Reklama

"Chłopcy z Brazylii": Fabularne kuriozum z wybitną obsadą

"Chłopcy z Brazylii" to naprawdę ciekawy przypadek. Fabuła opiera się na pomyśle sklonowania Adolfa Hitlera i pasowałaby do niskobudżetowego kina fantastycznego. Jednak był to duży film, w którego obsadzie znalazły się legendy kina z Laurence’em Olivierem i Gregorym Peckiem na czele. 4 sierpnia 2023 roku mija 45 lat od premiery nieco zapomnianego już dzieła Franklina J. Schaffnera.

Książka "Chłopcy z Brazylii" Iry Levina ukazała się w 1976 roku i okazała się bestsellerem. Opowiadała o spisku grupy ocalałych nazistów pod wodzą doktora Josefa Mengele. Polega on na likwidacji 94 mężczyzn na całym świecie. Zmowę zbrodniarzy odkrywa Yakov Lieberman, łowca nazistów i ocalały z Holocaustu. Szybko dochodzi do niego, że zabójstwa są tylko wierzchołkiem góry lodowej. Dzięki badaniom genetycznym spiskowcom udało się sklonować Adolfa Hitlera. Teraz zamierzają odtworzyć jego życie, by w przyszłości stanął on ponownie na ich czele. 

"Chłopcy z Brazylii" łączyli dwa popularne wówczas trendy - opowieści o poszukiwaniu ukrywających się nazistów ("Akta Odessy", "Maratończyk") oraz demonicznych dzieciach ("Egzorcysta", "Omen"). Książka miała oczywisty potencjał i prawa do niej szybko sprzedano. Reżyserem adaptacji został Franklin J. Schaffner, zdobywca Oscara za "Pattona", mający na swoim koncie także pierwszą "Planetę małp" i "Motylka".

Reklama

"Chłopcy z Brazylii": Wybitni aktorzy w obsadzie

Postać Ezry Liebermana (imię postaci zostało zmienione w filmie) bazowała na prawdziwych łowcach nazistów, przede wszystkim Simonie Wiesenthalu, który od lat poszukiwał Mengelego. Rolę zaoferowano Laurence'owi Olivierowi. Ten zaledwie rok wcześniej zagrał w "Maratończyku" Johna Schlesingera. Wcielił się w nim doktora Christina Szella, nazistowskiego zbrodniarza. Mengele był główną inspiracją podczas kreacji tej postaci. 

Olivier przyjął rolę, chociaż nie z powodu chęci wcielenia się w pozytywnego bohatera w podobnej historii. W ostatnich latach aktor podupadł na zdrowiu. Na chwilę przed rozpoczęciem zdjęć do "Chłopców z Brazylii" przeszedł bolesny zabieg usunięcia kamieni nerkowych, po którym wciąż dochodził do siebie. Zdając sobie sprawę ze swojego coraz gorszego stanu, przyjmował każdy dobrze płatny angaż, by zostawić najbliższym jak najwięcej pieniędzy po swojej śmierci.

Rolę doktora Mengele otrzymał George C. Scott. Odtwórca roli Pattona wycofał się jednak zaraz przed rozpoczęciem zdjęć. W ostatniej chwili zastąpił go Gregory Peck, który zawsze chciał pracować z Olivierem. Zdobywca Oscara za "Zabić drozda" uważał, że w całej swojej karierze nigdy nie wcielił się w tak jednoznacznie negatywną i nikczemną postać. Rzeczywiście, chociaż przez lata zdarzyło mi się grać antagonistów i typów spod ciemnej gwiazdy, zawsze obdarzał ich swoim urokiem i charyzmą. Mengele nie mógł jednak budzić żadnej sympatii. 

Uwielbiany aktor w tak negatywnej roli nie przypadł do gustu widzom i krytykom. Mimo że Peck otrzymał za swój występ nominację do Złotego Globu, jego gra spotkała się z negatywną recepcją. "Ja czułem, Laurence Olivier czuł, moi przyjaciele jak Jack Lemmon i Walter Matthau, wszyscy czuliśmy, że byłem dobry w tej roli. Niektórzy krytycy nie są w stanie zaakceptować aktorów, którzy starają się zerwać ze swoim wizerunkiem" - mówił później w jednym z wywiadów. 

Gdy James Mason otrzymał scenariusz, był zainteresowany rolami, które ostatecznie trafiły do Oliviera i Pecka. Nie ukrywał rozczarowania, gdy zaoferowano mu postać pułkownika Seiberta, innego ukrywającego się nazisty, który spiskuje razem z Mengelem. Wojskowy nie pojawia się w książkowym oryginale. O kulisach kreacji swojej postaci Mason opowiedział w wywiadzie z Rogerem Ebertem przed premierą filmu. "[Twórcy] doszli do wniosku, że gdy doktor Mengele przebywa w Paragwaju, nie ma z kim porozmawiać. Więc wyróżnili jednego z nazistów, który przypadł mi do zagrania. Rola była prosta, akceptowalna, postać pasowała do historii, poza tym oznaczało to cztery tygodnie pracy w Portugalii, w której nigdy wcześniej nie byłem" - wyznał aktor. 

Chociaż znaczna część akcji filmu rozgrywa się w Ameryce Południowej, producenci zdawali sobie sprawę, że realizacja w tamtejszych plenerach byłaby zbyt kosztowna. Zdecydowali się więc na Portugalię. Poza tym zdjęcia odbyły się w Londynie, Wiedniu i Pensylwanii. Największym problemem okazała się scena, w której Mengele siłuje się z Liebermanem. Oliver był tak schorowany, że sekwencję rozłożono na cztery dni realizacji, a Peck przez cały czas miał na uwadze, by nie wyrządzić koledze krzywdy. Później wspominał to jako jeden z najbardziej absurdalnych momentów swej kariery. Przez cztery dni razem z Oliverem po prostu walał się po podłodze, a potem śmiali się, jak głupio muszą wyglądać. 

"Chłopcy z Brazylii": Kiepski odbiór filmu

Film "Chłopcy z Brazylii" został po raz pierwszy zaprezentowany czwartego sierpnia 1978 roku. Jednak do ogólnokrajowej dystrybucji w Stanach Zjednoczonych wszedł dopiero czwartego października tego samego roku. Krytycy nie kryli rozczarowania. Według nich była to fabuła z groszowej powieści obsadzona dwoma wybitnymi aktorami. Narzekali przede wszystkim na scenariusz, który nagle z rozprawy o większym i mniejszym złu zmienia się w humanistyczną bajkę o tym, że każdy może być dobry. 

Mimo to film doczekał się trzech nominacji do Oscara — za muzykę, montaż oraz dla Olivera za pierwszoplanową rolę męską. Aktor otrzymał podczas ceremonii nagrodę za całokształt twórczości, nie przypuszczał więc, że zwycięży w swojej kategorii. Miał rację. Oscar powędrował do Jona Voighta za "Powrót do domu".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gregory Peck | Laurence Olivier
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama