tylko dlatego, że był serialem czeskim, ale przede wszystkim dlatego, że w sposób ewidentny różnił się od poświęconych środowisku medycznemu seriali amerykańskich.

"Był bliższy życia i nie tak szybki, tak dramatyczny, jak te wszystkie inne filmy. To były jakby losy i problemy nas wszystkich" - powiedziała Jana Valkova z Pragi. Jej zdaniem,

serial nie tylko bawił w swej fabularnej warstwie, ale także dawał sporo do myślenia.

"Można go było nie tylko opowiadać, ale i przeżywać" - oceniła.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nowe odcinki | szpital | rekord | Czechy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy