Reklama

Borys Szyc: Najlepszy polski aktor metamorfozy

Jest chyba najlepszym polskim aktorem metamorfozy. Aby wiarygodnie wcielić się w ekranowego bohatera, potrafi drastycznie schudnąć/przytyć lub poddać się czasochłonnej charakteryzacji. Z okazji 45. urodzin Borysa Szyca przypominamy najbardziej spektakularne ekranowe przeobrażenia aktora.

Jest chyba najlepszym polskim aktorem metamorfozy. Aby wiarygodnie wcielić się w ekranowego bohatera, potrafi drastycznie schudnąć/przytyć lub poddać się czasochłonnej charakteryzacji. Z okazji 45. urodzin Borysa Szyca przypominamy najbardziej spektakularne ekranowe przeobrażenia aktora.
Borys Szyc na planie serialu "Ekipa" /Robert Pałka /Agencja FORUM

Przygodę z aktorstwem zaczął już w wieku 9 lat, kiedy pojawił się jako krasnal w filmie "Kingsajz" Juliusza Machulskiego. Początkowo pojawiał się jedynie w epizodycznych rolach. W 2003 roku nastąpił przełom w jego karierze - zagrał Alberta w "Symetrii" Konrada Niewolskiego. Od tej pory zaczął grać coraz większe i poważniejsze role. Kiedy jednak przyszło mu grać drugi plan, tworzył kreacje, które pozostawały w pamięci widzów (jak w serialu "Ekipa", gdzie zagrał neonazistę).

"Ten chłopak nazywał się Borys Szyc"

"Robiłem kiedyś ze studentami sceny miłosne z Fredry. Było na tym roku wydziału aktorskiego kilku chłopaków o świetnym wyglądzie - istna kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego. Fajni chłopcy, ale kompletnie nie radzili sobie w scenie miłosnej, w której powinni dość agresywnie zachowywać się w stosunku do partnerki. To była scena z 'Męża i żony', w której Alfred obłapia, jak to mówił Fredro, Justysię. Do tego trzeba zapału. A oni - zero. Próbują, starają się i nic z tego nie wychodzi. W końcu ze złości wziąłem najbrzydszego, jaki był na roku. Niewysoki, wygląd mało dostojny, raczej nieinteligencki typ. Jak on zagrał wspaniale! Zachwycił mnie po prostu. Wniosek - zainteresowania kobietą, podobnie jak inteligencji, nie da się zagrać. To trzeba mieć w sobie. Ten chłopak nazywał się Borys Szyc" - Andrzej Łapicki wspominał w ostatnim wywiadzie przed śmiercią młodego podopiecznego.

Reklama

Jedną z najwybitniejszych ekranowych ról Szyca pozostaje kreacja Silnego w ekranizacji książki Doroty Masłowskiej "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną". Reżyser Xawery Żuławski zdecydował się na zabiegi charakteryzacyjne: Szycowi powyrywano rzęsy oraz ogolono głowę. Ponadto aktor przez trzy miesiące stosował specjalnie dla niego rozpisaną dietę, by uzyskać odpowiednią sylwetkę. Wreszcie - przeszedł profesjonalne szkolenie kaskaderskie. W filmie nie brak bowiem efektownych scen walki, które Szyc postanowił zagrać bez pomocy dublerów. Efekt? Nagroda dla najlepszego aktora na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Totalna przemiana

- Który z polskich aktorów ma umiejętność i odwagę tak totalnej przemiany? On jest za każdym razem inny - tłumaczył reżyser "Handlarza cudów". W filmie Bolesława Pawicy Szyc wcielił się w postać decydującego się na pielgrzymkę do Lourdes byłego alkoholika, który podczas podróży orientuje się, że ma niespodziewanych współpasażerów - dwójkę dagestańskich dzieci. Według Pawicy esencją aktorskiego talentu Borysa Szyca jest niezwykła wrażliwość emocjonalna. - [Szyc], jak każdy aktor, wymaga prowadzenia, ale to, co oddaje jest niezwykle wiarygodne - mówił reżyser "Handlarza cudów". - Ona ma tę rzadką umiejętność, którą posiadają też dzieci - przypomnienie sobie stanu emocjonalnego. Każdy z nas kiedyś coś przeżył, ale nie każdy potrafi to sobie przypomnieć i przywołać. On to potrafi - zakończył.

"Enenie" Feliksa Falka Szyc wcielił się w postać psychiatry, wpadającego na trop pewnej kryminalnej zagadki. Obraz nie miał zbyt dobrej prasy, Szyc zaś zwracał w nim uwagę głównie.... fryzurą. Aktor zwierzał się, że chodziło o to, by "pokazać kogoś kompletnie odmiennego niż Silny z "Wojny polsko-ruskiej'". - Zacząłem zdjęcia do "Enena" tydzień po zakończeniu pracy na planie "Wojny...", więc nadal byłem łysy. I o tym, że będzie trzeba zrobić dla mnie perukę, wiedzieliśmy dużo wcześniej. Ale tak sobie pomyślałem, że skoro robią mi sztuczne włosy, to dlaczego maja być takie same, jakie mam zawsze? Zróbmy coś odjechanego, wykreujmy postać, której jeszcze widzowie nie widzieli. Stąd długie włosy. Kiedy Feliks Falk zobaczył efekt końcowy, też był zaszokowany, ale klepnął pomysł - wyjaśniał aktor. Rolą w "Enenie" Szyc udowodnił swoją aktorską elastyczność. - Nagle okazało się, że mam dwa tygodnie, by przeistoczyć się z dresiarza we wrażliwego inteligenta. To było dla mnie prawdziwe wyzwanie - zarówno zawodowe, aktorskie, jak i osobiste - ocenił.

O palecie jego aktorskich umiejętności najdobitniej świadczy jednak rola w pochodzącym z 2007 roku horrorze Grzegorza Lewandowskiego "Hiena", w którym jego kameleonowa natura doszła do głosu jeszcze wyraźniej; w filmie wcielił się bowiem aż w... trzy postaci. Szyca oglądaliśmy jako: ojca głównego bohatera, tajemniczego mężczyznę z bliznami oraz człowieka sprzedającego lody.

W 2017 roku Szyca oglądaliśmy w głównej roli w spektaklu Teatru Telewizji "Brat naszego Boga" Karola Wojtyły. Wcielił się w postać malarza malarza Adama Chmielowskiego, który przeszedł do historii jako słynący z miłosierdzia Brat Albert. - Ta sztuka jest o wszystkim - jest i o patriotyzmie, jest i o powołaniu. Jestem zafascynowany tym, że główną rolę zagra Borys Szyc - też według mnie - człowiek niepokorny, tak jak bohater, czyli Adam Chmielowski - mówił reżyser spektaklu Paweł Woldan.

Jedną z najbardziej oryginalnych ról w swojej bogatej karierze stworzył Szyc w "Magnezji" Macieja Bochniaka, wcielając się w... kobietę Zbroję Lewenfisz. Gwiazdorowi udało się połączyć siłę i przemoc bohaterki z jej swoistą kobiecą wrażliwością. 

Piłsudski jako polski... Bond

Szyca oglądaliśmy też w zaskakującej roli Józefa Piłsudskiego w biograficznym filmie Michała Rosy. Zaskakującej, ponieważ portret marszałka w filmie "Piłsudski" daleki był od utrwalonego w zbiorowej świadomości stereotypu. "Piłsudski po prostu był wrażliwy na wdzięki kobiece. I z wzajemnością. Mimo tego, że przecież nie miał aparycji Jamesa Bonda. On był takim polskim Bondem, specyficznym - bez dwóch przednich zębów, co ukrywał skrzętnie zarostem. To pokazuje, że nie gładka twarz czyni atrakcyjnego mężczyznę, tylko jego charyzma, odwaga, siła, to, co mówi. A tej charyzmy i siły miał w sobie aż nadmiar" - zauważył aktor w rozmowie z PAP Life.

Mniej zaskakujące było już to, że Szyc schudł do roli 10 kilogramów.

Z kolei w "Kryptonimie Polska" przypadła mu rola przywódcy narodowców, który świętuje urodziny... Adolfa Hitlera.

- Nie muszę mieć przekonań narodowca, żeby go zagrać. Raczej wymyślamy tą postać, korzystając być może ze wzorów, których mamy sporo dokoła w naszej rzeczywistości. Roman jest miksem kilku postaci, które wszyscy znamy z życia publicznego. Jego przekonania też są niestety coraz bardziej popularne. To, co mnie ciekawi, to skąd takie postaci się biorą i w jaki sposób powoli dopuszcza się je do głosu, a może nawet do władzy - mówił aktor w rozmowie z Interią.

Aktorska autoterapia

Najważniejsze role w karierze, z osobistego punktu widzenia, Szyc zagrał jednak dopiero w 2023 roku.

W serialu "Warszawianka" wcielił się w postać 40-letniego playboya Franka Czułowskiego. W rozmowie z Interią przyznał, że rola ta była dla niego rodzajem rozliczenia się z własną przeszłością. I nie krępował się nazwać "Warszawianki" "niebezpieczną autoterapią".

- Na szczęście dysponuję pewnym aktorskim warsztatem, którym starałem się to wszystko obsłużyć, ale u człowieka uzależnionego zawsze jest ten nałóg pod skórą. Jest pamięć mięśni, pamięć emocjonalna... Udając, że się pije, będąc wokół ludzi - choćby statystów, którzy napełniają ci kieliszki - to zawsze wzbudza pewien mechanizm. To było niebezpieczne. Myślę, że zapłaciłem za to parę razy snami i złym samopoczuciem, ale ta historia mnie na tyle urzekła, była piękna i stanowiła rozliczenie nie tylko z moim z życiem. To opowieść o samotności i dojrzewaniu, przed którym się ucieka, ja przynajmniej długi czas uciekałem, nie wiedząc właściwie dlaczego. Jest to dla mnie niezwykle ważny projekt - mówił Szyc.

Na premierę czeka zaś film "Miało cię nie być", w którym zagrał u boku córki Soni. - Nie jest to opowieść o nas, ale emocje, które w nią włożyliśmy, są nasze. Myślę, że w czasie pracy na planie załatwiliśmy coś między sobą. Mogliśmy na siebie nakrzyczeć, wygarnąć sobie parę rzeczy - Szyc mówił Interii.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Borys Szyc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy