Reklama

Bruce Lee nie dożył nawet 33 lat

Od jego przedwczesnej śmierci miną w tym roku 44 lata. Okazuje się jednak, że Bruce Lee zdobywa kolejne pokolenia fanów. A dzięki wspomnieniom jego przyjaciół wciąż dowiadujemy się o nim czegoś nowego.

Od jego przedwczesnej śmierci miną w tym roku 44 lata. Okazuje się jednak, że Bruce Lee zdobywa kolejne pokolenia fanów. A dzięki wspomnieniom jego przyjaciół wciąż dowiadujemy się o nim czegoś nowego.
Figura Bruce'a Lee w Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds w Nowym Jorku /Craig Barritt /Getty Images

Po premierze "Wejścia smoka" w 1973 roku szkoły sztuk walki na całym świecie przeżywały oblężenia - niejeden nastolatek chciał być jak Bruce Lee. Nigdy przedtem i nigdy potem żaden gwiazdor filmów tego typu nie stał się tak sławny i popularny jak on. Mimo że Mały Smok, bo tak go nazywano, nie dożył nawet 33 lat.

Sympatyczny żartowniś

Lee Jun Fan (tak nazywał się naprawdę) słynął z uporu i ambicji, ale ci, którzy dobrze go znali, podkreślają, że bardzo lubił żartować.

80-letni dziś Dan Inosanto, mistrz filipińskich sztuk walki, opowiadał, jak pewnego dnia Bruce Lee poprosił go o pomoc w wyborze odpowiedniego sprzętu do ćwiczeń dla jego synka, mającego wówczas zaledwie kilka lat Brandona. Zdziwienie mężczyzny rosło z minuty a minutę, gdy Bruce do zakupów co chwilę dorzucał coś jeszcze, np. następną parę hantli. Gdy wszystko znalazło się na podjeździe przed domem Bruce’a Lee, mistrz z rozbrajającym uśmiechem powiedział: - Żartowałem Dan. Kupiłem to dla ciebie.

Reklama

Z kolei partnerowi z serialu "The Green Hornet" Vanowi Williamsowi ("Zielony Szerszeń") na tylnej szybie auta umieścił nalepkę z napisem "Ten samochód jest chroniony przez Zielonego Szerszenia".

Znał swoją wartość

Takie żarty mu wybaczano, ponieważ był przy tym serdeczny i życzliwy. Co ciekawe, niektórzy zarzucali mu zbytnią pewność siebie, a nawet nazywali go pyszałkiem.

Tymczasem Bruce Lee znał swoją wartość. Podkreślał to Chuck Norris, który w filmie "Droga smoka" (1972) zagrał jego przeciwnika. - Był po prostu świadomy tego, że jest najlepszy. (...) Jak również tego, że w całym swoim życiu nie spotkał nikogo, kto potrafiłby to samo, co on - mówił.

Perfekcyjny do przesady

Miał wielki talent, ale wiedział, że bez pracy nad sobą i ciągłego rozwoju umiejętności, niczego nie osiągnie. W każdym pomieszczeniu w jego domu i biurze znajdował się sprzęt do ćwiczeń, bo Bruce Lee ćwiczył niemal wszędzie. Szybko się też uczył, a techniki, które już sobie przyswoił, starał się udoskonalić.

Zmarł niespodziewanie 20 lipca 1973 roku. Sześć dni później odbyła się premiera "Wejścia smoka". Film 5 lutego będą mogli obejrzeć widzowie TVN 7.

AP

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Lee Bruce | Wejście smoka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy