Reklama

Cage reżyserowany przez przyjaciela

"Skarb narodów", którego kontynuacja - "Skarb narodów: Księga tajemnic" - pojawi się w kinach już 4 stycznia, nieraz był obwoływany fenomenem. Nawet nieomylnego producenta Jerry'ego Bruckheimera skala sukcesu nieco zaskoczyła. Bo to, że film nawiązujący do tajemniczych kart w historii Ameryki podbije Stany Zjednoczone, nie budziło wątpliwości, ale to, że tak bardzo spodoba się również w Europie, nie było wcale pewne.

Powodem tak wielkiego sukcesu (film zarobił w kinach na świecie ponad 347 milionów dolarów) mogła być, oprócz genialnej obsady, także atmosfera na planie. Gwiazdor filmu Nicolas Cage z Jerrym Bruckheimerem spotkał się wówczas już po raz czwarty, po "Twierdzy", "Con Air - locie skazańców" i "60 sekundach". Nicolas jest laureatem Oscara i jeśli chce, może zagrać moim zdaniem dosłownie wszystko - mówił producent. - Może złamać publiczności serce i rozśmieszyć ją do łez. Dlatego jestem dumny, że współpraca między nami tak dobrze się układa. Nic dziwnego, że postarał się o tę samą ekipę także przy "Skarbie narodów: Księdze tajemnic".

Reklama

Jednak Cage'a do pracy nad obiema częściami "Skarbu narodów" przyciągnęła jeszcze jedna, istotna okoliczność, być może nawet ważniejsza od osoby Bruckheimera.

"Znam doskonale reżysera Jona Turteltauba z czasów, gdy byliśmy nastolatkami. Chodziliśmy do tej samej szkoły średniej i wspólnie pobieraliśmy lekcje z wiedzy o teatrze. Szczerze mówiąc, to Jon dostał główną rolę w inscenizacji Naszego miasta, a nie ja" - śmiał się, snując wspomnienia, aktor.

Reżyser zaś tak komentował znajomość z Cagem: "Towarzysko, jeśli chodzi o gusta i usposobienie, byliśmy swoim przeciwieństwem. Ja byłem otwarty i pełen zaufania, optymistyczny. Bardzo lubiłem grać w musicalach. Nic był zamknięty w sobie, mocno zbuntowany. I takim w wielkiej mierze pozostał. A jednak ta nasza odmienność nas fascynowała i przyciągała, chociaż czasem drażniliśmy się nawzajem. Nic pozostał taki, jaki był. Ale jego bunt kończy się zawsze tam, gdzie mógłby skrzywdzić drugą osobę. I, co jest bezcenne wśród gwiazd, nigdy nie popadł w egotyzm i megalomanię. Przy tym wszystkim jest dżentelmenem, spokojnym i uprzejmym". Cage dodawał po namyśle: "Przyjaźniliśmy się, ale myślę, że zawsze istniał pomiędzy nami mocny element rywalizacji i wynikające z tego faktu pewne napięcie. Tak było w naszych szczenięcych latach. Pracując nad Skarbem narodów mocno zbliżyliśmy się do siebie, zrozumieliśmy się lepiej. Teraz pojawiła się między nami naprawdę silna więź.

Benjamin Franklin Gates (Nicolas Cage), po odkryciu tajemnicy templariuszy, został najbardziej znanym w USA poszukiwaczem skarbów. Wraz z ojcem, Patrickiem (Jon Voight), odnajdują teraz osiemnaście zaginionych kart z dziennika Johna Wilkesa Bootha, zabójcy prezydenta Abrahama Lincolna. Okazuje się, że przodek Gatesów, Thomas, był jednym z uczestników spisku, w skład którego wchodził też Booth...

"Skarb narodów: Księga tajemnic" w kinach od 4 stycznia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Przyjaciele | USA | nicolas | film | księga | skarb
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy