Reklama

Borys Szyc: Wygląd mało dostojny, nieinteligencki typ

Po maturze Borys Szyc chciał zdawać na medycynę, jednak aktorstwo zwyciężyło. Teraz może zrealizować marzenie z przeszłości, a przynajmniej udawać chirurga na planie serialu "Lekarze".

Borys Szyc dołączył do obsady hitowego serialu TVN! Jako Przemek Karski będzie współpracował z Alicją (Magdalena Różczka), a także stanie się dla niej kimś więcej niż tylko kolegą z pracy. Wszystko wskazuje na to, że piąty sezon opowieści o toruńskim szpitalu zdominuje właśnie jego postać.

Nie jest to nic wyjątkowego, że aktor gra pierwsze skrzypce na planie. Tak było od początku. Andrzej Łapicki, który był profesorem Szyca w Akademii Teatralnej w Warszawie, wspominał kiedyś, jak przygotowywał ze studentami scenę miłosną ze sztuki Fredry. Na roku nie brakowało przystojnych amantów, ale tylko jeden był w tej roli przekonujący.

Reklama

- Niewysoki, wygląd mało dostojny, raczej nieinteligencki typ. Jak on zagrał wspaniale. Zachwycił mnie po prostu! - mówił Łapicki. Bo Szyc ma coś w sobie. No i lubi kobiety, a one to wyczuwają.

Wychował się bez ojca. Nawet nazwisko Michalak zmienił na Szyc, panieńskie nazwisko matki. To ona, z zawodu projektantka wnętrz, zaszczepiła w małym Borysie przekonanie, że świat należy do niego. Zaraziła go pasją do książek, historii, muzyki. Namówiła go też do udziału w olimpiadzie geograficznej, którą wygrał! - 15 lat później znalazłem się w Australii, o której wiedziałem wszystko - wspomina aktor.

Dziś mówi, że jego mama powinna mieć dożywotnią rentę zdrowotną za trud wniesiony w jego wychowanie. - Ciągle miałem jakieś wypadki. A to sobie palec obciąłem, drugi prawie mi amputowali, miałem operację - wymienia. Wszystko przez ADHD. - Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to, co mnie w d... kręci, tak się nazywa - żartuje. - Taki motorek. Zresztą do dziś mi nie przeszło - dodaje.

Przyznaje, że nie jest łatwym człowiekiem, ani w pracy, ani w życiu prywatnym. Co ryzykują kobiety, które wchodzą z nim w związek? - Zdrowie i spokój ducha - wymienia. Bo kiedy robi się nudno, potrafi wywołać awanturę. W pracy wcale nie jest lepiej.

- Czasem bywam bezwzględny - przyznaje. - Gdy ktoś zafałszuje rolę, słyszę to, jakby ktoś zwalniał płytę na adapterze - tłumaczy. Wtedy potrafi być bardzo niemiły. Podobno wybuchów jego gniewu boją się teraz koleżanki z planu "Lekarzy".

Marzena Juraczko

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Teleświat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy