Brosnan traci licencję na zabijanie
Pierce Brosnan ("Po zachodzie słońca", "Pozew o miłość") już nigdy nie zagra Jamesa Bonda. Aktor został poinformowany o tym fakcie w trakcie rozmowy telefonicznej. 52- letni Brosnan cztery razy wcielał się w postać agenta 007.
"Jeden zaskakujący telefon i po wszystkim" - tak Pierce Brosnan skomentował całe zajście magazynowi "Entertainment Weekly".
"Kariera filmowa zaczęła się dla mnie tak naprawdę od Bonda" - powiedział aktor, przyznając, że w chwili realizacji pierwszego Bonda z jego udziałem "GoldenEye" miał już 42 lata.
Od tego czasu w agenta 007 wcielał się w filmach: "Jutro nie umiera nigdy", "Świat to za mało" i "Śmierć nadejdzie jutro".
Jego odejście to, według Brosnana, "wielki wstrząs dla systemu".
"Pomyślałem ze teraz mogę robić to, na co mam naprawdę ochotę. Nic mnie już z nimi nie wiąże. W pewnym sensie czuję się wolny" - powiedział aktor, dodając, że czuje ogromną wdzięczność za tę rolę.
"Nigdy nie czułem się w niej zbyt dobrze. Nie utożsamiałem się z postacią Jamesa Bonda. Wiesz, te krótkie, efektowne powiedzonka - zawsze, kiedy je wypowiadałem czułem, że coś udaję".
Brosnan nie przestaje jednak grać twardych mężczyzn. Najnowsza kreacja byłego Bonda to rola płatnego mordercy w filmie "Matador".