Reklama

Borys Lankosz: Kobro i Strzemiński to postaci tragiczne

Kobro i Strzemiński to postaci tragiczne, jak z dramatu antycznego. Ich życie to opowieść o miłości i tęsknocie za wolnością – powiedział reżyser filmu "Kobro/ Strzemiński. Opowieść fantastyczna" Borys Lankosz. Film pokazano w sobotę, 18 maja, na Docs Against Gravity.

Kobro i Strzemiński to postaci tragiczne, jak z dramatu antycznego. Ich życie to opowieść o miłości i tęsknocie za wolnością – powiedział reżyser filmu "Kobro/ Strzemiński. Opowieść fantastyczna" Borys Lankosz. Film pokazano w sobotę, 18 maja, na Docs Against Gravity.
Borys Lankosz stwierdził, że Kobro i Strzemiński nie zaistnieli w świecie sztuki, tak jak im się należało. /Aleksandra Szmigiel-Wiśniewska /Reporter

Władysław Strzemiński był awangardowym malarzem, profesorem Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi, gdzie przez wiele lat mieszkał z Katarzyną Kobro. Urodzoną w Moskwie rzeźbiarkę Strzemiński (sam urodził się w Mińsku) poznał podczas I wojny światowej. Mieli córkę Nikę, która w 1991 roku opublikowała głośną książkę "Sztuka, miłość i nienawiść. O Katarzynie Kobro i Władysławie Strzemińskim" o burzliwym związku i twórczości rodziców.

Pomysł na obraz o Katarzynie Kobro i Władysławie Strzemińskim zrodził się, kiedy Borys Lankosz otrzymał od Instytutu Adama Mickiewicza propozycję przygotowania filmu, który towarzyszyłby wystawie artystów w paryskim Centrum Pompidou na przełomie 2018 i 2019 roku. Film Lankosza łączy zdjęcia fabularne z udziałem Agaty Buzek i Łukasza Simlata, także w scenografii wirtualnej, oraz animację.

Reklama

"Ich życie to opowieść o miłości i tęsknocie za wolnością. Dwójka awangardzistów obdarzonych utopijnym myśleniem i czuciem od początku prowadziła nas w stronę filmu, który nie jest filmem. Tak jak rzeźby Kobro nie do końca są rzeźbami, a obrazy Strzemińskiego obrazami. Mam na myśli bunt przeciw materii, o którym wyraźnie mówimy. Materia jest taka użytkowa, dla niej wszystko musi do czegoś służyć, inaczej jest niepotrzebne. Chcieliśmy się jej przeciwstawić i stworzyć coś, co jest nie do pojęcia" - powiedział PAP Borys Lankosz.

Reżyser "Rewersu" i "Ciemno, prawie noc" podkreślił, że to była trudna realizacja. "Połączenie scenografii wirtualnej rzucanej z projektorów, długie ujęcia z ramienia kamerowego, skomplikowane ruchy kamery, bardzo trudne zadania aktorskie, monologi wygłaszane przez Agatę Buzek i Łukasza Simlata pod wodą, w zbiorniku, w którym mieściło się 70 ton wody o temperaturze 14 stopni. I krótki czas realizacji. Te zdjęcia to nie była bułka z masłem" - powiedział.

Lankosz stwierdził, że "Kobro i Strzemiński tworzyli dzieła, które domagały się wysiłku i skupienia". "W nas również pojawiło się pragnienie, by odbiorcę zmusić do patrzenia innego niż zwykłe patrzenie. Należało znaleźć odpowiednią formę dla wspaniałego tekstu, który napisała dla nas Małgorzata Sikorska-Miszczuk" - dodał.

Buzek i Simlat wcielają się w filmie nie tylko w role Kobro i Strzemińskiego, ale również w Lenina, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie chemii w 1918 roku Fritza Habera, jego żonę.

Lankosz powiedział, że bohaterem jego filmu, który prowadzi widza, jest wymyślony kurator sztuki, "trochę wzorowany na postaci z filmu 'The Square', przygotowujący wystawę Kobro i Strzemińskiego". "Kolejne sekwencje filmu to jego wizje-sny. W jednym z nich spotyka wodza rewolucji, w kolejnym Habera, ojca broni chemicznej. Lenin mówi mu, że gdyby nie on, Kobro zostałaby kupiecką córką. Tak mogło być w istocie. Rewolucja dała jej szansę na to, by stać się kimś innym, zdecydować o swoim losie. Na podobnej zasadzie Haber, którego wynalazek uczynił ze Strzemińskiego inwalidę, czuje się odpowiedzialny za jego przemianę z oficera w artystę" - dodał.

Podkreślił, że nie bez powodu w tytule jego filmu są słowa "opowieść fantastyczna". "Nic nie jest w nim tak, jak wydarzyło się naprawdę. To celowy zabieg. Chcieliśmy, by z wydarzeń, które nie miały miejsca, widz mógł wysnuć wnioski na temat tego, co miało miejsce. Akcja dzieje się w 'przestrzeni pomiędzy', pomiędzy snem a jawą, pomiędzy fantazją a faktami" - powiedział.

Lankosz stwierdził, że Kobro i Strzemiński nie zaistnieli w świecie sztuki, tak jak im się należało. Choć - jak dodał - to się zmienia, co jest, w dużej mierze, zasługą łódzkiego Muzeum Sztuki, które ma w zasobach dzieła artystów i zajmuje się propagowaniem ich sztuki. "To, co udało się osiągnąć Muzeum Sztuki w Łodzi pod dyrekcją Jarosława Suchana, jest wyjątkowe. Wystawy w Museo Reina Sofia w Madrycie, Moderna Museet w Malmo i wreszcie Centre Pompidou w Paryżu, mieście, o którym Kobro i Strzemiński zawsze marzyli i do którego nigdy nie dotarli, zwróciły uwagę na ich prace. Świat odkrył ich na nowo" - powiedział.

Reżyser podkreślił, że właśnie trwa wystawa ich prac w Hadze oraz, że jest szansa na ekspozycję w MoMA w Nowym Jorku.

Na pytanie czy myśli o filmach o innych artystach Lankosz powiedział: "Najmocniej zależy mi na tym, by opowiedzieć historię Witolda Gombrowicza. Od lektury biografii Klementyny Suchanow ten pomysł jest cały czas ze mną".

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Borys Lankosz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy