"Ciemniejsza strona Greya": Już milion widzów
Dystrybutor "Ciemniejszej strony Greya" - UIP - poinformował, że kontynuację miłosnych losów Christiana Greya i Anastasii Steele obejrzało w Polsce już ponad milion widzów.
"Ciemniejsza strona Greya "trafiła na ekrany polskich kin 10 lutego.
Pierwsza część serii, "Pięćdziesiąt twarzy Greya", stała się międzynarodowym przebojem, zarabiając na całym świecie ponad 560 milionów dolarów.
Kiedy po bolesnym rozstaniu Christian próbuje nakłonić Anę do powrotu, ona stawia nowe warunki. Próby odbudowania związku, zyskania stabilizacji i spokoju torpedują postaci z przeszłości Christiana, które pojawiają się nagle, w najmniej spodziewanych okolicznościach, chcąc rozbić to, co budują młodzi.
Po tym jak twórczyni oryginału, Sam Taylor-Wood, po licznych konfliktach z E.L. James, zdecydowała się na opuszczenie produkcji, za kamerą sequela stanął James Foley, znany przede wszystkim z realizacji filmu "Glengarry Glenn Ross" oraz odcinków seriali "Miasteczko Twin Peaks" i "House of Cards".
W główne role ponownie wcielą się Jamie Dornan i Dakota Johnson.
Oprócz nich w filmie zobaczymy m.in. laureatki Oscara Kim Basinger i Marcię Gay Harden, a także Ritę Orę, Hugh Dancy’ego i Maxa Martiniego.
"Ciemniejsza strona Greya", tak jak pierwszy film serii, nie może liczyć na przychylność krytyków.
- Tytuł kłamie. Christian Grey, korpodandys z bliznami na ciele i umyśle, nie folguje tutaj swoim najbardziej ekstremalnym i zdeprawowanym upodobaniom, wręcz przeciwnie: próbuje stać się porządnym facetem. Nie powinno to jednak nikogo dziwić. Już poprzednia część obiecywała więcej, niż dawała. Oparta na książkach E. L. James erotyczna seria jest być może najgrzeczniejszym spośród wszystkich skandali, jakie zna historia kina - pisał dla Interii Piotr Mirski.
- Większość kadrów wypełniają drogie, dyskretnie połyskujące przedmioty, a średnio co dziesięć minut rozbrzmiewa w tle jakiś miałki popowy szlagier. Sceny seksu są elegancko oświetlone, ale przy tym pozbawione dynamiki, wręcz absurdalnie spokojne, zważywszy na ich stosunkowo gwałtowną zawartość. Przydałaby się tu odrobina estetycznej dezynwoltury, może nawet kampu, który pozwoliłby wziąć w nawias bzdurną fabułę - dodawał recenzent Interii.