Charlize Theron przytyła do roli 23 kilogramy. Nigdy więcej tego nie zrobi
Charlize Theron, która dotąd znana była z drastycznych ekranowych metamorfoz, stwierdziła, że już nigdy nie zgodzi się drastycznie przytyć do roli. "Nie zrobię tego, bo nie mogłabym później zrzucić" - wyznała aktorka.
Charlize Theron zadebiutowała na ekranie w 1995 roku w "Dzieciach kukurydzy 3: Miejscowym żniwiarzu" - niszowej, niskobudżetowej produkcji, będącej kontynuacją znanego horroru. Co znamienne, jej postać nie posiadała mówionych kwestii, nie została nawet wymieniona w czołówce filmu.
Od tamtej pory wiele się zmieniło, choć zmiany te następowały powoli. Na przestrzeni lat z pięknych i najczęściej kokieteryjnych ekranowych lolitek powoli ewoluowała w charyzmatyczne, silne bohaterki, które zamiast urodą, wyróżniały się złożonością charakteru lub tragiczną historią.
Zanim jednak aktorka dostała w Hollywood prawdziwą szansę, zachwycała przede wszystkim wyglądem. Tak było m.in. w filmach: "Dwa dni z życia doliny" (1996) Johna Herzfelda, Szaleństwa młodości" (1996) Toma Hanksa, "Adwokat diabła" (1997) Taylora Hackforda, "Celebrity" (1998) Woody'ego Allena, "Żona astronauty" (1999) Randa Ravicha czy "Wbrew regułom" (1999) Lassego Hallströma.
Przełomową dla Theron rolą okazał się występ w obsypanym nagrodami, opartym na faktach, dramacie "Monster", w którym gwiazda wcieliła się w postać prostytutki i seryjnej morderczyni, Aileen Wuornos. Na potrzeby udziału w filmie Theron pozwoliła twórcom się oszpecić, z seksownej piękności przeistaczając się w zmęczoną życiem, zaniedbaną kobietę z nadwagą, której wygląd odzwierciedlał doznane w życiu krzywdy i upokorzenia. Wysiłki charakteryzatorów i samej Theron, która na ekranie dała błyskotliwy występ, opłaciły się - w 2003 roku otrzymała nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej.
Dwa lata później znów była nominowana do Nagrody Akademii, tym razem za rolę w dramacie "Daleka północ" (2005), w którym wcieliła się w kobietę walczącą o swoje prawa z wrogą, zdominowaną przez mężczyzn społecznością górniczego miasteczka. Po tych sukcesach aktorka wyznała, że "bohaterowie filmowi nie muszą być sympatyczni". "Mają odzwierciedlać ludzką naturę - a ludzie nie są w stu procentach źli albo dobrzy. Wydaje mi się, że ludzie po prostu szukają u innych zrozumienia" - stwierdziła.
Dużo mówiło się też o jej występie w komediodramacie "Tully" (2018), zrealizowanym przez duet Jason Reitman - Diablo Cody (Theron współpracowała z nimi przy "Kobiecie na skraju dojrzałości" w 2011 roku), opowiadającym o ekstremalnie wycieńczonej matce trójki dzieci. Przygotowując się do roli, Theron po raz kolejny przeszła metamorfozę - przytyła aż 23 kilogramy, a na ekranie zaskoczyła nie tylko ogromnym biustem, ale także brzuchem.
W jednym z ostatnich wywiadów gwiazda stwierdziła, że już nigdy nie przyjmie roli, do której będzie musiała tak drastycznie przytyć. Im jest starsza, tym ciężej radzi sobie z dodatkowymi kilogramami. "Nigdy więcej nie zrobię filmu i nie powiem 'Tak, przytyję 20 kilogramów'. Nie zrobię tego, bo nie mogłabym później zrzucić" - wyznała Theron.
"Pamiętam, że powrót do normalnej wagi zajął mi rok. Zadzwoniłam do lekarza i powiedziałam, że chyba umieram, bo nie mogę schudnąć. Powiedział mi, żebym się uspokoiła, bo jestem po czterdziestce i mój metabolizm nie jest już taki sam jak wcześniej. Nikt nie chciałby usłyszeć czegoś takiego" - dodała gwiazda.
Z wiekiem nie tylko chudnięcie przychodzi Theron z większą trudnością. "Kiedy zranię się na planie filmu akcji, o wiele dłużej trwa proces gojenia tych ran. Bardziej niż moją twarz wolałabym mieć moje 25-letnie ciało, które mogło wpaść z impetem na ścianę, a kolejnego dnia nic mnie nie bolało. Teraz, kiedy nie ćwiczę przez trzy dni i wracam potem na salę gimnastyczną, nie mogę chodzić. Nie mogę usiąść na sedesie" - zakończyła swój wywód Theron.