Chińczycy nie lubią nowych "Gwiezdnych wojen"
"Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie", zgodnie z przypuszczeniami, niemal we wszystkich krajach króluje w box-office'ach. Inaczej jest w Chinach, gdzie finalna część kultowej sagi zarobiła zaledwie 12 milionów dolarów podczas pierwszych dni wyświetlania jej w kinach.
Chiny to jeden z największych rynków kinowych na świecie. Duża frekwencja w tamtejszych kinach potrafiła uratować niejeden film od finansowej klapy. Ale producenci nowej części "Gwiezdnych wojen" nie mają co liczyć na podreperowanie budżetu właśnie tam.
Tym razem o wiele większym powodzeniem cieszą się w Chinach rodzime produkcje. Dla porównania, czwarta część biograficznego filmu o nauczycielu Bruce'a Lee, film "Ip Man 4: The Finale" zarobił podczas pierwszego weekendu wyświetlania blisko 50 milionów dolarów.
Słaby wynik finansowy nie powinien dziwić. Nowe filmy z serii "Gwiezdne wojny" cieszyły się w Chinach nikłym powodzeniem. Największy dochód, 124 miliony dolarów, przyniósł film "Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy". Potem było już tylko gorzej. "Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie" zarobił w chińskich kinach zaledwie 69 milionów dolarów i to pomimo udziału w nim chińskich gwiazd Donniego Yena i Jianga Wenga.
"Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi" przyniósł dochód 42,5 miliona dolarów, a najsłabiej poradził sobie film "Han Solo: Gwiezdne wojny - historie", który zarobił 16,4 miliona dolarów.
Warto jednak pamiętać, że oryginalna trylogia George'a Lucasa nigdy nie doczekała się oficjalnej dystrybucji w całym kraju, co za tym idzie nie wychowała kolejnych pokoleń fanów.