Reklama

Costner chciał ratować Houston

Okazuje się, że Kevin Costner nie tylko w filmie "Bodyguard" był aniołem stróżem Whitney Houston. Aktor, którego piosenkarka poznała na planie oscarowej superprodukcji, również w życiu prywatnym próbował ochronić diwę przed jej demonami.

Costner (znany też z takich obrazów jak "Tańczący z wilkami" i "Wodny świat") wyjawił w rozmowie z amerykańskimi mediami, że starał się pomóc Houston w walce z jej nałogami.

"Ludzie, którzy kochali Whitney chcieli jej pomóc. Szukali pomocy wszędzie i zwrócili się również do mnie. Poprosili, żebym napisał do niej list. Zrobiłem to, nie mogłem odmówić" - opowiada aktor.

"Pisałem do niej kilkakrotnie, ale nie wiem nawet, czy którykolwiek z tych listów przeczytała" - dodaje.

Whitney Houston zmarła 11 lutego w wieku 48 lat. Znaleziono ją bez oznak życia w hotelowej łazience w Beverly Hills. Dziś już wiadomo, że gwiazda utonęła, a w jej organizmie znaleziono ślady kokainy.

Reklama

Obdarzona potężnym głosem piosenkarka przez większość swojego życia zmagała się z uzależnieniem od narkotyków. Jednak zdaniem Costnera, w 1992 roku, gdy kręcili "Bodyguarda, Whitney nie miała jeszcze problemów z narkotykami.

"Nie wydaje mi się. Myślę, że nie" - mówi aktor.

Podczas pogrzebu Houston, Costner wygłosił poruszającą mowę pożegnalną. Wspominał, jak podczas pracy nad "Bodyguardem", piosenkarka była pełna wątpliwości dotyczących jej umiejętności aktorskich.

"Whitney, gdybyś mogła mnie teraz usłyszeć, powiedziałbym ci, że byłaś więcej niż tylko 'wystarczająco dobra', byłaś najlepsza. Wielu aktorów mogło zagrać moją postać, ale tylko ty mogłaś stać się Rachel Marron" - mówił podczas pogrzebu Costner.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Kevin Costner | Whitney
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy