Reklama

Chciał powrócić w nowej części. Jego marzenia się nie spełniły

"Gladiator II" 22 listopada zadebiutował w kinach. Szybko przyciągnął widzów, którzy z niecierpliwością oczekiwali kontynuacji losów z kultowego pierwowzoru. W oryginale główną postać odgrywał Russell Crowe, który marzył o powrocie w drugiej odsłonie. Jego marzenia niestety się nie spełniły. Co stanęło na przeszkodzie?

Russell Crowe przez lata chciał powrócić jako gladiator

Choć Russell Crowe zdobył Oscara za rolę Maximusa w kultowym "Gladiatorze" (2000), jego postać nie pojawiła się w najnowszym sequelu. Jednak aktor robił wszystko, by wrócić do ukochanej roli. Jak wyznał reżyser Ridley Scott w rozmowie z magazynem "People", Crowe przez lata próbował ożywić Maximusa.

Reklama

"Russell i ja próbowaliśmy tego około 18 lat temu" - zdradził Scott. "Poprosiłem Nicka Cave’a o napisanie scenariusza, ale ciągle powtarzałem [Russellowi]: 'Ale ty nie żyjesz'. A on na to: 'Wiem. Chcę wrócić z martwych'".

Faktycznie, w 2018 roku BBC ujawniło, że Nick Cave napisał wersję scenariusza, w której Maximus odradza się w czyśćcu, pełnym rzymskich bogów. Historia przewidywała, że wojownik zostaje wysłany na misję zemsty, by ostatecznie połączyć się z rodziną. Scenariusz wplatał Maximusa w różne epoki historyczne, aż do współczesnych konfliktów. 

"Nie podoba mi się to, kolego" - miał stwierdzić Crowe, choć Cave przyznał, że praca nad tekstem była czystą fantazją, bo "wiadomo było, że to nigdy nie powstanie".

"Gladiator II" - wielki powrót kultowego filmu

Ostatecznie, kontynuacja Gladiatora ruszyła dopiero w 2018 roku, a premiera Gladiatora II miała miejsce 22 listopada 2024 roku. Film opowiada historię dorosłego Lucjusza (Paul Mescal), syna Lucilli (Connie Nielsen), który podąża śladami ojca, stawiając czoła rzymskiemu imperium.

Scott zebrał imponującą obsadę, w tym Denzela Washingtona, Pedro Pascala i Josepha Quinna, a z oryginalnej obsady powracają Nielsen i Derek Jacobi. Film już przed Świętem Dziękczynienia zarobił 205 milionów dolarów, stając się największym hitem od ponad dekady.

Mimo sukcesu, Scott otwarcie mówi o braku udziału Crowe’a: "Russell to wciąż jeden z najlepszych aktorów na świecie. Mam nadzieję, że nasze relacje pozostają dobre, choć... dlaczego miałbym go konsultować? Przecież jego postać nie żyje!".

Crowe również komentował swój brak zaangażowania: "To nie moja historia, jestem sześć stóp pod ziemią. Zobaczymy, jak im pójdzie".

Zobacz też: "Wicked" dominuje box office. "Gladiator II" depcze po piętach

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy