"Coś": John Carpenter wie, ale nie powie, co oznacza zakończenie jego filmu
Choć minęło 41 lat od premiery legendarnego filmu Johna Carpentera, wciąż nie została rozwiązana zagadka jego zakończenia. Podczas gdy fani spierają się, co do możliwych rozwiązań finału, operator tej produkcji z 1982 roku, Dean Cundey, ogłosił, że wie, jaki jest koniec. „Pier… głupoty. Tylko ja znam zakończenie” – odpowiada mu tymczasem zdecydowanie Carpenter.
"Coś" to ekranizacja noweli Johna W. Campbella "Who Goes There?", która po raz pierwszy została przeniesiona na ekran w 1951 roku. Nosiła wtedy tytuł "Istota z innego świata". Akcja wersji Campbella rozgrywa się w odciętej od świata amerykańskiej bazie naukowej na Antarktydzie. Obecni tam badacze są świadkami dziwnych wydarzeń. W tajemniczych okolicznościach do ich bazy dociera pies husky. Wkrótce potem zaczynają tam dziać się niepokojące rzeczy i ginąć ludzie. Jak się okazuje, w ciele psa ukrył się pozaziemski organizm, tytułowe Coś, które potrafi upodobnić się do swojego nosiciela. Bohaterowie mogą tylko zgadywać, do ciała którego ze swoich kolegów przedostał się obcy.
Zakończenie horroru "Coś" ma charakter otwarty. Starcie z kosmitą udaje się przetrwać dwójce Amerykanów. To R.J. MacReady (Kurt Russell) oraz Childs (Keith David). Pokonali oni pozaziemskiego przeciwnika, ale kosztem tego będzie ich prawdopodobna śmierć bez szans na ratunek. Pytanie tylko, czy rzeczywiście zabili krwiożerczy organizm, czy może udało mu się przedostać w ostatniej chwili do jednego z nich? A jeśli tak, to do którego?
Według teorii Deana Cundeya, który uważa, że zna zakończenie "Coś", w oczach nosicieli pozaziemskiego organizmu widoczny jest lekki błysk światła. Taki też można dostrzec w oczach Childsa w finale. Oznaczałoby to, że to właśnie w jego ciele egzystuje obecnie Coś. Teorię tę w rozmowie z portalem ComicBook.com obala reżyser filmu, John Carpenter.